Na horyzoncie kolejna bitwa - o Puszczę Karpacką. Po Białowieskiej to jeden z najcenniejszych lasów na świecie. Jak mówią niektórzy - to arka Noego dla bardzo rzadkich gatunków zwierząt i roślin. Jest plan utworzenia tam parku narodowego, ale jest też zdecydowany sprzeciw leśników i mieszkańców. Puszczy zagraża wycinka, a ci, którzy żyją z pracy w lesie, nie chcą tam parku. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Tuż za Przemyślem rozciąga się wielki las. To pozostałość prastarej Puszczy Karpackiej. Starania o utworzenie na tym terenie Turnickiego Parku Narodowego trwają już prawie 100 lat - i jak dotąd pozostają bez rezultatu.
"Taka arka Noego"
Puszcza Karpacka to ostoja dla najrzadszych i najcenniejszych gatunków roślin i zwierząt. To dom dla wszystkich dużych drapieżników: wilka, żbika, niedźwiedzia czy rysia. - To jest taki ogromny rezerwuar, wręcz taka arka Noego, gdzie te wszystkie zwierzęta mogą się schować i przeżyć - zaznacza Rafał Król, podróżnik i polarnik.
- To jest teren, który jest unikatowy na skalę Europy. Według WWF to jest jeden ze 100 najcenniejszych obszarów leśnych na świecie - zapewnia z kolei Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska.
Ekolodzy nie mają wątpliwości, że to drugi po Białowieży tak cenny przyrodniczo obszar w Polsce. I podobnie jak w Białowieży, jemu też zagraża planowana na tym terenie wycinka.
Decyzją ministra środowiska rocznie z terenu projektowanego Turnickiego Parku Narodowego wyciętych zostanie prawie 80 tysięcy m3 drzew. Dla porównania w podobnym krajobrazowo Bieszczadzkim Parku Narodowym pozyskuje się 40 razy mniej drewna, choć park jest dwa razy większy.
"Zbędny twór"
- Wycinka, która jest w tej chwili, nie ma żadnego precedensu. Nigdy tak nie było. Nigdy nie wywożono tak dużo drzewa - komentuje podróżnik Rafał Król. - Las, proszę pani, to jest hodowla drzew, tak jak w ogródku. Musi być zmiana pokoleniowa - w przeciwnym razie grozi temu fragmentowi zagłada - odpowiada Piotr Gwóźdż, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Bircza.
To koronny argument leśników, którzy pomysł utworzenia parku oceniają negatywnie.
- Uważam, że to jest zbędny twór, gdyż Lasy Państwowe powierzone nam jako Skarb Państwa, jest w dobrych rękach. Prowadzony zgodnie ze sztuką, gdzie zachowana jest ciągłość produkcji i jest szansa, że ten las przeżyje nas i doczeka następnego pokolenia w stanie lepszym, niż zastaliśmy my - dodaje Gwóźdż.
"Gdzie jest oś sporu tak naprawdę?"
Specjaliści zwracają uwagę, że niezalesienie i produkcja drewna są najważniejsze dla środowiska.
- Tutaj najważniejsza nie jest liczba drzew, czyli ta lesistość, tylko charakter tego ekosystemu. To jest tak trochę, jakbyśmy zamiast starówki w Toruniu stwierdzili, że trzeba ją wyburzyć, bo lepiej, żeby było więcej mieszkań - przekonuje Paulina Kranarz z Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- To są olbrzymie koszty, które są większe niż cena drewna - dodaje Antoni Kostka, działacz fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, geolog i miłośnik Karpat.
- Gdzie jest oś sporu tak naprawdę? W Polsce pracownicy Lasów Państwowych zarabiają średnio prawie 8 tysięcy złotych. W parkach narodowych zarabia się dwa razy mniej. Być może to jest prawdziwa przyczyna tego, że jest tak olbrzymi opór przed utworzeniem parku narodowego i rezerwatu - zastanawia się.
Ile zarabiają pracownicy Lasów Państwowych?
Z analizy wybranych oświadczeń majątkowych wynika, że nadleśniczy zarabia prawie 18 tysięcy złotych miesięcznie. Jego zastępca - około 11 tysięcy. Dla porównania miesięczne wynagrodzenie dyrektora parku narodowego to około 9 tysięcy.
- Są to lokalne interesy ludzi, którzy straciliby pracę i wpływy, gdyby park powstał. Myślę, że w dużym stopniu jest to lobby związane z Lasami Państwowymi - komentuje Augustyn Mikos z Inicjatywy Dzikie Karpaty. - Z Nadleśnictwem mnóstwo ludzi jest związanych pracą, więc ulegają naciskom - mówi w podobnym tonie Elżbieta Skrzyszowska mieszkanka Leszczawy Dolnej.
Z nadleśnictwem związany jest także Andrzej Cebeńko. Wykonuje zlecane przez nie prace.
- Gdyby mnie się ktoś zapytał, czy chcę, żeby pod Pałacem Kultury [i Nauki w Warszawie - przyp. red.] powstał park narodowy, to oczywiście byłbym też na tak. Ale proszę się zapytać rodzimych mieszkańców, co oni o tym sądzą - zachęca Cebeńko.
