Mecenas Giertych powiedział, że znalazł się w łazience w mieszkaniu razem z agentem i następnie, cytuję: on coś zrobił, straciłem przytomność i nie wiem, co się dalej stało - opowiadała w rozmowie z TVN24 Hanna Machińska, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, relacjonując swoją rozmowę z zatrzymanym mecenasem.
Adwokatowi Romanowi Giertychowi, biznesmenowi Ryszardowi K. i innym osobom przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia i wyprowadzenia w latach 2010-2014 ze spółki deweloperskiej kwoty około 92 milionów złotych - przekazała w komunikacie poznańska prokuratura. Giertych został w czwartek zatrzymany przez CBA, zemdlał w trakcie przeszukania jego domu i trafił do szpitala.
"Stan zdrowia jest bardzo poważny"
Hanna Machińska, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich opowiedziała w rozmowie z TVN24 o tym, jak wyglądała jej rozmowa z Romanem Giertychem, do której doszło w szpitalu.
- Dostałam zezwolenie prokuratury pierwotnie na rozmowę z panem mecenasem Giertychem w towarzystwie agentów CBA, jednakże upierałam się, że nasz mandat jest taki, że mogę z nim rozmawiać bez obecności osób trzecich. Więc były dwa spotkania: pierwsze spotkanie w obecności CBA - relacjonowała.
- Uważam, że stan zdrowia jest bardzo poważny. Mecenas Giertych wskazał, że nie pamięta mnie, mimo że znaliśmy się z różnych konferencji (...) Kiedy przedstawiłem się i podałam nazwisko, powiedział: bardzo panią przepraszam, ale nie pamiętam. I za chwilę zapadł w taki półsen - opowiadała.
Stwierdziła, że "jest zdecydowanie człowiekiem ciężko chorym".
- Następnie, kiedy jeszcze raz weszłam do mecenasa Giertycha i powiedziałam, kim jestem, mecenas Giertych przypomniał sobie nazwisko Rzecznika Praw Obywatelskich. Poprosiłam go o przedstawienie sytuacji, która się zdarzyła - mówiła dalej.
- Powiedział, że zdarzyła mu się sytuacja niesłychana, że nigdy w życiu nie zemdlał, że znalazł się w łazience w mieszkaniu razem z agentem i następnie, cytuję: on coś zrobił, straciłem przytomność i nie wiem, co się dalej stało. Obudziłem się dopiero w szpitalu - mówiła.
"Cała sprawa związana z zatrzymaniem Romana Giertycha pokazuje opresyjną siłę państwa"
- Następnie powiedział, że użyto wobec niego kajdanek. I tutaj dochodzimy do bardzo poważnej sprawy. Bo w naszym odczuciu to jest karygodne nadużycie środków przymusu bezpośredniego - oceniła Machińska.
Jak mówiła, "cała sprawa związana z zatrzymaniem Romana Giertycha pokazuje opresyjną siłę państwa". - Pan mecenas Giertych na pewno stawiłby się na każde wezwanie prokuratury, nie było potrzeby zastosowania tak opresyjnych środków - stwierdziła.
"Państwo nie ma prawa stosować środków opresyjnych"
Machińska powiedziała, że w odczuciu biura RPO Giertych jest "w bardzo dobrych lekarskich rękach". - Niemniej jednak jest człowiekiem, który wymaga w tej chwili hospitalizacji, spokoju i w żadnym razie żadnych działań opresyjnych - zaznaczyła.
Zastępca RPO przyznała, że "po raz pierwszy w życiu widzi sytuację, w której osobie tak ciężko chorej stawia się zarzuty". Pytana, czy w takim stanie komukolwiek powinny być stawiane zarzuty, odpowiedziała, że "nie wyobraża sobie, żeby pan mecenas w ogóle rozumiał, co się do niego mówi i jakiego rodzaju są to zarzuty".
- Byłam (w kontakcie z Gierychem - red.) w krótkim czasie po tej całej historii z udziałem prokuratora. W żadnym razie pan mecenas nie stwarzał (wrażenia - red.) osoby, która udaje. To człowiek ciężko chory w tej chwili - powtórzyła. - Należy mu się spokój i wsparcie. My ze swojej strony będziemy oceniali sytuację - oświadczyła.
