Generał Roman Polko, były dowódca GROM i były p. o. szefa BBN, w "Faktach po Faktach" nie miał wątpliwości: operacja rosyjska na Krymie była przeprowadzona w bardzo przemyślany sposób.
- Przemyślana operacja. Przemyślana pod kątem tego, w jaki sposób będzie reagował Zachód i przemyślana pod kątem prawa międzynarodowego. Oficjalnie przecież wojska rosyjskie nie wkroczyły (na Krym - przyp. red.) - powiedział były dowódca GROM - Trudno tak na prawdę Rosji cokolwiek zarzucać - dodał. - Ale pod tym kątem powinniśmy patrzeć co się dzieje dalej. Skoro Putin mówi, że dalej jakichś tam obszarów nie będzie zajmował, no to mówi, ale co zrobi, to nie wiadomo - ocenił Polko. - Może się znów okaże, że w Naddniestrzu albo w Doniecku albo nagle na Łotwie i Estonii ujawnią się jakieś siły samoobronie. Stąd też trzeba reagować wcześniej. Putin po prostu wyprzedza NATO o kilka kroków - dodał.
"Tak naprawdę Ukraina nie ma armii"
Polko odniósł się także do do sytuacji w ukraińskiej armii. Generał ocenił, że zachowanie żołnierzy na Krymie było "dobrą miną do złej gry". - Władze Ukrainy nie panowały nad tym, co się działo na Krymie i nie miały żadnego pomysłu, co z tym zrobić - stwierdził. Żadne polecenia z góry nie szły, co mają robić dowódcy tych jednostek - dodał. - Przecież Rosja nie uderzyła tam całą swoją potęgą. Ja nie jestem w stanie, jako żołnierz, zrozumieć tego, że dowódca jednostki wpuszcza na swój teren jakieś siły samoobrony. Nawet wtedy, jeśli uderza na nas przeciwnik, który ma dużo większe moce, to po prostu wycofujemy się z tych pozycji. Zabieramy to co możemy zabrać, a resztę niszczymy. To jest standard działania. Nie można pozwolić na to, żeby sprzęt, uzbrojenie dostawało się w ręce wroga - podkreślił Polko.
Były dowódca GROM dodał, że "tak naprawdę Ukraina nie ma armii". - Musi ją budować na solidnych podstawach, a nie na tych generałach, pułkownikach, którzy w tej krytycznej sytuacji po prostu zdradzili.
"Czas wyjąć głowę z piasku"
Odnosząc się do obecnych problemów w Europie Wschodniej Polko stwierdził, że NATO powinno w końcu "wyjąć głowę z piasku". Zdaniem generała pierwszym ostrzeżeniem dla Zachodu powinien być kryzys w Syrii, podczas którego "Putin ograł Obame". - NATO, dzięki Putinowi, dzięki temu co robi, zrozumiało, że to nie jest taki partner, który mam mentalność zachodniego dowódcy. To jest były oficer KGB, który myśli jak oszukać tych, z którymi teoretycznie miałby na uczciwych zasadach współdziałać - ocenił.
Państwa Paktu Północnoatlantyckiego powinny, zdaniem Polki, "wyraźnie zwiększyć swoją obecność" w krajach bałtyckich, czyli na Łotwie, w Estonii i na Litwie. - Zapewne Rosja będzie dążyła do łączenia swoich terytoriów. A tu mamy mamy Obwód Kaliningradzki, do którego Rosja bezpośredniego dostępu nie ma - powiedział.
Polko stwierdził także, że w ubiegłym roku, kiedy wojska białorusko-rosyjskie, kiedy to ćwiczonym wariantem był atak na Warszawę, NATO powinno odpowiedzieć "poważnymi manewrami". - Czas w końcu wyjąć tę głowę z pisaku, którą chowaliśmy jak struś, wyraźnie powiedzieć, że z tamtej strony może przyjść zagrożenie - dodał.
"Putin wie, że zbliża się do granicy"
- Putin wie, że zbliża się do granicy, a determinacja Zachodu jest coraz większa - ocenił z kolei, pytany w "Faktach po Faktach" o sytuację na Ukrainie, Gromosław Czempiński. Powiedział jednak, że mimo tego, że zachowanie prezydenta Rosji jest "nieprzewidywalne", to rosyjskie wojska nie wejdą na wschodnią Ukrainę.
Generał zaznaczył jednak, że jego zdaniem Europa za bardzo koncentruje się na reakcjach Stanów Zjednoczonych w tej sprawie, kiedy powinna zająć się konkretnymi sankcjami gospodarczymi dla Rosji.
Czempiński jasno powiedział, że Stany Zjednoczone, przynajmniej jeszcze do niedawna, bardziej były zajęte zaginięciem malezyjskiego samolotu, niż tym co dzieje się na Ukrainie. - Obama na początku swojej prezydentury otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Myślę, że to go paraliżuje. Działa mało zdecydowanie - powiedział generał.
Autor: dln/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24