|

Przemysław Czarnek: nie lękajcie się

Czarnek o Szumowskim: był wolontariuszem, który pracował u świętej Matki Teresy z Kalkuty
Czarnek o Szumowskim: był wolontariuszem, który pracował u świętej Matki Teresy z Kalkuty

Studenci pamiętają go jako sympatycznego, acz wymagającego wykładowcę. Szerzej dał się poznać jako "wybitny specjalista" od kontrowersyjnych wypowiedzi, za które nieraz musiał przepraszać - atakował kobiety, osoby LGBT i innych polityków. Dlaczego? - Bo to jest nośne - mówią jedni. - Poza tym on tak naprawdę myśli - utrzymują jego znajomi. O tym, kim jest i skąd się wziął nowy minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, piszą Justyna Suchecka i Szymon Jadczak.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Jak to się stało, że zostałem wojewodą? Nawet nie wiem. Jakoś tak wyszło - żartował w 2015 roku Przemysław Czarnek. "Kurier Lubelski" pisał o nim wtedy: "Postawnemu mężczyźnie uśmiech nie schodził z twarzy, gdy po raz pierwszy spotkał się z lubelskimi dziennikarzami". Ci jednak nie kryli zaskoczenia, że wojewodą został młody (miał wtedy 38 lat), mało dotąd znany polityk.

Tak jak dziś specjaliści od edukacji nie kryją zdumienia, że człowiek, który publicznie nawet nie wypowiadał się na tematy szkolne, zostaje ich ministrem. A osoby LGBT+ i organizacje je reprezentujące, że ktoś z jego światopoglądem może pełnić jakąkolwiek funkcję publiczną.

- Nie lękajcie się - mówi nam Przemysław Czarnek, gdy pytamy, co powiedziałby osobom zaniepokojonym jego awansem. I dodaje: - Nie interesuje mnie orientacja seksualna kogokolwiek, nie kategoryzuję ludzi ze względów na orientację seksualną, bo jej nie znam i znać nie potrzebuję, ani nie chcę.

Co go w takim razie interesuje?

- Władza - mówią nasi rozmówcy, a my jego drodze do władzy przyjrzeliśmy się.

Wszystko zaczyna się na Lubelszczyźnie

Jako 15-latek przeprowadził się do wuja do Lublina, by tu uczęszczać do liceum, a następnie rozpocząć studia prawnicze na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W trakcie czwartego roku studiów zaczął pracę w zamojskim Urzędzie Wojewódzkim. I to może być moment kluczowy dla zrozumienia obecnej pozycji Czarnka. To tam bowiem poznał Sławomira Zawiślaka (później wieloletniego posła PiS, którym jest do dziś) i Marka Grzelaczyka (wojewodę zamojskiego i późniejszego prezydenta Zamościa, którym był do 2002 roku). To od nich miał się uczyć polityki. I to oni pamiętali o młodszym koledze, gdy sami pięli się po szczeblach kariery.

Gdy Zawiślak w 2005 roku został posłem, Czarnek miał pomagać mu w przygotowaniu stanowisk, opinii prawnych, interpelacji. Z tych ostatnich Zawiślak był znany - chyba nie było resortu, którego nie pytałby o różne bolączki i problemy województwa lubelskiego.

tmw - kropka 1
Poseł PiS Przemysław Czarnek o możliwości przeprowadzenia wyborów prezydenckich 28 czerwca (wypowiedź z maja)
Źródło: TVN24

Kilkanaście lat później Czarnek w Sejmie nie pójdzie jego drogą - w ciągu pierwszego roku pracy złożył tylko pięć interpelacji (m.in. w sprawie lokalizacji krematoriów i limitu liczby wiernych w kościele w czasie pandemii). Żadna nie dotyczyła edukacji lub nauki. Podobnie jak żadna z jego 30 sejmowych wypowiedzi. Czarnek w minionych miesiącach miał najwięcej do powiedzenia o wyborach korespondencyjnych, które żarliwie zachwalał.

- W Sejmie byłem na innym odcinku i inne zadania były mi wyznaczone, na przykład w związku z reformą wymiaru sprawiedliwości i moim przygotowaniu w tej dziedzinie, jako prawnika konstytucjonalisty – wyjaśnia dziś w rozmowie z nami Przemysław Czarnek.

