Jeszcze tydzień potrwa obserwacja weterynaryjna psów, które pogryzły mieszkankę podwłocławskiej Nowej Wsi. Dotychczas nic nie wskazuje na to, aby zwierzęta miały wściekliznę, czy były zagłodzone.
Trzy psy, które uczestniczyły w zdarzeniu, to mieszańce. Dwa z nich mają po siedem lat, jeden - trzy.
Zwierzęta, które już ponad tydzień przebywają na obserwacji (trwa ona w sumie 15 dni) nie wykazują objawów wścieklizny, nie wyglądają na zagłodzone czy zaniedbane. Służby weterynaryjne wskazują wręcz, że były dobrze odżywione, ich sierść jest gładka.
- Dobrostan psów jest w naszej ocenie zachowany- powiedział Maciej Bachurski, powiatowy lekarz weterynarii z Włocławka.
Co zatem sprawiło, że zaatakowały i pogryzły 41-latkę? - Może być jakiś impuls, który powoduje przedziwne zachowanie psów, skutkujące agresją. Np. hałas, inne przechodzące zwierzęta, w tym dzikie, czy zapach osoby, która jest w pobliżu - wyliczał Bachurski.
Dodał, że w przypadku tzw. mieszańców nigdy nie wiadomo, jakie geny posiadają i jak mogą one wpływać na ich zachowanie.
Jeśli ostatecznie okaże się, że psy nie mają wścieklizny, wrócą do właściciela.
Groźba amputacji
Kobieta, którą pogryzły, przebywa w bydgoskim szpitalu. Jak mówi, nie wyobraża sobie, aby zwierzęta wróciły do właściciela, bo wtedy będzie bała się wychodzić z domu.
Psy pogryzły jej nogi, pośladki, plecy. Lekarzom udało się uratować jedną nogę, ale cały czas nie wiedzą, co będzie z drugą i czy nie pojawi się konieczność amputacji.
Właściciel zwierząt usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Prokuratorzy uznali, że jest to przestępstwo nieumyślne. Grożą mu trzy lata więzienia. Mężczyzna przebywa na wolności.
Autor: MAC / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24