Rolnicy rozcierają zboże i ręce załamują, bo ciągle pada. Wypatrywanie słońca, dwóch dni suchych, żeby zboże zebrać. Choć suche zapowiadają się miesiące.
- Jeżeli u kogoś zalega zboże z ubiegłego roku i ma dosypać zboże mokre to nie wiadomo, co z tym zrobi - powiedział Andrzej Sobociński, rolnik z Żuław.
A zboża z zeszłego roku wciąż zalega kilka milionów ton. To efekt kryzysu związanego z zalewem polskiego rynku ukraińskimi plonami. Gorączkowo wysupłano miliardy na rekompensaty dla rolników. Z Komisją Europejską wynegocjowano embargo, ale to kończy się za miesiąc i tydzień.
Pytanie, co dalej, członkowie Kółek Rolniczych postanowili zadać ministrowi rolnictwa, bo działania uznają za niewystarczające. - Rząd prowadzi wewnętrznie sprzeczną politykę, bo raz wyraża w stosunku do Unii Europejskiej nadzieję i żądanie uregulowania rynków rolnych, a z drugiej strony, jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości czy inne uregulowania, nie uznają Unii Europejskiej. To jest paranoja, w jaką popadł rząd Morawieckiego - ocenił Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników i Organizacji Rolniczych.
"Telus tworzy warunki, ale nie ma wsparcia obozu rządowego, a szczególnie prezydenckiego"
O ministrze Telusie rolnicy zdanie mają niejednoznaczne, ale doceniają, ze chce rozmawiać. I podobno rozmawia również na forum unijnym. Minister oświadczył, że po 15 września ukraińskie zboża nie zaleje polskiego rynku. - Mamy porozumienie pięciu krajów, ale ja bym chciał, żeby to było polubownie załatwione, żeby to była decyzja unijna. Byłoby to dużo lepsze - stwierdził.
To prawda, byłoby. Tylko, żeby to przeprowadzić, trzeba prowadzić zmasowaną kampanię dyplomatyczną. Przekonać kraje nieprzekonane do tego, żeby to cała wspólnota była odpowiedzialna za logistykę dostaw ukraińskich zbóż do całej Europy, a nie tylko krajów frontowych.
- Na tej debacie, gdzie reprezentowałem pięć krajów, takich przeciwników nie było za wielu. Była większość takich ludzi, którzy rozumieją sytuację - mówił Telus.
- Osobiście uważam, że Telus tworzy warunki, ale nie ma wsparcia obozu rządowego, a szczególnie prezydenckiego - stwierdził Serafin. Tu mowa o poprzedniku Roberta Telusa - patrząc dwóch ministrów wstecz.
Jan Krzysztof Ardanowski, dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy, nie gryzie się w język. - Nie da się ludziom dłużej wmawiać, że wszystkiemu jest winny Putin, bo to nie on sprowadzał zboże z Ukrainy, ale polskie firmy, które na tym zarobiły parę miliardów złotych. Tymczasem chłopi te parę miliardów stracili i teraz trzeba ich ratować z budżetowej kasy - oświadczył Ardanowski dla "Wprost".
Pytania o listy firm, brak odpowiedzi
Listy tych firm domagała się Agrounia, która przed dwoma tygodniami siłą wkroczyła do resortu rolnictwa. Ale - i tu przechodzimy do braku wsparcia reszty rządu - zaplecze polityczne ministra mu nie pomaga. Skarbówka listy ujawnić nie chce, bo zasłania się tajemnicą skarbową, która jednak nie obowiązywała choćby w listopadzie wojewody pomorskiego - również urzędnika rządu. Kolejne spotkanie z Agrounią miało się odbyć w tym tygodniu, ale chyba nie dojdzie do skutku.
- Ja w tej chwili nie mam rozwiązania, jeśli chodzi o listy i w tej chwili nie mam się z czym spotkać, bo nic im nie obiecam - powiedział w środę Telus.
Stan obecny jest więc taki, że minister Telus lubi rozmawiać. Ale konkretów, których rolnicy wypatrują jak słońca w te deszczowe żniwa, brak. A wybory za nieco ponad 60 dni.
Autorka/Autor: Maciej Warsiński
Źródło: TVN24