Nie może być pretensji do wojska, że nie zestrzelono tego obiektu. Byłoby to po prostu ze względów czasowych nierealne - mówił na antenie TVN24 generał profesor Bogusław Pacek, komentując wtargnięcie rosyjskiej rakiety w polską przestrzeń powietrzną. Stwierdził, że "wojsko nie ma dzisiaj zbyt dużych możliwości, aby w czasie bardzo krótkim zareagować na tego typu incydent".
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w piątek przed godziną 11, że "w godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy, aż do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne systemu obrony powietrznej kraju". "Zgodnie z obowiązującymi procedurami Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki pozostające w jego dyspozycji" - napisano na portalu X.
Szef Sztabu Generalnego generał Wiesław Kukuła poinformował w piątkowe popołudnie, że "wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną", którą następnie opuściła. - Mamy na to potwierdzenie radarowe narodowe i sojusznicze - dodał.
Pacek: wojsko wyciągnęło wnioski po poprzednich takich wydarzeniach
Piątkowe wydarzenia w południowo-wschodniej Polsce komentował w TVN24 Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku, profesor na Uniwersytecie Jagiellońskim. - Wiemy sporo, ale jednak nie na tyle, żeby mówić z całkowitą pewnością. Wiemy wszystko chyba o samym locie, jeżeli radary wychwyciły, a informacja według mnie jest wiarygodna, ponieważ nie ma co ukrywać, że po doświadczeniach poprzednich z Przewodowem, z Bydgoszczą, wojsko wyciągnęło z tego wnioski. Ustawiło to, co ma na kierunku wschodnim. Na granicy z Ukrainą - mówił.
- W związku z powyższym nie dziwi to, że udało się przechwycić i udało się monitorować lot tej rakiety. To i tak jest dużo. Powiedzmy sobie szczerze, że przy posiadanych możliwościach dzisiaj przez nasze siły zbrojne wyławiania tego typu przelotów, które nie są duże te możliwości, to tu akurat nie ma się czego czepiać. To było prawidłowe - kontynuował. - Powiedzieć trzeba sobie szczerze, wojsko nie ma dzisiaj zbyt dużych możliwości, aby w czasie bardzo krótkim zareagować na tego typu incydent, nawet jeżeli on został wyłowiony - dodał.
Jak stwierdził, "trzeba by dosłownie kilku minut na sprowadzenie jakichś środków naziemnych z dowolnego miejsca". - One nie stoją akurat tam, gdzie rakieta leciała. Trzeba sprowadzić, no trzeba wykonać określone czynności związane z namierzeniem, z identyfikacją, wydaniem komend i odpaleniem. Na to trzeba dużo więcej czasu niż trzy minuty, więc tutaj pretensji do wojska, że nie zestrzelono nie może być. Byłoby to po prostu ze względów czasowych nierealne - powiedział generał Pacek.
Rakieta trafiła nad polskie terytorium w momencie, kiedy rosyjskie wojsko przeprowadzało w nocy z czwartku na piątek zmasowany ostrzał rakietowy wielu miast w Ukrainie. Wiceszef biura prezydenta Ołeksij Kułeba poinformował, że w jego wyniku zginęło 26 osób, a ponad 120 zostało rannych.
Generał Pacek powiedział, że "Polska była uprzedzona, że wywiady, czy wywiad, ktokolwiek zdobył te informacje, wyprzedzająco posiadały informacje o możliwym ataku i to nakazało polskiej stronie przygotowanie się na tego typu zdarzenie i widać, że Polska się przygotowała, bo bez tego sądzę byłoby niemożliwe takie szybkie wyłowienie przelotu rakiety i monitorowanie całego lotu, prawdopodobnie łącznie z powrotem".
Ocenił jednak, że "dzisiaj z całą pewnością wiemy i to nie jest tajemnica, że na takie pełne przygotowanie się do obrony powietrznej Polska potrzebuje od kilku do kilkunastu lat".
Pacek: komunikacyjnie to było wzorcowe działanie
Gość TVN24 ocenił także komunikację wojska i władz ze społeczeństwem w sprawie rosyjskiej rakiety. - Widać zmiany i ogromną wrażliwość, także nawet nadwrażliwość na to, co się dzieje, bo znam systemy różnych państw świata i nigdzie nie ma aż takich chęci sił zbrojnych do szybkiego dzielenia się przez wojsko tym, co już uzyskało informacyjnie, ze społeczeństwem - stwierdził.
- Zawsze to jest kilkanaście przynajmniej godzin opóźnienia po to, żeby dać sobie czas na spokojną analizę. Tutaj było widać, ja myślę, że to jest także troszeczkę wrażliwość "pobydgoska" i sądzę, że nie tylko ja tak myślę, ale jednoznacznie to było wzorcowe działanie. Zarówno ze strony Dowództwa Operacyjnego, Sztabu Generalnego, ministerstwa obrony, gabinetu prezydenta. Polska zdała egzamin i to jest też ważne na przyszłość - powiedział.
- Dorobiliśmy się takiego sposobu działania, reagowania, który jest bardzo profesjonalny - stwierdził.
Obiekty w polskiej przestrzeni powietrznej
15 listopada ubiegłego roku doszło do wybuchu pocisku we wsi Przewodów w województwie lubelskim, leżącej blisko granicy polsko-ukraińskiej, w dniu, w którym siły rosyjskie przeprowadziły zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę. Eksplozja zabiła dwóch mężczyzn.
Pod koniec kwietnia 2023 roku Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość w województwie kujawsko-pomorskim, około 15 kilometrów od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Natknęła się na niego w lesie przypadkowa osoba.
Wojsko Polskie łączy szczątki odnalezione pod Bydgoszczą z wydarzeniami z 16 grudnia 2022 roku, gdy Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak rakietowy na Ukrainę. Wystrzelili 76 rakiet, w tym 72 pociski manewrujące. Jak podały ukraińskie służby, 60 pocisków zostało zestrzelonych przez obronę powietrzną.
Centrum Operacji Powietrznych otrzymało wówczas od strony ukraińskiej informację o zbliżającym się w stronę polskiej przestrzeni obiekcie, który może być rakietą. Poderwano dyżurne samoloty, polskie i amerykańskie, jednak nie zdołały one odnaleźć rakiety lecącej kilkaset kilometrów przez Polskę. Wpłynęły na to trudne warunki atmosferyczne.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24