Mężczyzna zmarł w poniedziałek podczas policyjnej interwencji. Według opinii biegłego, policjanci stosowali chwyt przez nieco ponad 70 sekund. To - jego zdaniem - krótki czas. - Nie można wykluczyć, że do zgonu przyczyniły się inne czynniki, o których na razie nie wiemy - powiedziała prokurator Beata Starzecka z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. W czwartek dwóch policjantów, biorących udział w interwencji, zostało zawieszonych.
Policjanci interweniowali wobec 42-letniego mężczyzny w okolicy jednego ze sklepów mieszczącego się przy ulicy Złota Góra w Radymnie w poniedziałek po godzinie 17. - Mężczyzna zmarł w czasie interwencji - przekazała wówczas redakcji Kontaktu 24 aspirant sztabowy Anna Długosz, oficer prasowy policji w Jarosławiu. O zdarzeniu jako pierwsze poinformowało RMF FM.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła na początku Prokuratura Rejonowa w Jarosławiu, jednak przejęła je Prokuratura Okręgowa w Przemyślu.
Prokuratura o obrażeniach 42-latka
W środę ciało mężczyzny zostało przebadane podczas sekcji. Jak przekazała w czwartek zastępczyni prokuratora okręgowego w Przemyślu Beata Starzecka, biegły patomorfolog stwierdził, że na ciele denata znajdują się zasinienia i zadrapania. Nie miały one jednak związku ze śmiercią 42-latka, w przeciwieństwie do odkrytych później obrażeń wewnętrznych.
- Mowa o przekrwieniu płuc, opon mózgowych i mózgu. Istotniejsze z punktu widzenia przyczyny zgonu są jednak wylewy krwawe po stronie wewnętrznej szyi, w krtani, w okolicy tarczycy oraz złamanie rożka kości gnykowej - powiedziała dziennikarzowi tvn24.pl prokurator Starzecka. - W pierwszej opinii, bezpośrednio po sekcji, biegły stwierdził, że przyczyną zgonu było zatrzymanie krążenia w mechanizmie zadławienia, które było następstwem obrażeń narządów wewnętrznych szyi. Te z kolei, w ocenie biegłego, noszą znamiona duszenia, będącego efektem użycia chwytu obezwładniającego przez policjantów - zaznaczyła prokurator.
Mimo tych ustaleń, według śledczych, na razie jest za wcześnie, by jednoznacznie uznać, że to działanie funkcjonariuszy spowodowało śmierć mężczyzny. Jak wynika z pierwszej opinii biegłego, "czas stosowania chwytu obezwładniającego był bardzo krótki, wynoszący ponad 70 sekund". - W związku z tym nie można wykluczyć, że do zgonu przyczyniły się inne czynniki, o których na razie nie wiemy, na przykład choroba, spożyte środki odurzające, leki czy alkohol - poinformowała nas Beata Starzecka. Wiceszefowa przemyskiej prokuratury zaznacza, że śledczy czekają na zlecone wyniki badań krwi.
Prokuratura: na razie nie ma podstaw do stawiania zarzutów
Dziennikarz PAP, obecny na miejscu zdarzenia, usłyszał od jednego ze świadków, że mężczyzna mieszkał w pobliżu sklepu z siostrą. Między rodzeństwem miało dojść do kłótni, w efekcie czego kobieta wezwała policję. 42-latek miał pójść do sklepu, skąd wyprowadzili go policjanci. W trakcie zatrzymania mężczyzna stracił przytomność.
Więcej szczegółów nieoficjalnie ustalił dziennikarz tvn24.pl. 42-latek miał pojawić się przed domem rodziny z siekierą, dlatego ta wezwała pomoc. Dyżurny skierował na miejsce trzy radiowozy, bo mężczyzna był już znany policji.
Agresywne zachowanie mężczyzny potwierdza przemyska prokuratura. - Co ważne, według zgłoszenia mężczyzna był agresywny, a później, podczas zatrzymania, zapierał się nogami. W trakcie schodzenia ze schodów doszło do upadku, mężczyzna leżał na policjancie, funkcjonariusz został też przez tego mężczyznę przyciśnięty do ściany budynku. Istotna była też dysproporcja w wadze i wzroście między pokrzywdzonym a funkcjonariuszami - podkreśla prokurator Beata Starzecka.
To właśnie na schodach wobec 42-latka miał być użyty chwyt obezwładniający. Policjanci zaczęli reanimować mężczyznę i wezwali karetkę. Według nieoficjalnych informacji funkcjonariusze twierdzą, że gdy przekazywali zatrzymanego załodze pogotowia, ten miał jeszcze żyć. - Na razie nie ma podstaw do stawiania zarzutów funkcjonariuszom policji - zaznacza prokurator Starzecka. Dodaje jednak, że materiał dowodowy wciąż jest uzupełniany. - Biegli sprawdzą, czy doszło do naruszenia reguł ostrożności ze strony policjantów - mówi.
Policjanci zawieszeni
Policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych zabezpieczyło monitoringi z kamer na sąsiednich kamienicach, które pomogą zweryfikować wyjaśnienia policjantów.
Jak poinformowała nas aspirant sztabowy Anna Długosz, oficer prasowy jarosławskiej policji, dwaj funkcjonariusze, którzy brali udział w interwencji, zostali w czwartek zawieszeni w czynnościach służbowych na trzy miesiące. - Wyjaśniamy szczegółowo to zdarzenie, jednak na tę chwilę - dla dobra postępowania - nie ujawniamy więcej informacji o wewnętrznych ustaleniach - dodaje Długosz.
Źródło: tvn24.pl, PAP, RMF FM, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24