Ograniczenie tzw. adopcji ze wskazaniem zakłada nowelizacja uchwalona w piątek przez Sejm. Zgodnie z nią rodzice będą mogli wskazać osobę przysposabiającą ich dziecko - może być to jednak tylko ich krewny albo małżonek jednego z nich.
Nowelizację Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz Kodeksu postępowania cywilnego poparło 296 posłów, jedna osoba była przeciwko, a 136 posłów wstrzymało się od głosu. Nowelizację przygotowała sejmowa komisja polityki społecznej i rodziny, z inicjatywy posłanki Magdaleny Kochan (PO). Wprowadza ona ustawową definicję „adopcji ze wskazaniem” i rozwiązania gwarantujące, że w pozostałych przypadkach konieczne będzie pośrednictwo ośrodka adopcyjnego. Adopcja ze wskazaniem dotyczyć ma tylko krewnych lub małżonków rodziców (czyli ojczyma lub macochy dziecka). Każdy, kto będzie chciał adoptować dziecko, będzie musiał przejść procedurę weryfikacyjną w ośrodku adopcyjnym i odbyć w nim szkolenie. Oznacza to, że krewni rodziców będą mieli nieco uproszczoną procedurę adopcyjną. Nie wyklucza to pozostałym osobom możliwości adopcji dziecka, ale będzie musiało się to odbywać z udziałem ośrodka adopcyjnego.
"Utrudnimy handel dziećmi"
Nowela zawiera również zasadę, że o toczącym się postępowaniu w sprawach, w których wniosek o przysposobienie dotyczy dziecka niezgłoszonego do ośrodka adopcyjnego, sąd opiekuńczy zawiadamia prokuratora. Podczas prac sejmowych nad nowelizacją Kochan przekonywała, że dziś bez problemu w internecie można znaleźć ogłoszenia "kupna lub sprzedaży dziecka". Jak mówiła, w tej chwili zdarza się, że szpital wydaje dziecko na podstawie aktu notarialnego. Podkreśliła, że uporządkowanie procedur adopcyjnych, które rozpoczęło się kilka lat temu, pokazało, jak wiele "dziur" ma ten system. - Teraz system uszczelniamy. Pewnie nie w 100 procentach, ale na pewno utrudnimy handel dziećmi - powiedziała.
Apel rzecznika praw dziecka
Krytycznie na temat zmian wypowiadał się w czwartkowej debacie plenarnej klub PiS, uznając, że nowela wprowadza zbyt duże utrudnienia dla osób, które chcą wskazać rodziców adopcyjnych dla swego dziecka, a nie zawsze takie sytuacje wynikają z wyrachowania, czasem jest to spowodowane warunkami materialnymi, chorobą, czy brakiem akceptacji w otoczeniu. Pierwotnie sceptyczny był również rząd, który uznał, że zaproponowane rozwiązania są nadmierną ingerencją w prawa rodziców. Wskazywano, że z danych statystycznych wynika również, że do adopcji przez członków rodziny (rodzeństwo, dziadków) dochodzi rzadko i ma to miejsce w przypadkach nadzwyczajnych, np. osierocenia dziecka w wyniku śmierci obojga rodziców. Ostateczna wersja nowelizacji jest efektem długich uzgodnień i kompromisów obu stron - wnioskodawców i rządu. Wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń przyznał podczas czwartkowej debaty, że w toku prac zmienił zdanie na temat noweli - kiedyś nie zdawał sobie sprawy, że istnieje podziemie adopcyjne i nie mieściło mu się w głowie, że można handlować dziećmi i uczestniczą w tym takie osoby jak notariusze. O poparcie nowelizacji apelował rzecznik praw dziecka Marek Michalak, który o wprowadzenie tego typu rozwiązań upominał się od kilku lat. Jego zdaniem jest to konieczne ze względu na dobro dziecka - obecnie ani rodzice, ani żadne instytucje państwowe nie mają kontroli nad tym, w czyje ręce ono trafia w wyniku adopcji ze wskazaniem.
Autor: js/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu