Minister zdrowia podpisał kontrowersyjne rozporządzenie, które zdaniem opozycji ma na celu stworzenie "rejestru ciąż". - Po co takie regulacje, dlaczego w tym momencie? - pytała w "Kropce nad i" posłanka PSL Urszula Pasławska. Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej wyraziła obawę, że nowe przepisy sprawią, iż kobiety "mogą być oskarżane o aborcję w momencie, kiedy poronią". - A potem słyszymy, że to jest polityka demograficzna - dodała.
Minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał w piątek rozporządzenie, zgodnie z którym katalog danych zbieranych przez personel medyczny został rozszerzony między innymi o alergie, grupę krwi i ciążę. Projekt tych zmian od początku wzbudzał ogromne kontrowersje, według opozycji i części organizacji społecznych rozporządzenie ma na celu stworzenie "rejestru ciąż".
Do tej sprawy odniosły się we wtorek w "Kropce nad i" posłanka Polskiego Stronnictwa Ludowego Urszula Pasławska i Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Pasławska o milionach kobiet "niewidzialnych dla systemu"
- Zadaję sobie pytanie, po co takie regulacje, dlaczego w tym momencie? Odpowiedź jest chyba jednoznaczna: stary kawaler ma stare metody - zawsze, kiedy jest problem, odwraca uwagę, wrzucając temat światopoglądowy albo antykobiecy - skomentowała Urszula Pasławska.
Jak dodała, "tym razem koło ratunkowe podał mu minister Niedzielski, który absolutnie nie rozumie, o co chodzi kobietom, absolutnie nie wie, co się dzieje, jeżeli chodzi o medycynę i wsparcie kobiet".
- Dzisiaj kobiety na wsi nie mają dostępu do ginekologa. Trzy miliony kobiet w Polsce nie chodzi do ginekologa. Były takie badania, które pokazują, że w województwach mazowieckim, podlaskim i lubelskim 70 procent gmin nie ma gabinetu ginekologicznego. To są problemy, które są ważne dla kobiet i w taki sposób należy wesprzeć kobiety, które są dzisiaj niewidzialne dla systemu - mówiła posłanka PSL.
Wymieniała, że "miliony kobiet, których dzisiaj system nie widzi, to kobiety, które starają się o dziecko, a nie mają pieniędzy na in vitro, to kobiety po poronieniach, kobiety bez pomocy ginekologicznej, to kobiety niewidzialne dla rynku pracy". - To są dzisiaj wyzwania, którymi powinniśmy się zająć, a nie odwracaniem uwagi - powiedziała.
Nowacka: dziewczyny mogą być oskarżane o aborcję w momencie, kiedy poronią
- To jest znowu próba kontrolowania i to w tym newralgicznym momencie życia - oceniła Barbara Nowacka. - W normalnym kraju też byśmy się zaniepokoili, po co znowu rządzący zbierają kolejne nasze bardzo osobiste dane. Gromadzenie danych przez państwo zaczyna budzić wątpliwości. W kraju, w którym do tych danych zaraz będzie miał wgląd pan (minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew - red.) Ziobro, a przez niego różne fanatyczne organizacje, spowoduje, że wiele młodych kobiet do ginekologa nie pójdzie - oceniła posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Jak mówiła, "dziewczyny mogą być oskarżane o aborcję w momencie, kiedy poronią". Jej zdaniem zwyczajnie "będą się bały". - A potem słyszymy, że to jest polityka demograficzna - dodała.
Nowacka: aborcja powinna być bezpieczna i legalna do 12. tygodnia
Rozmówczynie Moniki Olejnik były również pytane o kwestie aborcji. - Przede wszystkim trzeba wrócić do kompromisu aborcyjnego, który miał swoje wady, ale był najbardziej akceptowalny przez społeczeństwo - odparła Pasławska. Zaznaczyła jednak, że "to jest bardzo trudne w świetle wyroku Trybunału Konstytucyjnego".