Jego tłumaczenia z tego, że nie mówił dotąd o edukacji, przypominają te sprzed lat, gdy wyjaśniał, jak to możliwe, że szerzej nieznany polityk zostaje wojewodą. Wtedy mówił: - Fakt, nie uczestniczyłem w życiu publicznym. Jeśli jakoś mnie łączyć z polityką, to raczej z tą zamojską niż lubelską.

Dziś twierdzi, że to właśnie jako wojewoda miał z edukacją najwięcej do czynienia. - Od 2015 do 2019 roku byłem w bezpośrednim i w ścisłym kontakcie, codziennym wręcz, z kuratorem oświaty w Lublinie, wdrażając reformę edukacji, rozwiązując problemy poszczególnych szkół, spotykając się z dyrektorami, rozmawiając o ich problemach - twierdzi przyszły minister.

Lubi chwalić się tym, że dużo rozmawia z ludźmi i nazywa to "upodmiotowieniem obywateli". Kilka miesięcy temu mówił dziennikarzom "Gazety Wyborczej": - Wojewoda nie siedział w urzędzie, tylko spotykał się z ludźmi w najmniejszych miejscowościach, w remizach, domach kultury. Usłyszałem od nich wprost, że wreszcie czują, że są częścią państwa.

Edukacja to kukułcze jajo

Dlaczego to Przemysław Czarnek zostanie ministrem połączonych resortów edukacji i nauki?

- Bo nie było innego chętnego, by pracować w tym bałaganie, który mamy w oświacie - twierdzi wysoko postawiony polityk PiS. Ale to nieprawda. Chętni byli, nawet kilku.

piontkowski 2
Minister Piontkowski o napisach na MEN i homofobii w szkołach

Po pierwsze z Ministerstwa Edukacji Narodowej wcale nie chciał ruszać się jego obecny szef Dariusz Piontkowski. Dla niego ministerialna teka stała się doskonałą okazją do budowania swojej jeszcze mocniejszej pozycji w strukturach PiS na rodzimym Podlasiu. Wiosną, gdy szkoły były zamknięte z powodu pandemii, Piontkowski krążył po Białostocczyźnie. Robił kampanię prezydencką Andrzejowi Dudzie, a przy okazji nie pozwalał o sobie zapomnieć własnym wyborcom. W lipcu kampania się skończyła, ale Piontkowski nie zmienił przyzwyczajeń. Zamiast szykować się na pandemiczny powrót do szkół nadal jeździł po Podlasiu otwierać nowe drogi i czcić historyczne bitwy.

- W resorcie więcej go nie było, niż był, dopiero w sierpniu przypomniał sobie, że trzeba by się jakoś przygotować do roku szkolnego, ale i o tym najchętniej mówił w Białymstoku - wytyka pracownik resortu.

Polityczna aktywność Piontkowskiego miała być z kolei nie na rękę Jarosławowi Zielińskiemu, baronowi Prawa i Sprawiedliwości na Podlasiu. Przy każdej rekonstrukcji pojawia się plotka, że to on miałby wrócić do MEN. "Wrócić", bo w przeszłości był przez chwilę wiceministrem edukacji. Zielińskiemu wcale nie chodziło jednak o resort, bo tym od dawna nie jest już zainteresowany, ale o zbyt silną pozycję partyjnego kolegi w regionie (w 2019 roku startowali z tego samego okręgu - Piontkowski z "jedynki" zdobył ponad 63 tysiące głosów, Zieliński z "dwójką" - około 40 tysięcy). Według naszych rozmówców w ostatnich tygodniach Zieliński nie szczędził Piontkowskiemu gorzkich słów.

Wiceminister Zieliński oddał kwiaty policjantce. Komentarz w Szkle kontaktowym
Wiceminister Zieliński oddał kwiaty policjantce. Komentarz w "Szkle kontaktowym"
Źródło: tvn24

Te zaś miały docierać między innymi do ucha premiera Mateusza Morawieckiego, który uznał, że Piontkowski, który w resorcie "nic nie robi" (wszystkie dobrze przyjęte inicjatywy związane ze zdalną edukacją pochodziły z resortu cyfryzacji), nie jest mu w ministerstwie potrzebny. Na dodatek na narastającej od czasów nauki na odległość irytacji rodziców i nauczycieli Zjednoczona Prawica może tylko stracić. Dlatego Piontkowski musiał odejść.