"To nie są ekolodzy. To są terroryści"
- Z mojego punktu widzenia to jest tutaj niepotrzebne - odpowiada jeden z mieszkańców.
- Ludzie by wyzdychali całkiem, bo w lesie tylko jest praca - dodaje inna.
- To nie są ekolodzy. To są terroryści - komentuje kolejny.
Rozmowy z mieszkańcami pokazują sedno sporu. Ci, którzy żyją z pracy w lesie, nie chcą utworzenia parku narodowego, ale są i tacy, jak pani Elżbieta Skrzyszowska - właścicielka gospodarstwa agroturystycznego, którzy w powstaniu takiego parku widzą szansę rozwoju tego miejsca.
- Jak jest park narodowy, to całe mnóstwo ludzi przyjeżdża. Rozwija się turystyka i wszystkie usługi okołoturystyczne. Park narodowy daje taką trampolinę do tego, żeby gmina się wybiła i zaczęła żyć z turystyki - twierdzi kobieta.
Takiej szansy rozwoju nie dostrzega jednak wójt gminy.
- Przeciętny turysta potrzebuje jakiejś atrakcji, a my na terenie gminy Bircza nie mamy Giewontu, nie mamy Jeziora Solińskiego, nie mamy wielkich akwenów, gdzie przyciąga się masowo turystów i gdzie można by na tym zarabiać - odpowiada wójt Grzegorz Gągola. I dodaje, że stworzenie parku przyczyniłoby się jedynie do degradacji gminy.
Wójt podaje przykład sąsiadów. Podobnie niektórzy mieszkańcy. - Proszę pojechać zobaczyć, jak zmieniło się na minus w gminie, gdzie powstał ostatni, ten Magurski Park Narodowy - przekonuje Andrzej Cebeńko.
"Jest strasznie źle. Nie wolno nic"
Turnicki Park Narodowy to dopiero projekt. Na podobnym etapie ponad 20 lat temu był pomysł utworzenia innego parku. Magurski Park Narodowy położony jest w samym sercu Beskidu Niskiego i rocznie odwiedza go około 50 tysięcy turystów.
Park powstał w czasach, kiedy prawo nie dawało samorządom możliwości zablokowania projektu ochrony przyrody. Mieszkańcy nie mogli się wtedy skutecznie sprzeciwić powstaniu parku.
Reporterka TVN24 zapytała ich, jak żyje się w towarzystwie ściśle chronionej przyrody.
- Dla nas to źle, bo nam utrudniają prace, jakieś strefy tu robią, nie można nic budować - odparł jeden. - To jest gorzej, jak źle - dodał drugi.
- To jest katastrofa i tutaj w Polanach nie znajdzie pani nikogo, kto by uważał inaczej - przekonywał kolejny. - Dostęp do drewna, do wszystkiego, jest strasznie źle. Nie wolno nic - podsumował inny.
Opinie mieszkańców potwierdza wójt gminy, na terenie której znajduje się Magurski Park Narodowy.
- Rozwój turystyki nie rekompensuje strat z tytułu działalności leśnej, która byłaby w Lasach Państwowych. Pracownicy Ministerstwa Środowiska, wojewoda, obiecywali wiele, ale te obietnice potem pozostały tylko obietnicami - przyznaje Kazimierz Miśkowicz.
- Obiecywali, jak ten park miał być, że ludzie będą mieli pracę, że nie będą ingerować w nic, a jest problem - dodaje jeden z mieszkańców.
Przyroda zyskała
Wójt przekonuje także, że gdyby ówczesne przepisy wymagały zgody samorządu to Magurski Park Narodowy nigdy by nie powstał, bo zarówno władze, jak i mieszkańcy byli przeciwni.
- Przekazywano wszelkie pozytywy, że to będzie coś idealnego, niepowtarzalnego i potrzebnego dla ludzi. Życie pokazało, że to były tylko obietnice i więcej było negatywnych stron niż pozytywnych - twierdzi wójt.
Wątpliwości nie ma co do jednego. Po ponad dwóch dekadach istnienia parku przyroda na jego terenie zdecydowanie zyskała. Najlepiej wie o tym dyrektor Magurskiego Parku Narodowego, który od lat zajmuje się badaniami naukowymi na tym obszarze.
- Teraz wejść w las, a 20 lat temu, to jednak jest różnica. Wcześniej były wycinki, były poniszczone szlaki zrywkowe i te drzewa były mniejsze. Jednak 20 lat swoje robi i to wygląda bardziej naturalnie - zaznacza Marian Stój, dyrektor Magurskiego Parku Narodowego.
Zaledwie 1 procent
W Polsce Parki Narodowe zajmują zaledwie 1 procent powierzchni kraju. To niewiele w porównaniu do Francji, gdzie jest 4,5 procent, Włoch z wynikiem 5,4 procent, Czarnogóry, która może pochwalić się 7,5-procentowym udziałem parków w powierzchni i Norwegii, gdzie parki zajmują 18,3 procent kraju.
- Parki narodowe to jest to, co po nas zostanie. To jest nasze dziedzictwo. Jeśli wytniemy wszystko albo wytniemy za dużo, to przyroda nie przetrwa, bo nie będzie miała gdzie - podsumowuje Rafał Król.
Autor: kz//now / Źródło: tvn24