- Skupić się należy na realnych problemach kobiet, Państwo PiS-u przyjęło zasadę kontroli, zakazów i nakazów. My mamy inną propozycję, chcemy wspierać, motywować kobiety. Dzisiaj kobieta jest obarczona jakimiś ryzykami, zakazami, a nie ma żadnego systemu wsparcia. Kobieta, która zachodzi w ciążę, zostaje zupełnie sama - mówiła posłanka. Zwróciła uwagę, że większość kobiet leczy się prywatnie, bo tam jest lepszy sprzęt i łatwiejszy dostęp do lekarzy.
- Aborcja powinna być bezpieczna i legalna do 12. tygodnia (ciąży - red.) - oznajmiła Nowacka. Jak dodała, jej ugrupowanie będzie głosowało za takim projektem ustawy, bo - jak oceniła - "to jest sprawiedliwe rozwiązanie". - Nie jesteśmy gorsze i głupsze od Niemek i Francuzek - stwierdziła. Jak mówiła, jeżeli rządzący chcą podwyższyć dzietność, to powinni to robić "nie 'rejestrem ciąż' i opowieściami o tym, jak jest wspaniale, tylko programem mieszkaniowym, który działa, i programem pomocy, zabezpieczeń, żłobkami, przedszkolami".
"Komisja Europejska nie da się tak łatwo oszukać"
We wtorek w Parlamencie Europejskim doszło do debaty na temat polskiego Krajowego Planu Odbudowy. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że zatwierdzenie tego planu wiąże się w szczególności "z wyraźnymi zobowiązaniami Polski w zakresie niezależnego wymiaru sprawiedliwości". - Zapewniam, że żadne pieniądze nie zostaną wypłacone, dopóki nie dojdzie do zrealizowania tych reform - dodała.
- Komisja Europejska wcale nie da się tak łatwo oszukać. Dosyć jasno powiedziała to pani Ursula von der Leyen, do której przyszli, swoją drogą kuriozalne, prezydent i premier, na jednej konferencji. Ja rozumiem, że prezydent tam poszedł, żeby trochę odtrąbić swój sukces, to teraz musi tego sukcesu dopilnować. Jeżeli ta ustawa będzie w kształcie niezadowalającym, to powinien też wywrzeć jakąś presję - powiedziała Barbara Nowacka. Według niej, jeżeli poprawki Senatu do ustawy o Sądzie Najwyższym zostaną odrzucone, "wtedy tak na dobrą sprawę rządzący decydują, że nie przyjmujemy kamieni milowych, nie przyjmujemy KPO".
- My jako opozycja zrobiliśmy w tej sprawie wszystko, by odblokować te pieniądze dla Polski. Jeżeli PiS podejmie decyzję, że odrzuca poprawki idące zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej, to sami sobie wystawiają świadectwo, to znaczy, że będą głosować przeciwko KPO - stwierdziła posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Zdaniem Urszuli Pasławskiej "dzisiejsza debata w Parlamencie Europejskim ostudziła urzędników unijnych, którzy byli nastawieni na kompromis". W jej ocenie rządzący "nie spieszą się z realizowaniem nie tylko kwestii dotyczących praworządności". - Tam są inne ambitne cele - wskazała. Przywołała słowa wiceministra finansów Artura Sobonia, który powiedział, że tak naprawdę te pieniądze będą nam potrzebne w 2023-2024 roku. - Czyli wcale nie zamierzają się spieszyć - komentowała.
- My nie oczekujemy od premiera Morawieckiego niczego innego niż tego, do czego się zobowiązał. Myślę, że presja będzie też bardzo duża, by Polska się cofnęła. Bo jeżeli nie zakontraktujemy 70 procent (środków z Krajowego Planu Odbudowy - red.) do końca roku, to po prostu będziemy tracić te pieniądze - zauważyła posłanka PSL.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24