Kasjerka z Centralnego Biura Antykorupcyjnego miała przeznaczać skradzione pieniądze na hazard. CBA zaprzecza, by straciło środki. Proceder prawdopodobnie był możliwy dzięki temu, że kobieta od kilku lat w kasie pracowała sama. - Złamana została podstawowa zasada dwóch par oczu, kontrolujących siebie nawzajem - mówi jeden z informatorów portalu tvn24.pl.
Według naszych informacji, to afera z brakami w kasie jest przyczyną dymisji dwóch dyrektorów kluczowych pionów CBA, o której informowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Fakt, że postępowanie w "tego rodzaju" sprawie jest prowadzone, potwierdził na poniedziałkowej konferencji sam prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Będzie rzetelne i zgodne z regułami określonymi w Kodeksie postępowania karnego - zapowiedział minister.
Prokuratura nie może znaleźć
Według naszych informacji, sprawą zajmują się śledczy z warszawskiej Prokuratury Regionalnej, czego jednak nie udało się nam dotąd potwierdzić oficjalnie. Od kilkunastu dni pytani o to prokuratorzy konsekwentnie odpowiadają, że nie są w stanie ustalić, w której dokładnie prokuraturze prowadzone jest śledztwo dotyczące nieprawidłowości w CBA. – Muszę sprawdzić, proszę o więcej czasu – mówi rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Warszawie prokurator Agnieszka Zabłocka-Konopka.
Po naszych informacjach o dymisji dwóch kluczowych dyrektorów z CBA Onet napisał, że ich odwołanie to efekt wykrycia, iż jedna z pracownic CBA wyprowadzała pieniądze z funduszu operacyjnego Biura. W sumie mogło to być nawet prawie pięć milionów złotych. Jak jednak doszło do wielomilionowego "manka" w fizycznej kasie CBA? Według naszych informacji, nieuczciwa miała się okazać kasjerka, która zajmowała się wydawaniem gotówki funkcjonariuszom.
– Musi istnieć fizyczna kasa, gdyż funkcjonariusze potrzebują gotówki na wypłaty dla swoich informatorów. Najpierw przełożeni akceptują swoimi parafami wydatki, ale w końcu trzeba je sobie fizycznie wypłacić. Funkcjonariusze w kasie mogą także rozliczyć choćby wyjazdy służbowe – tłumaczy nam jeden z byłych funkcjonariuszy.
Jeszcze trzy lata temu kasę prowadziły dwie pracownice. W czasach obecnego szefa CBA Ernesta Bejdy zmieniono wewnętrzne regulacje i w kasie zaczęła pracować tylko jedna osoba. Druga została funkcjonariuszem i zajęła się innymi sprawami. - Złamana została podstawowa zasada dwóch par oczu, kontrolujących siebie nawzajem - podkreśla ten sam nasz rozmówca, zastrzegając anonimowość.
Kobieta kradzione pieniądze miała przeznaczać na hazard, który miała uprawiać razem ze swoim mężem. Dlatego – według nieoficjalnych źródeł tvn24.pl – obydwoje zostali zatrzymani, usłyszeli w prokuraturze zarzuty karne, a następnie decyzją warszawskiego sądu zostali aresztowani.
Milczenie CBA
Mimo oficjalnych pytań CBA od dwóch tygodni nie udziela żadnych informacji na temat domniemanego "manka" w swoich finansach. Politycy opozycji w poniedziałek przed południem zapowiedzieli złożenie do marszałek Sejmu Elżbiety Witek pisma z wnioskiem "o informację prezesa Rady Ministrów, osoby nadzorującej służby specjalne, co do sytuacji w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym".
Po południu w poniedziałek Biuro opublikowało oświadczenie następującej treści: "W związku z ostatnimi publikacjami prasowymi dotyczącymi CBA informuję, że Szef CBA przedstawi sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych stosowne informacje. Jednocześnie podkreślam, że nie jest prawdą, jakoby CBA utraciło jakiekolwiek środki finansowe".
Jak to tłumaczy nasz rozmówca? - Pewne kwoty udało się zablokować u bukmacherów, stąd kierownictwo wywodzi, że nie straciło pieniędzy - mówi nasze źródło.
Wysokie emerytury
Przełożonym kasjerki był Daniel Art, który dyrektorem pionu finansów CBA był nieprzerwanie od momentu powstania tej służby. Wcześniej pracował jako stołeczny urzędnik. Pracę w służbie zaproponowali mu Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Został odwołany ze stanowiska na początku stycznia i jest już emerytem, podobnie jak dyrektor pionu bezpieczeństwa wewnętrznego, który odpowiada za tropienie nieprawidłowości w całym biurze.
- Nie zauważył całej afery wystarczająco wcześnie, by jej zapobiec bądź zdusić w zarodku - tłumaczy nasze źródło.
Obydwaj przeszli na emerytury, bez wdrażania postępowań dyscyplinarnych. To oznacza, że zachowają wysokie uposażenia emerytalne dyrektorów CBA.
Nowy szef CBA?
Sprawa może uniemożliwić szefowi CBA Ernestowi Bejdzie nominację na kolejną kadencję. Obecna kończy się w połowie lutego. - Oczekujemy pełnych informacji od szefa CBA i nadzorującego go ministra koordynatora służb specjalnych. Dotychczas członkowie komisji wiedzieli o problemie wyłącznie od dziennikarzy – podkreśla członek sejmowej speckomisji Marek Biernacki.
Zgodnie z prawem powołanie szefa CBA to wyłączna kompetencja premiera. To również premier nadzoruje funkcjonowanie służby.
1. Szefa CBA powołuje na czteroletnią kadencję i odwołuje Prezes Rady Ministrów, po zasięgnięciu opinii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Kolegium do Spraw Służb Specjalnych oraz Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych. 2. Ponowne powołanie na Szefa CBA może nastąpić tylko raz. Szef CBA pełni obowiązki do dnia powołania jego następcy. 3. Kadencja Szefa CBA wygasa w przypadku jego śmierci lub odwołania. 4. Prezes Rady Ministrów, na wniosek Szefa CBA, powołuje i odwołuje zastępców Szefa CBA po zasięgnięciu opinii Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych.
Według informacji "Pulsu Biznesu", Ernest Bejda miał się podać do dymisji, jednak nie została ona przyjęta. - Nic nie wiemy o dymisji - taką wypowiedź dziennikarz tvn24.pl usłyszał od ważnego urzędnika Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości twierdzi, że pomiędzy premierem Mateuszem Morawieckim a ministrem spraw wewnętrznych i administracji, jednocześnie koordynatorem służb Mariuszem Kamińskim nie ma pełnego zaufania. - Może stać się tak, że premier zdecyduje się wskazać własnego kandydata na nową kadencję, spoza środowiska Mariusza Kamińskiego – uważa jeden z naszych rozmówców.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CBA