Eksperci w "Faktach po Faktach" komentowali incydent nad Morzem Czarnym, w którym rosyjski myśliwiec uderzył w amerykański bezzałogowiec. - Całe rozpoznanie NATO-wskie, amerykańskie Ukrainy jest cierniem w oku dla Rosjan. Ich to nie tylko drażni. Podejmują działania, żeby temu zapobiegać - komentował pułkownik rezerwy Maciej Matysiak. - Rosjanie próbują coś zrobić, żeby przerwać zadania, jakie wykonują czy to samoloty załogowe, czy bezzałogowce - dodawał Mariusz Cielma, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".
Rosyjski myśliwiec Su-27 uderzył w śmigło drona MQ-9 Reaper, co doprowadziło do jego rozbicia. Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby nazwał incydent "niebezpiecznym, nieprofesjonalnym i lekkomyślnym".
Wagę incydentu ocenili w "Faktach po "Faktach" w TVN24 pułkownik rezerwy Maciej Matysiak, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa SKW oraz Mariusz Cielma, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" i redaktor prowadzący portalu Dziennik Zbrojny.
Matysiak: To celowe działanie Rosjan. Chcieli przeciwdziałać, bo już niejednokrotnie to robili
Matysiak ocenił, że można spodziewać się "niezbyt poważnych" konsekwencji, oprócz tych dyplomatycznych, "bo nikomu nic się nie stało". - Dlatego pewnie Rosjanie pozwolili sobie na tak bezpośrednie oddziaływanie - stwierdził.
- Należy pamiętać, że tych incydentów było więcej. Niedawno, może z miesiąc temu, Rosjanie strzelali w kierunku, choć niedaleko, samolotów rozpoznawczych i eskorty brytyjskiej nad Morzem Czarnym, przelatywali blisko naszej przestrzeni, byli przechwytywani - zwrócił uwagę. - Także na pewno jest wiele incydentów, o których nie wiemy, więc ja nie przywiązywałbym szczególnej wagi do konsekwencji tego incydentu - podsumował.
Według Matysiaka "całe rozpoznanie NATO-wskie, amerykańskie Ukrainy jest cierniem w oku dla Rosjan". - Ich to, można by użyć mocniejszego słowa, nie tylko drażni, daje to zdecydowaną przewagę wglądu w teren, w działania, w dostarczenie danych - wymieniał. - W związku z tym Rosjanie podejmują działania, żeby temu zapobiegać - dodał.
- Według pilotów, z którymi się konsultowałem, z Su-27 nie można zrzucać paliwa w postaci cieczy, natomiast można zrzucać zapasowe zbiorniki paliwowe. I piloci sądzą, że takiego manewru dopuszczali się Rosjanie, czyli zbliżali się do Reapera, żeby tymi zbiornikami zapasowymi w niego trafić, czyli go uderzyć. Zapewne, jako że mają mały nalot i skromne umiejętności, nie zachowali odpowiedniej ostrożności i mimo wszystko, przypadkowo, w tym manewrze obezwładnienia tym zbiornikiem, doszło do zderzenia - tłumaczył.
Zwracał przy tym uwagę, że Reaper to duży obiekt powietrzny. - Skrzydła mają rozpiętość około dwudziestu metrów, to nie jest mały samolocik, dronik, to potężna maszyna - wskazywał. - Więc na pewno było to celowe działanie Rosjan. Tak, chcieli przeciwdziałać, bo już niejednokrotnie to robili - zaznaczył.
Cielma: Rosjanie próbują coś zrobić, żeby przerwać zadania załogowców i bezzałogowców
Cielma skomentował z kolei, że "z pewnością sprawy zaszły daleko". Zwracając uwagę, że bezzałogowiec znalazł się nad Morzu Czarnym, stwierdził, że "rosyjski pilot zachował się bardzo nieodpowiedzialnie, biorąc pod uwagę, z jakimi prędkościami poruszają się te statki powietrzne, szczególnie myśliwiec, i jeśli weźmiemy pod uwagę, jakich rozmiarów może być śmigło takiego bezzałogowca - mówił.
- Myślę, że na takie manewry nie pozwalają sobie nawet dobrze zgrani i dobrze znający swoje umiejętności piloci zespołów akrobacyjnych - ocenił.
Jego zdaniem w dzisiejszym incydencie "mieliśmy do czynienia z przypadkiem". - Sami Rosjanie powinni uznać, że dobrze, że to się tak skończyło, bo jeżeli uderzenie byłoby w sam statek powietrzny, w Reapera, to mogłoby się tak skończyć, że pilot rosyjski musiałby się katapultować - stwierdził. - Rosjanie są wściekli, bo mają świadomość tego, jakie znaczenie ma wsparcie Zachodu, wsparcie Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy. Nie bez powodu bezzałogowce, większe i mniejsze, maszyny załogowe, czyli duże samoloty rozpoznawcze, "wiszą" nad Morzem Czarnym i są takim systemem wczesnego ostrzegania - dodał.
- Dzisiaj też się trochę działo nad Morzem Czarnym, znad morza rosyjskie bombowce taktyczne Su-24 wystrzeliły rakiety w stronę Odessy. Więc oni próbują coś zrobić, żeby przerwać te zadania, jakie wykonują czy to samoloty załogowe, czy bezzałogowce - zaznaczał.
Cielma dodał, że nie spodziewa się w tej sprawie "wielkich konsekwencji". - Oprócz oficjalnych rozmów są tak zwane czerwone linie i myślę, że tu jakiś kontakt nastąpił, bo na tym etapie Rosjanom nie zależy na tym, żeby Stany Zjednoczone jakoś bardziej odważnie ogłosiły kolejne kroki, choćby wsparcia dla Ukrainy - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Air Force