ONZ nie ma przedstawicielstwa w Polsce, mogliśmy więc korzystać wyłącznie z naszej placówki przy ONZ. Mogliśmy to zweryfikować tylko w ten sposób - powiedział w TVN24 dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marcin Kędryna. Odniósł się do rozmowy Andrzeja Dudy z rosyjskim youtuberem, który podał się za sekretarza generalnego ONZ. Pytany o weryfikację rozmówcy prezydenta, stwierdził, że "osoby z biura spraw zagranicznych miały pewną wątpliwość".
Podający się za sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa rosyjski youtuber odbył ponad 11-minutową rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą. Wśród tematów znalazła się między innymi polityka Polski wobec Ukrainy i stosunek prezydenta do osób LGBT. Rozmowa odbyła się jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników głosowania przez Państwową Komisję Wyborczą.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało w czwartek w komunikacie, że dwóch pracowników Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ w Nowym Jorku zostało odwołanych z placówki ze skutkiem natychmiastowym w związku z prowokacją telefoniczną wymierzoną w prezydenta Andrzeja Dudę. W ten sposób potwierdziły się wcześniejsze nieoficjalne doniesienia tvn24.pl.
"Mogliśmy korzystać wyłącznie z naszej placówki przy ONZ"
Dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marcin Kędryna mówił w rozmowie z TVN24, w jaki sposób odbywają się przygotowania do rozmów prezydenta.
Wyjaśnił, że "mamy dwa rodzaje rozmów, planowane, takie merytoryczne i rozmowy organizowane ad hoc, takie jak ta, gratulacyjne". Dodał, że przy rozmowie merytorycznej jest dłuższy czas na przygotowanie.
- Najpierw my się zwracamy do placówki polskiej w kraju, z którego jest prośba o rozmowę. Po czym do placówki tego kraju w Polsce, żeby uzyskać dwutorowo potwierdzenie - mówił. - W tym przypadku, w związku z tym, że ONZ nie ma przedstawicielstwa w Polsce, mogliśmy korzystać wyłącznie z naszej placówki przy ONZ. Mogliśmy to zweryfikować tylko w ten sposób - powiedział Kędryna.
Kędryna: osoby z biura spraw zagranicznych miały pewną wątpliwość
Pytany, czy były od początku jakieś podejrzenia, odpowiedział, że "osoby z biura spraw zagranicznych ponowiły prośbę o weryfikację, gdyż miały pewną wątpliwość". Dopytywany, z czego ta wątpliwość wynikała, Kędryna powiedział, że "z adresu e-mail, z którego przyszło zapytanie".
Na pytanie, co Kancelaria Prezydenta mogła zrobić w takim przypadku, szef prezydenckiego biura prasowego odparł: - Myśmy mogli wyłącznie prosić placówkę o wsparcie.
- Placówka dwukrotnie potwierdziła, że wszystko jest w porządku - dodał.
Według informacji tvn24.pl potwierdzonych w dwóch niezależnych źródeł mail, który przyszedł w sprawie umówienia rozmowy z prezydentem Andrzejem Dudą, nie pochodził z oficjalnej domeny używanej w Organizacji Narodów Zjednoczonych, tylko z domeny protonmail, czyli powszechnie używanego serwisu gwarantującego szyfrowanie wiadomości. Mimo to urzędnicy Kancelarii Prezydenta postanowili nadać bieg sprawie i skontaktowali się z polskim przedstawicielstwem przy ONZ.
"Prezydent mówi, że miał wątpliwości"
Kędryna odniósł się również do samego przebiegu rozmowy. - Prezydent mówi, że miał wątpliwości i też słychać, że im dłużej rozmowa trwa, tym z większą rezerwą odpowiada na pytania - powiedział dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta.
Pytany, czy ktoś uczestniczył w tej rozmowie, odpowiedział, że "w przypadku takich rozmów nie ma takiej potrzeby".
Dodał, że "przy rozmowach planowanych wcześniej następują rozmowy współpracowników prezydenta ze współpracownikami głowy państwa drugiej strony". - W przypadku rozmowy planowanej najpierw ustala się tematy, ustala się sposób weryfikacji i ustala się klauzulę, którą opatrzona jest rozmowa. W zależności od tego dobiera się odpowiedni sprzęt - mówił.
Kędryna powiedział również, że rozmowy ad hoc odbywają się po angielsku. - Tłumaczy używa się w rozmowach merytorycznych - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24