Wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski, odpowiedzialny w resorcie za Fundusz Sprawiedliwości, odpowiadał w czwartek na krytyczny wobec tego funduszu raport Najwyższej Izby Kontroli. Zarzucał prezesowi NIK, że "wykorzystuje tę instytucję do walki politycznej i próby obrony siebie przed zarzutami". - To zatrważający dowód braku elementarnej rzetelności Izby - przekonywał. Komunikat w tej sprawie wydało także Ministerstwo Sprawiedliwości, które stwierdziło, że raport "nie spełnia podstawowych norm rzetelności".
W czwartek Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła wyniki kontroli Funduszu Sprawiedliwości, zarządzanego przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, który powstał, by pomagać ofiarom przestępstw. Kontrolerzy przedstawili szereg zarzutów dotyczących sposobu udzielania przez ministra dotacji. Według NIK przez brak dostatecznego nadzoru powstały "mechanizmy korupcjogenne" i przypadki konfliktu interesów. Jak wyliczyli kontrolerzy, łączna wartość "środków wydatkowanych niezgodnie z przepisami, niecelowo, niegospodarnie lub nierzetelnie wyniosła ponad 280 milionów złotych".
Po południu w czwartek konferencję prasową zorganizował Romanowski. - Raport NIK jest szokującym dowodem, ale nie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. To zatrważający dowód braku elementarnej rzetelności NIK - przekonywał.
- Szkoda, że prezes NIK (Marian Banaś - red.) wykorzystuje tę instytucję do walki politycznej i próby obrony siebie przed prokuratorskimi zarzutami - dodał Romanowski.
"Pośrednią pomocą dla osób pokrzywdzonych przestępstwem jest wyposażanie strażaków"
Pytany przez dziennikarkę TVN24 o kwotę 280 milionów "wydatkowanej niezgodnie z przepisami" odpowiedział, że "obejmuje ona przede wszystkim wydatki na ochotnicze straże pożarne, na sprzęt ratujący życie i zdrowie oraz na szpitale".
- Kwestionuje to Najwyższa Izba Kontroli, a my to odrzucamy. Uważamy, że pośrednią pomocą dla osób pokrzywdzonych przestępstwem jest wyposażanie strażaków ochotników w sprzęt i szpitali w sprzęt, który ma ratować życie osób, które są ofiarami wypadków komunikacyjnych, czy innych przestępstw - mówił wiceminister.
Przekonywał, że "nie są to działania arbitralne". - Każdorazowo ich podstawą jest - jeżeli chodzi o ochotnicze straże pożarne - opinia komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej, a jeżeli chodzi o szpitale - opinie lekarzy wojewódzkich, specjalistów - powiedział.
Romanowski dodał, że "pokazane w raporcie i na konferencji powiązana rodzinne były powiązaniami nie między instytucją, która uzyskuje środki a Ministerstwem Sprawiedliwości, tylko w ramach tych instytucji". - Żadne przepisy prawa nie zakazują tego typu działań - powiedział.
Ministerstwo Sprawiedliwości: raport NIK nie spełnia podstawowych norm rzetelności
Swoje stanowisko w sprawie raportu NIK Ministerstwo Sprawiedliwości wyraziło także w komunikacie dostępnym na stronie internetowej resortu.
Zdaniem ministerstwa "informacja o wynikach kontroli zawiera w wielu miejscach nieprawdziwe dane, wnioski niepoparte faktami, stanowiska wykraczające poza kompetencje NIK oraz insynuacje zdarzeń, które w rzeczywistości nie miały miejsca".
"Kontrolerzy NIK zarzucili m.in. Funduszowi Sprawiedliwości, że 'dowolność i uznaniowość w podejmowaniu decyzji o udzielaniu dofinansowania ze środków Funduszu Sprawiedliwości sprzyja powstawaniu mechanizmów korupcjogennych'. NIK nie zdefiniował jednak rzekomych 'mechanizmów korupcjogennych', nie opisał, czym są i na czym konkretnie miałyby polegać w przypadku Funduszu Sprawiedliwości. W żadnym miejscu nie wskazano jakichkolwiek działań Funduszu, które skutkowałyby korupcją. Posłużenie się tak ogólnikowym stwierdzeniem jest rażącym przykładem insynuacji i nadużyciem obliczonym wyłącznie na uzyskanie efektu medialnego" - czytamy w komunikacie.
