Mamy do czynienia albo z napastliwym i obrzydliwym kłamstwem politycznym, do czego formacja pani Szydło i ona sama już nas trochę przyzwyczaiła, albo mamy do czynienia z jakąś niesłychaną historią - powiedział Bartłomiej Sienkiewicz, komentując wypowiedź Beaty Szydło dotyczącą sprawy Tomasza Szmydta, w "Faktach po Faktach". Jak mówił, "pora na komisję, która zbada, w jaki sposób rosyjskie wpływy w państwie polskim się rozszerzyły za czasów PiS, ponieważ wniosek z tego jest oczywisty - ktoś czegoś nie dopilnował". - Czy to była głupota i ochrona swoich, czy to była zła wola? To kluczowe pytanie w tej chwili dla wewnętrznej polityki Polski - stwierdził.
Była premier Beata Szydło komentując w Radiu Zet sprawę Tomasza Szmydta zarzuciła obecnemu szefowi rządu Donaldowi Tuskowi, że podejrzany o szpiegostwo były sędzia, który uciekł na Białoruś, rozpoczął karierę, gdy u władzy była Platforma Obywatelska. - Był agentem jeszcze za czasów prawdopodobnie pierwszego rządu Tuska, więc niech Tusk się uderzy w piersi - mówiła Szydło.
Wypowiedź byłej premier skomentowała w mediach społecznościowych Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej". "Premier Beata Szydło pogrążyła przed chwilą ekipę PiS. Stwierdziła, że Szmydt mógł być agentem Łukaszenki za poprzednich rządów Donalda Tuska. To jak to możliwe, że agent został zatrudniony w resorcie sprawiedliwości (pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry - red.)? Jak to możliwe, że przez osiem lat nie został wykryty?" - zastanawiała się dziennikarka.
Do sprawy odniósł się w piątek w "Faktach po Faktach" ustępujący minister kultury i kandydat Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego Bartłomiej Sienkiewicz.
Sienkiewicz: to jest bardzo niepokojące
- Mamy do czynienia albo z napastliwym i obrzydliwym kłamstwem politycznym, do czego formacja pani Szydło i ona sama już nas trochę przyzwyczaiła, albo mamy do czynienia z jakąś niesłychaną historią, gdzie były agent - i PiS o tym wiedział, łącznie z premierem - zostaje dyrektorem biura prawnego Krajowej Rady Sądownictwa. Ja bym jednak stawiał na pierwszy wariant - stwierdził Sienkiewicz.
- Wczoraj pan premier Donald Tusk na sali sejmowej powiedział, że (...) istnieje szereg spraw dotyczących Rosji w służbach specjalnych, które zostały zamiecione pod dywan. I to jest, prawdę mówiąc, niesłychana historia - powiedział Sienkiewicz. - To znaczy, że ktoś działał w sposób świadomy, wydawał takie polecenia, aby nie badać wątków rosyjskich. W związku z tym konkluzja z wczorajszego przemówienia premiera: pora na komisję, która tak naprawdę zbada, jakie i w jaki sposób rosyjskie wpływy w państwie polskim się rozszerzyły za czasów PiS-u, ponieważ wniosek z tego jest oczywisty - ktoś czegoś nie dopilnował. Czy to była głupota i ochrona swoich, czy to była zła wola? To kluczowe pytanie w tej chwili dla wewnętrznej polityki Polski - stwierdził.
Odnosząc się do sprawy Szmydta powiedział, że "z jednej strony nic nie wiemy, bo tylko wiemy, że prawdopodobnie bywał na Białorusi i nie był objęty żadną ochroną kontrwywiadowczą, a z drugiej strony wiemy wszystko". - To jest zdrajca Polski, który poszedł do naszych wrogów i stamtąd nadaje na Polskę rzeczy dyktowane mu przez jego obecnych właścicieli, którzy go sobie wzięli na własność jak psa. I to jest zdrajca - oświadczył. W jego ocenie "to jest bardzo niepokojące". - Pytanie od kiedy jest zdrajcą? Kto mu pomagał? Jak się rozwijała jego ścieżka kariery? Z jakimi środowiskami był związany? Wszystko wskazuje na to, że to środowisko byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro i mam nadzieję, że zostanie to wyjaśnione do dna - dodał Sienkiewicz.
"Takie postacie jak ja muszą w pewnym momencie odejść"
Sienkiewicz komentował także zmiany w rządzie. Resort kultury i dziedzictwa narodowego ma przejąć po nim Hanna Wróblewska.