Machińska mówiła także, że niepokój wzbudziła nieznajomość przez prokuratora ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich, której przepisy pozwoliły jej na rozmowę w cztery oczy z Giertychem, bez udziału osób trzecich. - Jest szereg spraw, które na spokojnie w biurze rzecznika będziemy analizowali, od pierwszego momentu zatrzymania, ponieważ jest to kwestia godnego traktowania każdej osoby zatrzymanej - zwróciła uwagę.
- Nie wyobrażam sobie, żeby dzisiaj, na podstawie tego, co widziałam, żeby można było w sposób pełni komunikatywny rozmawiać z panem mecenasem Giertychem. To sytuacja bardzo poważna - podkreśliła. - Chciałabym podkreślić, że dziś za bezpieczeństwo odpowiada państwo. Państwo nie ma prawa stosować środków opresyjnych. Państwo ma stosować środki proporcjonalne i nie ma prawa w taki sposób traktować po to, aby zyskać może dodatkową sensację. Tu nie ma żadnej sensacji - tłumaczyła.
Zastępca RPO podkreśliła, że biuro "nie wkracza w kwestię procedury prawnej", a "mówi o właściwym traktowaniu" Romana Giertycha. Zapowiedziała, że stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie będzie przygotowywane.
"Nie widzieli go przed wydaniem tej opinii na oczy"
Przesłuchanie Giertycha rozpoczęło się w piątek około godziny 16. Po godzinie jego adwokat informował, że wciąż trwa. Pełnomocnicy mecenasa rozmawiali przed szpitalem z dziennikarzami. Adwokat Jakub Wende stwierdził, że zarówno z jego obserwacji, jak i z informacji od lekarzy wynika, że stan zdrowia jego klienta "na pewno nie może być nazwany stanem dobrym". Dodał, że "właściwie przez cały dzień" mecenas był nieprzytomny. - Odzyskiwał świadomość na bardzo krótkie okresy, typu kilkunastu-kilkudziesięciu sekund - dodał.
- To, że w ogóle doszło do przedstawienia zarzutów było możliwe wyłącznie dlatego, że prokuratura dysponuje opinią biegłych, lekarzy, którzy nie badając pana mecenasa Giertycha wydali opinię o tym, że on może brać udział w czynnościach procesowych. Nie widzieli go przed wydaniem tej opinii na oczy - mówił adwokat Giertycha. - W momencie, kiedy pani prokurator odczytywała zarzuty nasz klient był nieprzytomny. Nie wiem z jakiego powodu, ale z całą pewnością nie było z nim żadnego kontaktu. To była czynność nie spełniająca standardów, jakie powinny być zapewnione osobie, której się ogłasza zarzuty - relacjonował Wende.
Mec. Wende wielokrotnie podkreślał, że Roman Giertych nie słyszał, "jakie ma zarzuty i nie mógł powiedzieć, czy je zrozumiał, czy się do nich przyznaje czy nie oraz nie miał możliwości złożenia wyjaśnień".
Stwierdził, że z informacji od lekarzy ze szpitala wynika, że "diagnostyka jest w trakcie", co oznacza, że "dokumentacja medyczna, którą dysponowali biegli jest dokumentacją niepełną". - Zaplanowane są kolejne badania, w tym w poniedziałek, więc jak można dzisiaj powiedzieć cokolwiek pewnego na temat stanu zdrowia, kiedy zdiagnozowane już dzisiaj schorzenia wskazują na to, że efekty pewnych zdarzeń, które miały miejsce wczoraj, mogą być w badaniach widoczne dopiero za 48 do 72 godzin - poinformował Wende.
Wende: podpisy biegłych niezwiązanych ze szpitalem
Drugi pełnomocnik Giertycha, adwokat Paweł Pietkiewicz powiedział, że opinia biegłych, którzy wydali zgodę na przesłuchanie jest "wyjątkowo lakoniczna i właściwie ogranicza się do kilku zdań bardzo ogólnikowych". Wende dodał, że pod opinią podpisała się trójka biegłych niezwiązanych ze szpitalem, powołanych przez prokuraturę regionalną w Poznaniu.
