Wojsko stanęło na wysokości zadania. Polskie niebo było patrolowane tej nocy w związku z aktywnością lotnictwa rosyjskiego. To nie była sytuacja, w której w jakiś sposób zostaliśmy zaskoczeni - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 szef Kancelarii Premiera Jan Grabiec, odnosząc się do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjską rakietę. - To była sytuacja, w której wojsko było przygotowane do natychmiastowego działania - dodał.
W województwie lubelskim prowadzone były naziemne poszukiwania ewentualnych elementów obiektu, który w piątek naruszył polską przestrzeń powietrzną. Szef Sztabu Generalnego generał Wiesław Kukuła poinformował w piątkowe popołudnie, że "wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną", którą następnie opuściła.
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w sobotę po południu, że "nie znaleziono nic, co mogłoby zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców Lubelszczyzny". "Działalność wojska została zakończona i nie planujemy dalszych czynności sprawdzających w terenie" - dodano.
Grabiec: wszystko wskazuje na to, że rakieta w całości opuściła terytorium Polski
Szef Kancelarii Premiera Jan Grabiec odnosząc się do tej sprawy w "Faktach po Faktach", powiedział, że "wszystko wskazuje na to, że rakieta jednak w całości opuściła terytorium Polski".
- Na to wskazują zarówno analizy Wojska Polskiego, tych dostępnych radarów i źródeł informacji, jak i naszych sojuszników - dodał.
Odniósł się do wezwania przez wiceministra spraw zagranicznych Władysława Teofila Bartoszewskiego chargé d’affaires Federacji Rosyjskiej Andrieja Ordasza i wręczenia mu noty, w której Ministerstwo Spraw Zagranicznych domaga się wyjaśnienia incydentu z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej.
Prowadząca "Fakty po Faktach" Diana Rudnik zauważyła, że Rosja odpowiada, że nie udzieli wyjaśnień, bo chce najpierw dowodów.
CZYTAJ: "Ponowienie tego typu prób spotka się z ostrzejszą reakcją". Chargé d'affaires Rosji odebrał notę
- Kto jak kto, ale Rosjanie najlepiej powinni wiedzieć i myślę, że wiedzą, że to była ich rakieta. Tor lotu takich rakiet jest śledzony nie tylko przez polskich wojskowych, ale również przez naszych sojuszników i Ukraińców. Dużo na temat trajektorii tego lotu można powiedzieć, specyfiki tej rakiety - powiedział szef Kancelarii Premiera.
- Ja nie jestem ekspertem wojskowym, żeby o tym powiedzieć, ale Rosjanie będą kłamać, tak jak kłamią w wielu przypadkach, jeśli chodzi o bombardowania na samej Ukrainie. Przecież twierdzą, że nie bombardują obiektów cywilnych, twierdzą, że nie są odpowiedzialni za ofiary cywilne, a wiemy, że to trwa już ponad 600 dni - dodał.
"Rosjanie nigdy nie przyznają się do tego, co zrobili"
Pytany, czy Polska będzie pokazywać dowody i uzasadniać że ta nota dyplomatyczna jest właściwie adresowana, odparł, że nie sądzi.
- Wszyscy na świecie wiedzą, nasi sojusznicy w NATO, co się wydarzyło i skąd pochodziła ta rakieta. A Rosjanie nigdy nie przyznają się do tego, co zrobili. Zwłaszcza, że świadczy to o takiej zaczepnej polityce wobec państw NATO. Rosja nie chce się do tego przyznać. Myślę, że to jest pewna czerwona granica, której nie chcą przekraczać, w związku z tym te zaprzeczenia - mówił Grabiec.
Grabiec: wojsko było przygotowane do natychmiastowego działania
Został także zapytany, która wersja w tej chwili jest bardziej prawdopodobna według wojska, kancelarii premiera - ta o przypadku, czy o próbie celowej testowania naszych reakcji, działania naszych systemów.
- My nie będziemy gdybać. Musimy być przygotowani zarówno na sytuację taką, w której dochodzi do tego, że ta rakieta przypadkiem, na skutek awarii, uderzenia znajduje się w polskiej strefie powietrznej, jak i na przypadek prowokacji - odpowiedział.
