- Potwierdzam, a NATO mówi o tym głośno, że znowu obserwujemy wzrost obecności rosyjskiej na wschodzie Ukrainy - powiedział w "Kropce nad i" Tomasz Siemoniak. W opinii szefa MON może to oznaczać, że konflikt rosyjsko-ukraiński znowu się zaostrzy. - To jest bardzo niepokojące - zauważył.
NATO potwierdza ostatnie alarmujące doniesienia, według których w ostatnich dniach zaobserwowano na Ukrainie kolumny pojazdów wojskowych z wyposażeniem militarnym oraz bojownikami. Jak wyjaśnił w środę szef sił NATO gen. Philip Breedlove, część z nich przewozi ciężką artylerię, inne natomiast wyrzutnie rakietowe. Rosjanie zaprzeczają, by wysyłali walczącym z ukraińskim wojskiem separatystom wsparcie, eksperci ostrzegają jednak, że w najbliższym czasie może dojść do eskalacji konfliktu.
Podobnego zdania jest polski wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak. - Śledzimy to, co się dzieje na wschodniej Ukrainie - podkreślił w "Kropce nad i", potwierdzając, że Rosjanie rzeczywiście są w ostatnim czasie bardziej aktywni.
- I jest to po prostu obecność wojskowa, tu nie chodzi o separatystów - podkreślił.
W opinii Siemoniaka taki rozwój wydarzeń jest bardzo niepokojący. - Może oznaczać, że konflikt znowu wróci do ostrej fazy, a porozumienia mińskie zaraz zostaną złamane - zauważył.
Szef MON wyjaśnił również, że rosyjski sprzęt może bez przeszkód przejeżdżać przez ukraińską granicę. - Faktyczna granica przebiega pomiędzy wojskami ukraińskimi a separatystami. Duża część formalnej granicy państwowej ukraińskiej jest pod kontrolą separatystów - powiedział.
Odnosząc się do zaprzeczeń strony rosyjskiej, która zapewnia, że nie przerzuca sprzętu na Ukrainę, Siemoniak odparł: - Bardziej wierzę tu Amerykanom, nam samym i służbom NATO.
"Polskie kły" sprawiają, że nikt nas nie zaatakuje?
Minister obrony skomentował również wywiad, którego udzielił tygodnikowi "wSieci". Powiedział w nim m.in., że "ważne jest zbudowanie takiej siły odstraszania, by cena agresji na Polskę - bez względu na to, co zrobi NATO - była tak wysoka, aby było to nieopłacalne lub bardzo mało opłacalne".
- Chodzi o to, żeby Polska miała taki potencjał, nawet wobec potężniejszych przeciwników, który sprawia, że cena agresji na nasze państwo będzie zbyt wysoka. Wiele państw na tym opiera swoją doktrynę, np. Izrael - wyjaśnił.
- Wracam tutaj do doktryny "polskie kły", którą sformułował Donald Tusk jeszcze przed kryzysem, że musimy dysponować taką bronią, i zaczynamy to realizować, by cena agresji na Polskę była dla każdego zbyt wysoka - powiedział.
Siemoniak wyjaśnił również, że rzeczą oczywistą jest, iż w razie ataku na państwo członkowskie NATO, zgoda o zaangażowaniu sił Sojuszu jest decyzją polityczną. - My też nie chcielibyśmy być automatycznie wciągnięci w konflikt np. w pobliżu Portugalii - podkreślił.
Wicepremier zaznaczył, że Polska ma wystarczający potencjał obronny, by czuć się spokojnie i bezpiecznie. Skomentował również doniesienia pojawiające się od jakiegoś czasu w niemieckich mediach o problemach i słabości Bundeswehry. Siemoniak uznał je za przesadzone. - Mówienie o tym, że Bundeswehra upadła jest zupełnie bezzasadne - powiedział.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24