Trudno jest zakładać, że 40 kilometrów przekroczenia granicy Rzeczypospolitej było przypadkowe - powiedział w "Faktach po Faktach" szef BBN Jacek Siewiera, odnosząc się do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjską rakietę. Przyznał, że nie może wykluczyć prowokacji. - Sojusznicy również tego nie wykluczają - dodał.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o sprawie obiektu, który w piątek naruszył polską przestrzeń powietrzną. Szef Sztabu Generalnego generał Wiesław Kukuła informował, że "wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną", którą następnie opuściła.
Później w województwie lubelskim prowadzone były naziemne poszukiwania ewentualnych elementów obiektu. Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że "nie znaleziono nic, co mogłoby zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców Lubelszczyzny". "Działalność wojska została zakończona i nie planujemy dalszych czynności sprawdzających w terenie" - dodano.
Siewiera: trudno zakładać, że 40 kilometrów przekroczenia granicy było przypadkowe
Szef BBN mówił, że "mamy wystarczającą wiedzę, by potwierdzić, że ta rakieta pochodziła z systemów rosyjskich". - Była widoczna na naszych stacjach radiolokacyjnych i opuściła terytorium Polski - dodał. Pytany, czy na podstawie trajektorii lotu było wiadomo, że ona faktycznie opuści teren Polski, odparł, że "takiej pewności nie ma nigdy, natomiast rzeczywiście trajektoria lotu wskazywała na to, że opuści terytorium Rzeczypospolitej".
Jak mówił Siewiera, "trudno jest zakładać, że 40 kilometrów przekroczenia od granicy Rzeczypospolitej było przypadkowe". - Tego typu trajektoria narusza przestrzeń powietrzną w bardzo istotny sposób - dodał. - Jeśli chodzi o ryzyka, oczywiście one są bardzo wysokie i musimy o nich pamiętać - stwierdził.
Pytany, jak się na nie przygotować, ocenił, iż "przede wszystkim to, co możemy zrobić natychmiast, to jeszcze usprawnić procedurę".
- Doskonalenie procedur i bojowe sprawdzenie przepływu informacji, podejmowania decyzji, precyzji informacji - czy mamy do czynienia z naruszeniem, czy mamy do czynienia z przechwyceniem obiektu, czy mamy kontakt wzrokowy i potwierdzony cel - to są bardzo istotne informacje, które muszą zostać przekazane we właściwy sposób, do właściwych decydentów, z właściwym przypisaniem odpowiedzialności - podkreślał.
Prowokacja? Szef BBN: nie mogę tego wykluczyć
Na pytanie, czy jego zdaniem mogła to być rosyjska prowokacja, powiedział: - Nie mogę tego wykluczyć. Sojusznicy również tego nie wykluczają.
Jego zdaniem "administracja na Kremlu ma świadomość, że dziś władzę w bardzo trudnym momencie w Polsce przejmuje administracja, która nie sprawowała władzy przez osiem lat". - Czynnik polityczny w nowej administracji musi wejść w swoje obowiązki, poznać te obowiązki, zrozumieć wagę decyzji, z jakimi wiąże się sprawowanie funkcji również nadzoru politycznego i odpowiednio redystrybuować uprawnienia również na stronę wojskową. To jest proces, to jest zmiana pewnej kultury. Tą zmianę kultury widzimy - mówił.
Wskazywał, że to również "zmiana personalna". - Dość powiedzieć, że na ćwiczeniach, które były realizowane jeszcze pół roku temu, dziś, gdyby je zrealizować, nie byłoby ani jednej tej samej twarzy. Nie tylko ministrów, ale i szefa Sztabu Generalnego (Wojska Polskiego -red.), i szefów służb. Z tego powodu ryzyko testowania jest wysokie - dodał.
Gość TVN24 przekazał też, że współpraca między służbami, w tym MON, wojskiej i BBN, "bez wątpienia była płynna". - Współpraca była szybka - dodał. Według niego "wydaje się", że reakcja wojskowa i dyplomatyczna "na tym etapie" była adekwatna.
"To jest konieczny moment do tego kroku"
Na uwagę, że Rosjanie przedstawili swoją gospodarkę na produkcję wojenną i pytany, czy inne duże kraje powinny postąpić podobnie, Siewiera odparł: - Bezwzględnie, to jest najwłaściwszy moment, to jest konieczny moment do tego kroku.
- I w tym względzie stanowisko pana prezydenta, również rządu, jest dokładnie takie samo. Ten głos jest bardzo silny w Unii Europejskiej i kolejne działania będą w tym zakresie podejmowane, by właśnie ten kierunek wysiłku wzmocnić - mówił.
W jego ocenie, "jeśli Ukraina w jakikolwiek sposób przegra tą wojnę, Federacja Rosyjska będzie silniejsza niż przed 2022 rokiem". - Ryzyko, że nie zatrzyma się na Ukrainie jest bardzo duże - dodał.
- W Unii Europejskiej jest dziwne przyzwyczajenie do tego, że wszyscy chcą sprzedawać i produkować, nikt nie chce za to płacić. Ten trend musi zostać odwrócony - ocenił. Przekonywał, że "jakakolwiek rozmowa o procesach integracyjnych Unii Europejskiej dzisiaj jest bezprzedmiotowa, jeśli nie zostanie zdiagnozowany i właściwie rozwiązany problem identyfikacji ryzyk związanych z zagrożeniem z kierunku imperializmu wschodniego, rosyjskiego".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24