Wśród licznych pomysłów na to, kto powinien kierować resortem edukacji, było przekazanie go Piotrowi Glińskiemu (wraz ze sportem i nauką, tak by stworzyć "superresort") lub powracającemu Jarosławowi Gowinowi (ten miał jednak rękoma i nogami bronić się przed kukułczym jajem, za jakie uważa szkoły). Apetyt na MEN miał mieć prof. Włodzimierz Bernacki (w PiS uznali, że bardziej przyda się w Senacie) i rzecznik rządu Piotr Mueller (choć w przeszłości był już wiceministrem nauki, to na szefa połączonych resortów ten 31-latek podobno okazał się "za młody", a do tego dobrze wypada w mediach, więc przydaje się według liderów PiS na innym odcinku).

Brak poglądów czy wyraziste poglądy?

A o tym, że chęć, by kierować połączonymi resortami edukacji i nauki, ma Czarnek, w obozie Zjednoczonej Prawicy mówiono już w sierpniu.

- Media wielką krzywdę mu robią, wyrywając jego wypowiedzi o LGBT z kontekstu. To porządny człowiek - zapewniał nas tuż przed ogłoszeniem nominacji Czarnka jeden z liderów obozu władzy. I dodawał: - Poza tym to osoba ze świata nauki, potrzebujemy takich na stanowiskach. Mamy dużo nauczycieli, ale mało profesorów w Zjednoczonej Prawicy.

Wojewoda lubelski uhonorował gminy za ochronę przed LGBT
Wojewoda lubelski uhonorował gminy za ochronę przed LGBT (materiał z maja 2019 roku)
Źródło: Fakty TVN

Inni przedstawiciele PiS w ocenach Czarnka już nie byli tacy optymistyczni. - Po jego skandalicznych wypowiedziach na temat LGBT zaczynam powoli być zwolennikiem związków partnerskich, a nawet rozważać adopcję dzieci przez pary homoseksualne - mówi zirytowany działacz PiS. Urzędnik państwowy wysokiego szczebla zapewnia nas z przekonaniem: - To człowiek bez poglądów i bez właściwości. Powie i zrobi wszystko, co zagwarantuje mu władzę.

W środę, gdy premier ogłosił, że Czarnek zostanie ministrem, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki nie krył jednak zachwytów i dziennikarce TVN24 mówił o Czarnku: - Świetny organizator, znakomity człowiek o bardzo wyrazistych poglądach.

Czarnek świetnie wpisuje się w plany Terleckiego, który oczekuje radykalnych reform w edukacji. Terlecki tuż po wygranych przez Andrzeja Dudę wyborach prezydenckich w "Jeden na jeden" mówił: - Ważna jest dla nas kwestia młodzieży, bo to elektorat, który mniej chętnie na nas patrzył. Myślimy nad tym, jak to zmienić. Przeprowadziliśmy ciężką, trudną, skomplikowaną reformę organizacyjną szkolnictwa, ale zatrzymaliśmy się w pół kroku – nie przeprowadziliśmy reformy programowej i to jest jeden z elementów, które będą się mściły – ocenił wicemarszałek.

Czarnek - jeśli wziąć pod uwagę jego dotychczasowe działania i wypowiedzi - to dla Terleckiego wręcz spełnienie marzeń. Przynajmniej w teorii.

Będę przedstawicielem nauczycieli

- Nie jestem rewolucjonistą - zapewnia nas jednak Przemysław Czarnek. I zaraz dodaje: - Będą zmiany. Bo zarówno reforma szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, jak i reforma edukacji na etapie wdrażania i praktykowania wykazują pewne braki i niedociągnięcia. Jak każda reforma. Trzeba je będzie uzupełniać, wypełniać nową treścią legislacyjną.

Deklaruje, że "zmiany będą dokonywane w porozumieniu ze środowiskiem, z ekspertami". - Będą konkretne działania, ale nie będzie działań rewolucyjnych, wywracających coś do góry nogami. To nie jest mój sposób działania - mówi przyszły minister.

Edukacja a sympatie polityczne
Źródło: TVN24

Jakie ma plany? - Jeśli chodzi o edukację, to, co widzę jako najważniejsze - porównując dziś sytuację nauczyciela w Polsce do sytuacji przeciętnego nauczyciela 25-30 lat temu - to atrakcyjność i autorytet tego zawodu jest mniejszy - ocenia Czarnek. I zapowiada, że "z pełnym przekonaniem będzie wzmacniał etos nauczyciela i utwierdzał Polaków w przekonaniu, że nauczyciel to jest kluczowa postać w procesie wychowania dzieci i młodzieży oraz przyszłości społeczeństwa".