- Tym razem byliśmy przygotowani, bo to jest chyba najważniejsze, po tych złych doświadczeniach z pierwszymi incydentami. Wojsko stanęło na wysokości zadania. Polskie niebo było patrolowane tej nocy w związku z aktywnością lotnictwa rosyjskiego i tymi bombardowaniami. W pobliżu lotu tej rakiety były cztery F-16, które były gotowe w każdej chwili do zestrzelania tego obiektu - mówił.
Zaznaczył, że "to nie była sytuacja, w której w jakiś sposób zostaliśmy zaskoczeni". - To była sytuacja, w której wojsko było przygotowane do natychmiastowego działania - dodał.
Powiedział, że gdyby rakieta była w polskiej przestrzeni powietrznej dłużej niż trzy minuty, "z całą pewnością reakcja byłaby bardzo stanowcza". - To jest zagrożenie dla bezpieczeństwa Polaków i tutaj działanie wojska byłoby zdecydowane - podkreślił.
Grabiec: Rosjanie muszą wiedzieć, że takiej sprawy nie da się zamieść pod dywan
Grabiec odniósł się także do słów Bartoszewskiego, który mówił, że "powiedział jasno panu chargé d’affaires, że ponowienie tego typu prób spotka się z ostrzejszą reakcją Rzeczypospolitej Polskiej, ponieważ jest to testowanie naszej efektywności i naszego podejścia do obrony".
- Mówimy przede wszystkim o reakcjach dyplomatycznych i one są stopniowalne. Nie wyczerpaliśmy całego arsenału dyplomatycznego w tej sprawie, ale Rosjanie muszą wiedzieć, że takiej sprawy nie da się zamieść pod dywan - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Dodał, że "zarówno my jak i nasi sojusznicy z NATO nie tylko na płaszczyźnie dyplomatycznej, ale również przygotowań wojskowych, będziemy gotowi na takie sytuacje".
- Każdy tego rodzaju akt uzasadnia w większym stopniu obecność wojsk NATO na terenie Polski, obecność wojsk amerykańskich, a wiemy, że to boli Rosjan bardzo mocno, że te wojska NATO są blisko granicy rosyjskiej, chociażby jeśli chodzi o Kaliningrad. Każdy tego typu akt spotka się z reakcją i dyplomatyczną i wojskową - mówił szef Kancelarii Premiera.
Grabiec: wszyscy muszą mieć świadomość, że zostaną rozliczeni
Grabiec odniósł się także do opublikowanej przez posła Koalicji Obywatelskiej Dariusza Jońskiego odpowiedzi na wniosek o ujawnienie informacji publicznej o zarobkach byłych szefów Telewizyjnej Agencji Informacyjnej.
Został zapytany, na jakiej podstawie premier mówi, że będzie można odebrać im te pieniądze.
- Trwają analizy prawne. Oczywiście jeśli coś działo się bezprawnie, jeśli były jakieś pozorne umowy, zwłaszcza ta podwójność działania, że z jednej strony ktoś był zatrudniony, miał umowę, z drugiej strony jego firma otrzymywała środki, właściwie nie wiadomo za co, to wszystko zostanie zbadane. Czy na drodze cywilnej, czy w jakikolwiek inny sposób, czy zarzutów karnych, czy skarbowych, wszystko to będzie wyjaśnione - powiedział.
- Wszyscy muszą mieć świadomość, ci którzy dzisiaj są przy władzy i ci, którzy byli przy władzy i ci, którzy pełnili najważniejsze funkcje z poparciem władzy w mediach rządowych, że zostaną rozliczeni. Na koniec oceni to sąd. Bez względu na to jak ważni byli, będą podlegali temu samemu prawu, co wszyscy - dodał.
W piątek Donald Tusk prawdopodobnie ponownie odnosząc się do wysokości zarobków szefów Telewizji Polskiej (TVP) napisał na platformie X: "Niektórzy zarabiali CZTERDZIEŚCI RAZY więcej od nauczycieli czy pielęgniarek. A lista hańby jest znacznie dłuższa. Czy pójdą na czele Marszu Milionerów Kaczyńskiego? Raczej nie. Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak (pisownia oryginalna - red.)"
CZYTAJ TAKŻE: Milionerzy z TVP >>>
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24