System pomocy psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży wymaga reformy i bardzo dużych nakładów finansowych - powiedziała we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Renata Szredzińska, członkini zarządu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. - Niby nasi rządzący o tym wiedzą, ale to, że przedwczoraj niektórzy politycy zagłosowali przeciwko dodatkowym środkom, które tak bardzo są potrzebne, jest dla nas oburzające, zwłaszcza, że wśród tych polityków byli lekarze - dodała.
Senat przegłosował we wtorek ponad 100 poprawek do budżetu na 2021 rok. Poparcie uzyskała między innymi poprawka przyznająca 80 milionów na psychiatrię dziecięcą. Poprawkę poparło 52 senatorów, przeciw było 47. Przeciwko tej poprawce głosowali wyłącznie członkowie klubu Prawo i Sprawiedliwość.
"Nasze szpitale nie mają łóżek, nie mają personelu"
Renata Szredzińska, członkini zarządu fundacji Dajemy Dzieciom Siłę mówiła w TVN24, że psychiatria dziecięca od lat jest niedofinansowana. - System pomocy psychiatrycznej dla najmłodszych dzieci, w ogóle dla dzieci i młodzieży, wymaga reformy i bardzo dużych nakładów finansowych. Ta reforma się toczy. Jest zdefiniowana jako taki trzystopniowy proces zapewniania dzieciom pomocy, od takiej, gdzie te problemy jeszcze nie są bardzo rozbudowane poprzez kolejne stopnie - mówiła.
Oceniła, że to jest bardzo dobry krok, natomiast wymaga dofinansowania. - Nasze szpitale nie mają łóżek, nie mają personelu, brakuje w ogóle lekarzy psychiatrów. Mamy niedobór około 300 lekarzy w specjalizacji dla dzieci i młodzieży w naszym kraju. To się może wydawać niewiele, natomiast może wskaźnik państwu powie. WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) mówi, że na 10 tysięcy dzieci i młodzieży powinien przypadać jeden lekarz psychiatra. W Polsce jest to pół lekarza, czyli jest z tym dostępem naprawdę bardzo źle - zauważyła Szredzińska.
Podkreśliła, że są województwa, gdzie w ogóle nie ma oddziałów psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży. - Nawet w województwach, gdzie na te oddziały zapotrzebowanie jest tak duże, że na przykład z Warszawy, wiemy o tym, zdarza się, że dzieci są wiezione na przykład do Sosnowca, bo w Warszawie nie ma miejsca na hospitalizację - powiedziała.
- Jeżeli dziecko nie jest w stanie bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia, ale potrzebuje hospitalizacji, to czeka ponad dwa miesiące. Na opiekę ambulatoryjną czeka półtora roku - dodała.
- To jest stan, który doprowadza do tego, że kondycja psychiczna dzieci i młodzieży stale się od kilku lat pogarsza - zaznaczyła. Jak mówiła, świadczą o tym między innymi statystyki policyjne, które mówią o rosnącej z roku na rok liczbie prób samobójczych, które dzieci podejmują.
"To dla nas oburzające"
- Niby nasi rządzący, nasze władze o tym wiedzą, ale to, że przedwczoraj niektórzy politycy zagłosowali przeciwko dodatkowym środkom, które tak bardzo są potrzebne jest dla nas oburzające, zwłaszcza, że wśród tych polityków byli lekarze - powiedziała Renata Szredzińska z fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
- My jako fundacja wystosujemy pisma do tych senatorów, którzy są jednocześnie lekarzami, co innego w takim razie proponują, jeśli nie dofinansowanie psychiatrii, jak zamierzają walczyć z problemem pogarszającego się zdrowia psychicznego naszych dzieci - zapowiedziała.
"Nie mamy nic do zaproponowania tym dzieciom"
Pytana była, jak pandemia i izolacja wpłynęła na kondycję psychiczną dzieci i młodzieży. Jak powiedziała, pandemia ten stan pogorszyła.
- Robiliśmy badania wśród dzieci i młodzieży dotyczące pierwszego lockdownu, czyli wiosennego, i jedna trzecia polskich nastolatków, polskich dzieci, powiedziała, że ich stan psychiczny w tym czasie był zły. Jedna trzecia polskich dzieci mówi, że cierpiała psychicznie ze względu na izolację, na brak kontaktu, na niepewność, na strach. I my nie mamy nic do zaproponowania tym dzieciom - powiedziała Szredzińska.
Dodała, że reforma bez środków finansowych nie będzie mogła być w pełni zrealizowana. - My też jako fundacja prowadzimy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży - 116 111, jest to bezpłatna linia, całodobowa i dzieci mogą dzwonić z każdym problemem - powiedziała.
- Widzimy, że ten rok pandemiczny to był bardzo wysoki wzrost interwencji, które nasi pracownicy musieli podejmować, to był wzrost o 44 procent. Podjęliśmy 747 interwencji w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia dziecka. Pandemia tę sytuację pogorszyła, a środków nie przybywa - dodała.
Źródło: TVN24