Co, jeśli Unia Europejska zniesie embargo na ukraińskie zboże, które kończy się dokładnie 15 września? Rolnicy zadają to pytanie ministrowi Robertowi Telusowi. Szef resortu rolnictwa mówi, że Polska wprowadzi własny zakaz wspólnie z koalicją przyfrontowych państw. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Rolnicy rozcierają zboże i ręce załamują, bo ciągle pada. Wypatrywanie słońca, dwóch dni suchych, żeby zboże zebrać. Choć suche zapowiadają się miesiące.
- Jeżeli u kogoś zalega zboże z ubiegłego roku i ma dosypać zboże mokre to nie wiadomo, co z tym zrobi - powiedział Andrzej Sobociński, rolnik z Żuław.
A zboża z zeszłego roku wciąż zalega kilka milionów ton. To efekt kryzysu związanego z zalewem polskiego rynku ukraińskimi plonami. Gorączkowo wysupłano miliardy na rekompensaty dla rolników. Z Komisją Europejską wynegocjowano embargo, ale to kończy się za miesiąc i tydzień.
Pytanie, co dalej, członkowie Kółek Rolniczych postanowili zadać ministrowi rolnictwa, bo działania uznają za niewystarczające. - Rząd prowadzi wewnętrznie sprzeczną politykę, bo raz wyraża w stosunku do Unii Europejskiej nadzieję i żądanie uregulowania rynków rolnych, a z drugiej strony, jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości czy inne uregulowania, nie uznają Unii Europejskiej. To jest paranoja, w jaką popadł rząd Morawieckiego - ocenił Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników i Organizacji Rolniczych.
"Telus tworzy warunki, ale nie ma wsparcia obozu rządowego, a szczególnie prezydenckiego"
O ministrze Telusie rolnicy zdanie mają niejednoznaczne, ale doceniają, ze chce rozmawiać. I podobno rozmawia również na forum unijnym. Minister oświadczył, że po 15 września ukraińskie zboża nie zaleje polskiego rynku. - Mamy porozumienie pięciu krajów, ale ja bym chciał, żeby to było polubownie załatwione, żeby to była decyzja unijna. Byłoby to dużo lepsze - stwierdził.
To prawda, byłoby. Tylko, żeby to przeprowadzić, trzeba prowadzić zmasowaną kampanię dyplomatyczną. Przekonać kraje nieprzekonane do tego, żeby to cała wspólnota była odpowiedzialna za logistykę dostaw ukraińskich zbóż do całej Europy, a nie tylko krajów frontowych.
- Na tej debacie, gdzie reprezentowałem pięć krajów, takich przeciwników nie było za wielu. Była większość takich ludzi, którzy rozumieją sytuację - mówił Telus.
- Osobiście uważam, że Telus tworzy warunki, ale nie ma wsparcia obozu rządowego, a szczególnie prezydenckiego - stwierdził Serafin. Tu mowa o poprzedniku Roberta Telusa - patrząc dwóch ministrów wstecz.
Jan Krzysztof Ardanowski, dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy, nie gryzie się w język. - Nie da się ludziom dłużej wmawiać, że wszystkiemu jest winny Putin, bo to nie on sprowadzał zboże z Ukrainy, ale polskie firmy, które na tym zarobiły parę miliardów złotych. Tymczasem chłopi te parę miliardów stracili i teraz trzeba ich ratować z budżetowej kasy - oświadczył Ardanowski dla "Wprost".
Pytania o listy firm, brak odpowiedzi
Listy tych firm domagała się Agrounia, która przed dwoma tygodniami siłą wkroczyła do resortu rolnictwa. Ale - i tu przechodzimy do braku wsparcia reszty rządu - zaplecze polityczne ministra mu nie pomaga. Skarbówka listy ujawnić nie chce, bo zasłania się tajemnicą skarbową, która jednak nie obowiązywała choćby w listopadzie wojewody pomorskiego - również urzędnika rządu. Kolejne spotkanie z Agrounią miało się odbyć w tym tygodniu, ale chyba nie dojdzie do skutku.
- Ja w tej chwili nie mam rozwiązania, jeśli chodzi o listy i w tej chwili nie mam się z czym spotkać, bo nic im nie obiecam - powiedział w środę Telus.
Stan obecny jest więc taki, że minister Telus lubi rozmawiać. Ale konkretów, których rolnicy wypatrują jak słońca w te deszczowe żniwa, brak. A wybory za nieco ponad 60 dni.
Źródło: TVN24