Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zaskarżył decyzje sanepidu, zgodnie z którymi dwóch uczestników happeningu przed Sejmem musi zapłacić po 10 tysięcy złotych kary. RPO zarzucił Powiatowemu Inspektorowi Sanitarnemu między innymi to, że "w sposób wybiórczy traktuje prawo". Sanepid w korespondencji z portalem TVN Warszawa przekonuje, że w trakcie protestu "zdrowie i życie osób postronnych zostały w sposób realny i bezpośredni zagrożone".
W środę 6 maja grupa artystów - w proteście przeciwko planowanym wyborom korespondencyjnym - przeszła spod budynku Poczty Polskiej z imitującym kopertę transparentem z napisem "Żyć nie, umierać" pod Sejm. Dwoje uczestników happeningu za nieprzestrzeganie nakazu przemieszczania się w odległości nie mniejszej niż dwa metry od siebie zostało ukaranych karami administracyjnymi wynoszącymi 10 tysięcy złotych.
W piątek Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar poinformował, że postanowił zgłosić udział w postępowaniu administracyjnym toczącym się w tej sprawie i zaskarżył w całości obie te decyzje.
Już wcześniej Rzecznik Praw Obywatelskich podkreślał, że kara nałożona przez sanepid wydaje się "rażąco surowa i niesprawiedliwa", a ze wszystkich relacji wynika, że uczestnicy akcji stosowali się do przepisów sanitarnych, zachowując odpowiedni odstęp oraz zasłaniając usta i nos. W informacji zamieszczonej w piątek na stronie RPO podkreślił, że postępowanie administracyjne musi się odbywać z udziałem zainteresowanych stron, chyba że sytuacja nie cierpi zwłoki, natomiast protestujący przed Sejmem zostali ukarani w kilka dni po wydarzeniu.
Sanepid "w sposób wybiórczy traktuje prawo"
Zdaniem Adama Bodnara Powiatowy Inspektor Sanitarny nie wykonał swoich obowiązków, bo nie powiadomił obywateli o toczącym się wobec nich postępowaniu. Wskazano też, że postępowanie wszczęto na podstawie notatki policjanta. "A nie wiadomo, czy policja w ogóle miała prawo taką notatkę przekazać (przepisy nie zostały odpowiednio zmienione - a bez podstawy prawnej nie wolno gromadzić i w taki sposób przetwarzać danych o obywatelach)" - podkreślił Bodnar.
RPO zauważył przy tym, że "sanepid wymierzył 10 tys. kary w kraju, w którym minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi 2600 zł brutto". Zaznaczył też, że warszawski sanepid nie reagował "z równą pryncypialnością", gdy wymaganego dystansu nie zachowano pomiędzy uczestnikami uroczystości upamiętniających ofiary katastrofy smoleńskiej zorganizowanych 10 kwietnia na placu Piłsudskiego.
"Policja nie sporządzała wtedy notatek służbowych w celu ich przekazania do inspekcji sanitarnej, lecz ochraniała uczestników tych uroczystości. Oznacza to, że Powiatowy Inspektor Sanitarny, na którego obszarze działania miało miejsce zdarzenie z udziałem strony postępowania oraz zdarzenie z dnia 10 kwietnia 2020 roku w sposób wybiórczy traktuje prawo i nie kieruje się procesową zasadą równego traktowania" - uznał RPO.
Sanepid: zdrowie i życie osób postronnych zostały w sposób realny i bezpośredni zagrożone
Redakcja portalu TVN Warszawa zwróciła się z pytaniami do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Warszawie w sprawie kar wymierzonych uczestnikom happeningu.
W przekazanej odpowiedzi czytamy, że "kary zostały nałożone za nieprzestrzeganie nakazu przemieszczania się w odległości nie mniejszej niż 2 m od siebie". "Fakt uczestnictwa w konkretnym zgromadzeniu nie stanowi samodzielnej przesłanki do nałożenia administracyjnej kary pieniężnej. Decyduje o tym naruszenie któregoś z nakazów przeciwepidemicznych" - napisano.
Jeden z uczestników, Julia Minasiewicz, zapewniał na antenie TVN24, że manifestanci zachowywali odpowiednie odstępy. - Nie było innej możliwości. Transparent ma 14 metrów, a pomiędzy kijami, które służyły do niesienia go, było 2,36 metra. To usłyszeli też policjanci, którzy na początku całego przejścia nas legitymowali - mówił.
Sanepid zwrócił się też do policji o "uzupełnienie danych zawartych w niektórych notatkach, co pozwoli wyjaśnić okoliczności dotyczące zachowań osób uczestniczących we wspomnianym happeningu".
W stanowisku przesłanym redakcji zaznaczono też, że "Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny, ustalając wysokość kary pieniężnej, rozważa wagę i okoliczności naruszenia prawa, w szczególności istotną potrzebę ochrony zdrowia i życia osób postronnych, które działaniem adresata decyzji zostały w sposób realny i bezpośredni zagrożone oraz poważny uszczerbek w ważnym interesie publicznym jakim jest bezpieczeństwo zdrowotne osób które mogły mieć kontakt z adresatem decyzji, a przez to zostać zakażone wirusem SARS-CoV-2". Kara ta - dodano - może sięgnąć 30 tysięcy złotych.
Natomiast "decyzja w sprawie wykonania kary pieniężnej podlega natychmiastowemu wykonaniu z dniem jej doręczenia", co oznacza, że "ewentualne wniesienie odwołania nie wstrzymuje obowiązku płatności". W tym przypadku termin ten ustalono na 7 dni od dnia wydania decyzji.
Źródło: PAP, tvn24.pl