Kierowany przez Macieja Laska zespół zwrócił się we wtorek do naukowców wspierających zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza (PiS), by przedstawili dowody na poparcie swoich hipotez. To warunek ewentualnego spotkania ekspertów obu zespołów.
List szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych jest odpowiedzią na pismo przesłane 8 kwietnia do Kancelarii Premiera przez ekspertów zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. Dr Wacław Berczyński, prof. Wiesław Binienda i prof. Kazimierz Nowaczyk zadeklarowali w nim chęć spotkania z premierem lub osobami go reprezentującymi i "dyskusji nad kwestiami wymagającymi wyjaśnienia".
Najpierw ekspertyzy, potem spotkanie
"Przed organizacją ewentualnego spotkania zwracamy się jednak z prośbą o przekazanie pisemnych ekspertyz wraz z materiałem źródłowym, będących podstawą do formułowania przez panów Berczyńskiego, Biniendę i Nowaczyka hipotez dotyczących przyczyn katastrofy" - odpisał Maciej Lasek zespołowi Macierewicza.
- Bazując na materiale dowodowym, do którego mieliśmy dostęp, trudno jest nam przyjąć tezy zespołu parlamentarnego, ale trzeba rozmawiać. Jeżeli ktoś publicznie deklaruje albo ogłasza, że według niego są inne przyczyny tej katastrofy, to powinien przedstawić materiał dowodowy, a nie same hipotezy - powiedział Lasek we wtorek późnym wieczorem. - Bez materiału dowodowego, bez danych, za pomocą których można zweryfikować postawione tam hipotezy, nie może być mowy o normalnej dyskusji ekspertów - zastrzegł. Lasek po raz kolejny podkreślił, że nie ma żadnych dowodów, by przyczyną katastrofy smoleńskiej był wybuch. Zespół Laska, który ma wyjaśniać opinii publicznej kwestie związane z katastrofą smoleńską, pozytywnie ocenia pomysł prezesa PAN prof. Michała Kleibera, który zaproponował, by doszło do merytorycznego spotkania ekspertów obu zespołów za zamkniętymi drzwiami, bez udziału polityków i mediów. Zdaniem Laska po debacie, która mogłaby trwać przez kilka spotkań, należy upublicznić jej stenogram i urządzić wspólny briefing dla prasy.
Nie będzie kompromisu
Jak powiedział Lasek, spotkanie z ekspertami zespołu parlamentarnego to nie sposób doprowadzenia do kompromisu. - W badaniu wypadków nie ma kompromisów, są fakty, które opisują przebieg zdarzenia. Jeżeli ktoś wielokrotnie powtarza, że przyczyna katastrofy jest zupełnie inna i na dowód tego pokazuje animację, to pytam, co stanowi podstawę tej animacji, na podstawie jakich dowodów ktoś ma zdanie, że samolot nie uderzył w brzozę, lecz leciał wiele metrów nad nią? - stwierdził Lasek.
Jego zdaniem w raporcie o stanie badań, jaki zespół parlamentarny opublikował w trzecią rocznicę katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, "praktycznie nie ma dowodów". Eksperci zespołu Laska przygotowują uwagi do tego opracowania. - Chciałbym, żeby jeszcze w maju te wątpliwości czy uwagi zostały upublicznione - powiedział Lasek.
Wszystko jest w raporcie Millera
Eksperci z zespołu Laska podkreślają, że dowody na poparcie swoich ustaleń opublikowali w raporcie komisji badającej katastrofę, której szefem był Jerzy Miller, i każdy może do niego sięgnąć, podobnie jak do protokołu i załączników. Przypominają, że pracowali na dowodach zebranych na miejscu katastrofy i zapisach urządzeń pokładowych - zarówno produkcji rosyjskiej, jak i polskiej i amerykańskiej. Wiceszef zespołu Wiesław Jedynak zarzuca ekspertom zespołu Macierewicza, że skupiają się tylko na ostatnich sekundach lotu do Smoleńska. Dla osób, które zawodowo zajmują się lotnictwem, badaniem wypadków, analizą stanu bezpieczeństwa bardzo ważne jest zrozumienie całego lotu, co doprowadziło do tego, że samolot znalazł się na wysokości, na której nie powinien się znaleźć - powiedział Jedynak. Jak przypomniał, dane z rejestratorów lotu wskazują, że Tu-154M w pewnym momencie był poniżej poziomu lotniska.
Niespójne wersje ekspertów Macierewicza
Z kolei Lasek podkreśla, że wersje wydarzeń, które przedstawiają naukowcy wspierający zespół Macierewicza, są wzajemnie niespójne. - Poszczególni eksperci wskazują na zupełnie inne rzeczy. Nie są w stanie umiejscowić samolotu w przestrzeni - słyszymy, że samolot przeleciał 18 metrów nad brzozą, kilkadziesiąt metrów nad nią, a nawet że nie zniżył się poniżej 100 metrów na co rzekomo są dowody - powiedział. Lasek przyznał we wtorek, że jego zespół ciągle jest w fazie organizacji. Przygotowywane jest m.in. zamówienie publiczne na wykonanie strony internetowej - mają się na niej znaleźć odpowiedzi na pytania, jakie od miesięcy napływają do członków byłej komisji Millera.
Obalić mity
Powołany przez premiera zespół pod przewodnictwem Macieja Laska ma przybliżyć opinii publicznej główne przyczyny katastrofy smoleńskiej, zawarte w raporcie komisji Jerzego Millera. Stwierdzono w nim, że przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.
Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią.
Autor: rf/tr/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24