- W tym sensie będę też przedstawicielem nauczycieli w Radzie Ministrów, doceniając ich rolę w życiu społecznym - mówi Czarnek. I obiecuje: - W ślad za tym będą szły również zmiany w systemie pracy nauczycieli i ich wynagrodzeniu.

Gdy zauważamy, że etosem nauczyciele się nie najedzą, twierdzi, że ma tego świadomość. I nie trzeba mu tłumaczyć, że w Warszawie ciężko znaleźć młodego nauczyciela informatyki czy angielskiego za 2800 zł brutto (tyle dziś wynosi zasadnicza pensja nauczyciela stażysty z licencjatem lub tytułem inżyniera). Ale zaraz dodaje: - Samymi pieniędzmi autorytetu też się nie zwiększy.

A ten jego zdaniem jest potrzebny "dla dobra dzieci i młodzieży".

Profesor na wojnie ideologicznej

Czego potrzebują uczelnie wyższe? - Uwolnienia potencjału polskiej nauki, który drzemie w naszych wszystkich ośrodkach akademickich, od Rzeszowa po Szczecin - mówi Czarnek.

Co to oznacza? - Bardzo chcę, żeby nasze uczelnie były jak najwyżej w rankingach światowych i wypuszczały mądrych absolwentów. Jedno i drugie może iść w parze. Ale nic temu nie służy bardziej niż wewnętrzna, krajowa uczciwa konkurencja - podkreśla Czarnek. - Stawianie tylko na poszczególne ośrodki kosztem innych ma ograniczony sens. Proszę mi wierzyć, że potencjał naukowy prawniczy w Rzeszowie czy w Białymstoku wcale nie ustępuje potencjałowi w innych dużych miastach. Potencjał szkoły filozoficznej w Lublinie jest w moim przekonaniu większy niż niejednej uczelni światowej. Dlatego trzeba wzmacniać ich rozwój i uwolnić potencjał, który drzemie we wszystkich naszych ośrodkach akademickich - przekonuje nas przyszły minister.

Pomysły Gowina na reformę szkolnictwa wyższego.
Pomysły Gowina na reformę szkolnictwa wyższego (materiał archiwalny)
Źródło: TVN24 | tvn24

Osłabienie regionalnych ośrodków akademickich poza kilkoma największymi miastami było jednym z głównych zarzutów wobec reformy Jarosława Gowina. I to nie tylko ze strony zewnętrznych organizacji, takich jak Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, ale również z wewnątrz. Między innymi właśnie za to Gowina rugała tak zwana frakcja profesorska w PiS z Ryszardem Terleckim i Krystyną Pawłowicz na czele. Rozwiązania proponowane przez Gowina miały ich zdaniem ograniczyć finansowanie uczelni w mniejszych miastach, a tym samym zmarginalizować ich rolę.

Gdy ustawą reformującą szkolnictwo wyższe zajmowały się Sejm i Senat, Czarnek był jeszcze wojewodą. Ale zdaje się, że właśnie w tym czasie tracił jednak zainteresowanie własną karierą naukową. Na stronie KUL lista jego publikacji kończy się w 2014 roku. To wtedy wydał książkę, która stała się podstawą jego habilitacji.

Jego publikacjom przyjrzał się na łamach OKO.Press prof. Adam Leszczyński, historyk z Uniwersytetu SWPS. Według niego Czarnek nie istnieje w międzynarodowej bazie SCOPUS, a w Google Scholar wykazuje trzy cytowania monografii habilitacyjnej "Wolność gospodarcza". (To serwisy, które pozwalają śledzić publikacje i rozwój kariery naukowców w Polsce i na świecie - red.).

Ostatnia publikacja Czarnka, którą namierzył Leszczyński, ukazała się w tym roku w "Przeglądzie Sejmowym". Leszczyński podsumowuje ostro: "z punktu widzenia tzw. reformy Gowina Czarnek ma zerowy dorobek".

