- Byliśmy zszokowani, kiedy usłyszeliśmy w jakich okolicznościach policja dokonała zatrzymania. Gdyby funkcjonariusze się z nami skontaktowali, można było odroczyć doprowadzenie. Należało włączyć zdrowy rozsadek - mówiła Ewa Kosowska-Korniak rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu komentując sprawę doprowadzenia samotnej matki do aresztu za niespłacone zaległości wobec Urzędu Skarbowego.
Sąd jest innego zdania. Jak zaznaczyła rzecznik, sąd w Opolu nie określał dnia ani godziny zatrzymania. - Nie zmuszaliśmy policjantów do zatrzymania o tej porze - mówiła Kosowska - Korniak. Według niej, w działaniu policjantów zabrakło "ludzkich odruchów i myślenia".
- Kiedy policjanci zobaczyli kobietę, która nie wie o toczącym się postępowaniu, jest samotną matką, a dzieci są pidżamach to można powiedzieć, że postępuje się według przepisów, ale nie traci się z pola widzenia ludzkich odruchów i ludzkiego myślenia, współczucia - tutaj tego zabrakło - mówiła.
Rzecznik wskazała również, że ze strony sądu w Opolu procedury zostały zachowane. - Sprawa była prowadzona od lipca 2010 roku. W grudniu kobieta odebrała pismo, że ma stawić się na rozprawie w sprawie wydania kary zastępczej. Jest krótka adnotacja doręczyciela, że odebrała pismo osobiście. Nie stawiła się jednak na rozprawie, wyrok zapadł, a następnie się uprawomocnił - tłumaczyła.
Policja "nie ma sobie nic do zarzucenia"
17 października sąd wydał nakaz doprowadzenia kobiety do aresztu. 23 października, przed godziną 22 drugą policjanci zatrzymali kobietę i zabrali jej dwójkę małych dzieci, ponieważ nie zapłaciła grzywny w wysokości 2,3 tys. złotych.
Autor: abs//mat / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24