Według ministerstwa NIK błędnie prezentuje "faktyczną wartość środków Funduszu Sprawiedliwości, przeznaczonych na pomoc ofiarom przestępstw, umniejszając ją ponad dwukrotnie". "Faktyczna kwota dotacji przyznana ze środków Funduszu na zadania związane z pomocą osobom pokrzywdzonych w okresie od 2018 do 2020 roku to ponad 486 mln zł, a nie jak w wskazał NIK - 228,5 mln zł. Ministerstwo Sprawiedliwości nie zna powodów, dla których NIK pominął przekazanie ponad 250 mln zł na zadania związane z pomocą osobom pokrzywdzonym" - napisano.
"NIK zarzuca też kierownictwu Ministerstwa Sprawiedliwości, że nie starało się zwiększyć zatrudnienia do odpowiedniej obsługi Funduszu Sprawiedliwości. W rzeczywistości ministerstwo roku zabiegało o środki na wynagrodzenia dla dodatkowych pracowników obsługujących Fundusz. Taką możliwość zablokował w 2019 r. ówczesny Minister Finansów Marian Banaś, który teraz, już jako prezes NIK, czyni z tego zarzut" - zwraca uwagę resort.
Ministerstwo Sprawiedliwości "sprzeciwia się również próbom odbierania przez NIK ofiarom przemocy prawa do korzystania z bezpłatnego wsparcia". "W raporcie NIK zarzucono Funduszowi, że beneficjentem pomocy świadczonej ze środków Funduszu była osoba zaangażowana w realizację tego zadania. Ministerstwo podkreśla, że chodziło o osobę pierwszego kontaktu pracującą w ośrodku pomocy, która dostała bezpłatne wsparcie psychologiczne, bo została ciężko pobita i trafiła do szpitala. Ministerstwo Sprawiedliwości zapewnia, że wbrew stanowisku NIK bezpłatna pomoc, finansowana ze środków Funduszu Sprawiedliwości, nadal będzie udzielana każdej ofierze przestępstwa, niezależnie od jej miejsca pracy czy pozycji społecznej. Takie są bowiem nie tylko zasady działania Funduszu, ale przede wszystkim takie są prawa człowieka, na straży których stoi Ministerstwo Sprawiedliwości" - tłumaczy resort zarządzany przez Zbigniewa Ziobrę.
"NIK podważa też sens wyposażenia ze środków Funduszu ochotniczych straży pożarnych w całej Polsce w nowoczesny, profesjonalny sprzęt do ratowania zdrowia i życia ofiar wypadków, będących w świetle prawa przestępstwami drogowymi. Kontrolerzy w raporcie stwierdzają, że 'działania z wypadkami drogowymi stanowiły mniej niż 10% ogółu interwencji OSP'. Tymczasem w innym raporcie dotyczącym Funkcjonowania Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego ten sam NIK wyliczył, że takich interwencji jest ponad 50 procent. NIK nie uwzględnił w raporcie tych informacji" - twierdzą przedstawiciele ministerstwa.
Resort zarzuca instytucji kierowanej przez Mariana Banasia, że ta kwestionuje zakup dla Wojewódzkiego Szpitala im. św. Rafała w Czerwonej Górze aparatury medycznej ratującej życie ofiar wypadków, "argumentując, że… na pobliskiej drodze nie było dużo takich zdarzeń". "Kontrolerzy nie uwzględnili informacji, że do tego szpitala trafiają ranni w wypadkach z całego regionu. Nie umieścili także w swoim raporcie opinii 121 lekarzy wojewódzkich, wybitnych specjalistów, potwierdzających zasadność kupowania przez Fundusz Sprawiedliwości takiego sprzętu" - odpowiada na ten zarzut ministerstwo.
"NIK uznał też, że Fundusz Sprawiedliwości niezgodnie z prawem unieważnił część konkursów bez podania motywów takich decyzji. Ministerstwo wyjaśnia, że w przypadku 13 konkursów nie złożono ani jednej oferty, dlatego decyzja o ich unieważnieniu była oczywista" - dodano.
"Z nieznanych dla Ministerstwa Sprawiedliwości powodów NIK nie uwzględnił w końcowym raporcie wyjaśnień resortu, nie usunął oczywistych nieprawdziwych informacji, ani nie skorygował sprzecznych danych, co sprawia, że w opinii Ministerstwa Sprawiedliwości raport pokontrolny Najwyższej Izby Kontroli nie spełnia podstawowych norm rzetelności" - czytamy na zakończenie komunikatu.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fotokon/Shutterstock