Wende powiedział, że kiedy po raz pierwszy wszedł dziś do pokoju mecenasa Giertycha w szpitalu, to otworzył on oczy, ale "z całą pewnością go nie poznał". Za drugim razem, kiedy wyraźnie się przedstawił, Giertych miał odpowiedzieć "aaa, Kuba". - Jestem przekonany, że pan mecenas Giertych jest w takim stanie zdrowia, że po prostu nie bardzo wie, co się dzisiaj dzieje - dodał.
Zaznaczył, że nigdy nie spotkał się z taką sytuacją. - Do dzisiaj nie spodziewałem się, że w ogóle jest to możliwe - mówił Wende. - To jest naruszenie absolutnie podstawowych standardów, praw obywatela, praw człowieka, to woła naprawdę o pomstę do nieba - ocenił. Pełnomocnik podejrzanego pytany, czy obrona zamierza podejmować kroki prawne powiedział, że "wszystko zależy od tego jak zachowa się prokuratura". Mec. Wende dodał, że chodzi m.in. o decyzję prokuratury w kwestii ewentualnych środków zapobiegawczych wobec Giertycha, czyli np. skierowania wniosku o tymczasowe aresztowanie. Stwierdził również, że będą składać zażalenie na samo zatrzymanie oraz środki odwoławcze związane ze sposobem przeprowadzenia przeszukań w domu mecenasa Giertycha oraz jego kancelarii.
Pytany o wydarzenia, które miały miejsce w domu Giertycha, Wende odpowiedział, że "mecenas Giertych w obecności agenta CBA poszedł do łazienki i tam stracił przytomność". - To jest wszystko, co wiemy - zaznaczył.
Córka Giertycha: widziałam się z nim na krótką chwilę, był nieprzytomny
Przed szpitalem z mediami rozmawiała także córka Giertycha, Maria. Przekazała, że rodzina zdecydowała, iż nie będzie przekazywać opinii publicznej szczegółowych informacji na temat zdrowia jej taty. - Miałam okazję widzieć się z nim na krótką chwilę, był wtedy nieprzytomny - powiedziała.
- Ojciec od początku uważał, że sprawa ma charakter polityczny, jest to zemsta ze jego działalność. Powtarzał, że ma nadzieję, że to bezprawie, które się dzieje wobec niego i całej naszej rodziny doprowadzi do upadku reżimu Jarosława Kaczyńskiego - przywołała słowa ojca.
Dopytywana, w jakiej sytuacji jej tata zemdlał, Giertych odpowiedziała, że "w tej sprawie nic więcej nie wiadomo" i że to "sytuacja na pewno niepokojąca".
Żaryn: stan Giertycha pozwala na prowadzenie dalszych czynności
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn przekazał tego dnia, że to pytanie do prokuratury, jak zaplanowane są dalsze działania.
Dopytywany o stan zdrowia Giertycha, Żaryn powiedział, że opiera się na opinii biegłego. - To lekarze ocenili, że stan zdrowia Romana G. pozwala postawić mu zarzuty. Ten stan pozwala również na prowadzenie dalszych czynności - zaznaczył.
Żaryn pytany był także o słowa zastępcy RPO Hanny Machińskiej, która krytycznie odniosła się do przesłuchiwania Giertycha przy jego obecnym stanie zdrowia. - My w tej sprawie bazujemy na formalnej opinii przygotowanej na potrzeby śledztwa na podstawie opinii powołanego w tej sprawie biegłego lekarza. Na razie mowa o działaniach związanych z postawieniem zarzutów - odpowiedział. - Bazujemy na dokumentach formalnych, przygotowanych przez uprawnione osoby - dodał.
Powiedział, że według jego informacji opinię tę przygotowała nie jedna osoba, a grupa biegłych. Po szczegóły na ten temat odesłał do prokuratury, bo to na jej zlecenie została przygotowana opinia.
Żaryn pytany był także o zastosowanie kajdanek wobec Giertycha i o to, czy w tym wypadku nie wystarczyłoby wezwanie na przesłuchanie. - To działanie, które jest rutynowe wobec podejrzanego, który ma usłyszeć zarzuty - odpowiedział.
Poinformował także, że od chwili postawienia zarzutów, śledczych nie wiążą już żadne terminy. Wcześniej prokuratura miała 48 godzin, aby przedstawić Giertychowi zarzuty.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24