Paweł Zalewski był pytany w poniedziałek w TOK FM o to, czy Ministerstwo Obrony Narodowej dysponuje już pełnym raportem dotyczącym wielokrotnego naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony, które miało miejsce w nocy z 9 na 10 września. Odpowiedział, że na ten moment resort dysponuje "wstępnymi raportami", a na kompleksowy, pełny raport trzeba jeszcze poczekać.
- Do kompleksowego raportu potrzebujemy jeszcze kilku analiz i wówczas go ogłosimy - przekazał. Dodał, że chociaż pełna wersja dokumentu nie jest jeszcze gotowa, to MON ma "pełną świadomość tego, co się wydarzyło", jak i "związaną z tym, gdzie drony poleciały, gdzie upadły, jaki był sens tego ataku na Polskę".
"Polska nie jest w stanie wojny"
Zalewski dopytywany o kwestię zestrzeliwania dronów wartych kilkadziesiąt tysięcy euro, rakietami o wartości dwóch milionów euro, zaznaczył, że "Polska nie jest w stanie wojny i ma czas na przygotowanie właściwego systemu obrony antydronowej".
- Oczekiwanie, że już dzisiaj będziemy posiadali tak wyrafinowaną ochronę dronową jak Ukraina, po pierwsze zakładałoby, że uznajemy, że Polska jest w stanie wojny, a po drugie oznaczałoby (...), że moglibyśmy podjąć decyzje, które są mylne. Mówiąc krótko, moglibyśmy podjąć decyzję o zakupie systemu, który jest nieprzetestowany i który nie spełnia naszych oczekiwań - powiedział.
W nocy z 9 na 10 września Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w trakcie nocnego ataku Rosji na Ukrainę na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Jak wówczas zaznaczono, był "to akt agresji, który stworzył realne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych obywateli". Na rozkaz Dowódcy Operacyjnego RSZ natychmiast uruchomiono procedury obronne.
Te drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze lotnictwo - to pierwszy raz w nowoczesnej historii Polski, kiedy w przestrzeni powietrznej kraju Siły Powietrzne użyły uzbrojenia.
Autorka/Autor: kgr/akw
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wojtek Jargiło/PAP