- Nic mnie nie obchodziło, nie obchodziły mnie pieniądze ani strach. Chciałem tylko czuwać na tym, żeby nie przeszarżować, by wciąż wygrywać na miarę możliwości - mówi o wydarzeniach z sierpnia 1980 roku Lech Wałęsa w rozmowie z Piotrem Jaconiem dla "Czarno na białym". Premierowe odcinki programu codziennie od poniedziałku do piątku o 20.30 na antenie TVN24 oraz na tvn24.pl.
Dokładnie 40 lat temu, 31 sierpnia 1980 roku o godzinie 17 w Sali BHP Stoczni Gdańskiej podpisane zostało porozumienie między Komisją Rządową a Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym, reprezentującym ponad 700 zakładów z całej Polski. Delegacja rządowa zgodziła się m.in. na utworzenie nowych, niezależnych, samorządnych związków zawodowych, prawo do strajku, budowę pomnika ofiar Grudnia 1970 roku, transmisje niedzielnych mszy świętych w Polskim Radiu i ograniczenie cenzury. Przyjęto też zapis, że nowe związki zawodowe uznają kierowniczą rolę PZPR w państwie.
Porozumienie, które podpisali przewodniczący MKS Lech Wałęsa i wicepremier Mieczysław Jagielski, w konsekwencji doprowadziło do powstania NSZZ "Solidarność" - pierwszej w krajach komunistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej.
Polityczny szczyt okupiony kosztami
Co pan pamięta z tego sierpnia najbardziej? - pyta w swoim materiale "Solidarność Wałęsów" Piotr Jacoń. - Nic nie pamiętam, bo ja przy tych wszystkich swoich wielkich brakach w znajomościach, w językach, musiałem ciągle czuwać. Nic mnie nie obchodziło, nie obchodziły mnie pieniądze ani strach. Chciałem tylko czuwać na tym, żeby nie przeszarżować, by wciąż wygrywać na miarę możliwości - opowiada Lech Wałęsa.
W sierpniu 1980 roku Wałęsa miał zaledwie 37 lat, a i tak - jak sam mówi - był najbardziej doświadczony wśród strajkujących i negocjujących ze stroną rządową. - Zgodziłem się przewodniczyć, bo miałem za sobą strajki '70 roku - mówi. Jak wspomina, wiele osób uważało jego sposób działania za dyktatorski, ale w odczuciu Wałęsy, "wtedy po prostu nie było czasu na dyskusję".
Wydarzenia sprzed czterech dekad zaprowadziły Wałęsę na sam polityczny szczyt. Ale również bardzo wiele kosztowały. - Te 40 lat temu ta rodzina (Wałęsów - red.) się skończyła. Wałęsa wszedł do polityki jako naturszczyk i dał się wciągnąć, a z perspektywy czasu można powiedzieć, że ta polityka go zjadła - mówi w materiale "Solidarność Wałęsów" poseł Piotr Adamowicz.
- Jak do tej pory miałem ojca, tak od tego momentu go nie było - przyznaje Jarosław Wałęsa, syn Lecha.
Poniedziałkowe uroczystości
Uroczystości 40. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, organizowane przez Miasto Gdańsk i część legendarnych działaczy solidarnościowych, rozpoczęły się przed godziną 10. Wzięli w nich udział między innymi prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, marszałek Senatu Tomasz Grodzki oraz bohaterowie tamtych wydarzeń, w tym Lech Wałęsa, Bogdan Lis i Henryka Krzywonos.
- Lider był tylko jeden - mówił podczas obchodów marszałek Grodzki. - Ten skromny robotnik przełamał polskie przekleństwo, które brzmi: nie ma takiej rzeczy, której byśmy nie potrafili spieprzyć. Nasze pokolenie pod przywództwem Lecha Wałęsy nie spieprzyło. Zwyciężyło - mówił były działacz antykomunistyczny Władysław Frasyniuk.
- 40 lat temu Solidarność dała nam poczucie wspólnoty. Kiedy dzisiaj o tym myślimy, była niczym pragnienie czegoś rajskiego. Kiedy nieważne były partykularne interesy, ale ważne było dobro wspólne - mówiła Aleksandra Dulkiewicz.
Oddzielnie - po raz kolejny - odbywały się uroczystości organizowane przez obecny NSZZ "Solidarność". Wzięli w nich udział między innymi prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki.
Źródło: tvn24.pl