- Bardzo cieszę z tej zmiany i chciałbym, żeby to wybrzmiało do końca. Ja jestem dość wyrazistym politykiem. Przeprowadziłem to, co miałem przeprowadzić. To było zadanie, jestem trochę zadaniowy. Ale po ośmiu latach upolitycznienia polskiej kultury przez rząd, który się w tej sprawie czasami ocierał wręcz o działania autokratyczne, musimy uwolnić polską kulturę - stwierdził Sienkiewicz. Jak podkreślił, "pierwsza rzecz to przywrócić normalne media, żeby nie były partyjne".
- Ale takie postacie jak ja muszą w pewnym momencie odejść, żeby sprawy kultury przestały być elementem politycznym - powiedział. Jak dodał, "Hanna Wróblewska, wybitna historyczka sztuki, kuratorka, osoba właściwie z serca polskiej kultury, to jest znakomity wybór premiera". - Bardzo cieszę się, że tak się stało. I absolutnie rozumiem ten wybór. Kultura powinna być wyjęta troszeczkę jako język najbardziej uniwersalny poza bieżący spór polityczny. Tak wyrazisty polityk jak ja na dłuższą metę byłby obciążeniem dla polskiej kultury - uznał.
Sienkiewicz ocenił, że nie było ważniejszej rzeczy niż zmiany w mediach publicznych. - Proszę sobie wyobrazić wybory samorządowe, w których Jacek Kurski czy jego pochodni nadal toczą tę propagandę. Proszę sobie wyobrazić jakiekolwiek działania normalnego rządu, kiedy wylewa się fala nienawiści co godzinę z mediów publicznych. Proszę sobie wyobrazić rząd, którego przekazem, przecież to są media państwowe, steruje de facto Jarosław Kaczyński. No przecież to jest absurd - stwierdził.
- Po to wyborcy dokonują wyboru. Rządzący mają odejść, a mają przyjść inni. Żeby się zmieniło państwo. Otóż PiS zrobił wszystko, żeby przegrać wybory i utrzymać państwo. Moim zadaniem było pokazać im, że tak nie będzie - powiedział Sienkiewicz.
Sienkiewicz o działaniach Świrskiego: to była próba zakneblowania, przestraszenia mediów niezależnych od PiS
W czwartek szef resortu kultury poinformował, że do Sejmu trafił wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Macieja Świrskiego.
- Pracowaliśmy nad tym dokumentem dość długo. Cieszę się, że te prace się właśnie skończyły i mogliśmy przekazać to do Sejmu - powiedział Sienkiewicz w "Faktach po Faktach".
Jak mówił, "to jest 50 stron oskarżeń w trzech grupach". - Po pierwsze to jest łamanie prawa w postaci nieprzekazywania środków na media publiczne, do czego Krajowa Rada i jej przewodniczący są obowiązani. I nie jest jego sprawą sądzić, czy to się należy czy nie należy. (...) Druga kwestia to jest stosunek pana Świrskiego do mediów prywatnych działających na polskim rynku - dodał. Według niego "to była próba zakneblowania, przestraszenia mediów niezależnych od władzy za czasów rządu PiS-u, robiona absolutnie na rympał". - To była próba zastraszenia, zepchnięcia do rogu, powiedzenia: ja tutaj rządzę. To było przekroczenie prawa na wszystkich możliwych poziomach - ocenił Sienkiewicz.
- I trzecia kwestia, były pewne zobowiązania statystyczne, których pan Świrski nie dopełnił, przez dwa lata absolutnie lekceważąc zapisane ustawowo obowiązki. Myślę, że ten materiał będzie bardzo przekonywujący. Wierzę w to, że Sejm taką uchwałę podejmie - powiedział minister.
"To była kradzież w biały dzień na publicznych pieniądzach. To były kadry PiS-u w kulturze"
W czwartek szef resortu kultury poinformował też, że sporządzono wniosek do prokuratury i Krajowej Administracji Skarbowej dotyczący nadużyć byłego dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosława Śmigulskiego. Bartłomiej Sienkiewicz podał konkretne kwoty, które były dyrektor PISF-u miał wydawać za pomocą służbowej karty. - Z pieniędzy PISF-u były opłacane prywatne rozprawy sądowe, adwokaci w prywatnych sprawach pana Śmigulskiego - mówił Sienkiewicz.
- Okazuje się, że według pana Śmigulskiego kluczowe rozmowy dotyczące Polski należy prowadzić w burdelach. Jeśli tak jest, to myślę, że nad tym się pochyli nie tylko Krajowa Izba Obrachunkowa, ale także i prokuratura - powiedział Sienkiewicz w TVN24. Jak dodał, "kwoty są porażające". - 820 tysięcy złotych w jeden rok z karty kredytowej na własne wydatki. W innym roku 700 (tysięcy - red.). Prawie 300 (tys.) przez 3 miesiące tego roku. To była po prostu kradzież w biały dzień na publicznych pieniądzach. To były kadry PiS-u w kulturze - stwierdził polityk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24