Ciało Artura Hajzera zostanie pochowane pod szczytem Gaszerbrumu I (8068 m) w Karakorum. - Artur pozostanie na zawsze w ukochanych górach - informuje rodzina tragicznie zmarłego himalaisty.
O pochówek zadba Marcin Kaczkan, który schodząc 7 lipca kuluarem japońskim, widział spadającego Artura Hajzera. Po zejściu, w pobliżu obozu drugiego na 6400 m, zidentyfikował zwłoki. Te wiadomości przekazał z bazy (5200 m) pod Gaszerbrum I (8068 m) Januszowi Majerowi, który od wielu lat współpracował z wybitnym alpinistą i himalaistą. - Ceremonia pochówku odbędzie się w najbliższych dniach, kiedy pozwolą na to warunki atmosferyczne. Wczoraj powyżej bazy padał śnieg. Ze Skardu dojdą tragarze, czterech, może pięciu, którzy z Kaczkanem będą się wspinać do obozu drugiego. W jego okolicach spocznie Artur Hajzer - poinformował 66-letni Majer, alpinista i podróżnik.
Tragiczna wyprawa
W niedzielę 7 lipca Hajzer i Kaczkan wyszli z obozu trzeciego (7150 m) z zamiarem zdobycia szczytu. Na wysokości 7600 m, z powodu silnego wiatru, przerwali atak, zawrócili do "trójki" i rozpoczęli zejście do obozu drugiego. - Na ścianie Artur był nad Marcinem. Pogoda znacznie się pogorszyła, była słaba widoczność. Silny wiatr miotał śniegiem. Gdy Artur utracił kontakt wzrokowy z Marcinem, przypuszczał, że odpadł od ściany. Tymczasem on schodził i w pewnym momencie zobaczył spadające ciało. Gdy zszedł na dół kuluaru, nie miał już wątpliwości, że był to Hajzer. Jego ciało leży 15-20 minut drogi od obozu drugiego - przypomniał treść rozmowy z Kaczkanem Majer, wiceprezes Polskiego Związku Alpinizmu w latach 1987-1993. Hajzer, który 28 czerwca skończył 51 lat, inicjator projektu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, i 38-letni Kaczkan, pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, zamierzali zdobyć Gaszerbrum I (8068 m), a po nim Gaszerbrum II (8035 m).
Autor: LZ//tka / Źródło: PAP