Gdy pytamy Czarnka, czy zaostrzy kurs ideologiczny w nauce, odpowiada: - Będę bronił szkół i uniwersytetów przed jakąkolwiek wojną ideologiczną, która jest nam serwowana.

wos
Woś: Gender studies to antynaukowy bełkot. Trzeba zakazać finansowania
Źródło: Radio ZET

- Gender studies do likwidacji? - dopytujemy. Czarnek powtarza jak refren: - Będę bronił przed jakąkolwiek wojną ideologiczną, która jest nam serwowana. Powstrzymajmy się przed dalszymi rzeczami, bo znowu ktoś wyciągnie moje słowa z kontekstu i zrobi się z tego cyrk - dodaje.

Czarnek ma pretensje do dziennikarzy, że "nie cytują prawdziwie jego słów". - Żadna moja wypowiedź nie była przeciwko komukolwiek. Natomiast była przeciwstawieniem się wojnie ideologicznej, która jest nam serwowana. Nie my ją serwujemy - ucina. I zapewnia, że wchodząc do rządu, nie dostał nakazu, by czasem jednak gryźć się w język.

Andrzej Duda z wizytą na UW. Część studentów protestowała
Źródło: Fakty TVN

Idiotyzmy o jakichś prawach człowieka

Najgłośniejsza jest najpewniej jego wypowiedź z czerwca tego roku. - Brońmy rodziny przed tego rodzaju zepsuciem, deprawacją, absolutnie niemoralnym postępowaniem, brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją - mówił polityk PiS Przemysław Czarnek 13 czerwca na antenie TVP Info.

W tym samym programie nawoływał: - Skończmy dyskusję o tych obrzydlistwach LGBT, homoseksualizmie, biseksualizmie, paradach równości. Brońmy rodziny, bo brak obrony rodziny prowadzi do tego, co państwo widzicie.

Gdy wypowiadał te słowa, w ręku trzymał telefon, na którego wyświetlaczu pokazał zdjęcie kilku osób. - To są jegomoście z Los Angeles, z centrum, z czerwca zeszłego roku. Byłem tam w delegacji, przejeżdżałem, akurat była tam tak zwana parada dumy gejowskiej - opowiadał. - My jesteśmy na wcześniejszym etapie, jeszcze takich rzeczy u nas nie ma, ale tacy jegomoście chodzą bezwstydnie po ulicach zachodniego miasta Los Angeles - dodał.

Według posła Czarnka, "do tego zmierza również Europa, do tego zmierza Polska".

Już następnego dnia po wypowiedzeniu tych słów poseł PiS tłumaczył się z nich w mediach społecznościowych. "Podkreślam po raz kolejny za Konstytucją RP: Wszyscy bez wyjątku są równi wobec prawa i w godności". Nie zmienia to faktu, że nie może być najmniejszej zgody i akceptacji dla zachowań demoralizujących, deprawujących na ulicach miast, takich jak na prezentowanym zdjęciu z LA, do którego odnosiłem moją wczorajszą wypowiedź. Dlatego odcinam się od wszystkich manipulacji dotyczących mojej wypowiedzi i żądam zaprzestania jej zniekształcenia i wyrywania z kontekstu. Jest mi przykro, że w ten sposób celowo przypisuje mi się intencje, których nigdy nie miałem" - napisał na Twitterze 14 czerwca.

To w związku z tymi wypowiedziami w czerwcu władze KUL skierowały sprawę do wyjaśnienia przez rzecznika dyscyplinarnego. Ale nie przeszkadzało to uczelni, by równocześnie nadać Czarnkowi tytuł profesora. Oficjalnie 1 października rozpoczął pracę na KUL na tym stanowisku. Jest profesorem nadzwyczajnym – to tytuł, który przyznaje uczelnia, a nie zwyczajnym, a więc mianowanym przez prezydenta, co oznaczałoby większy prestiż.

W tym tygodniu "Dziennik Wschodni" poinformował, że rzecznik dyscyplinarny KUL odmówił podjęcia postępowania dyscyplinarnego wobec Przemysława Czarnka. Ale oficjalnie takiej decyzji jeszcze nie ma. Rzeczniczka uczelni Monika Stojowska poinformowała nas, że rzecznik dyscyplinarny złożył u rektora informacje na temat swoich ustaleń i ten ma 21 dni na podjęcie decyzji w tej sprawie. Stojowska przypomniała też że "rzecznik dyscyplinarny prowadzi czynności z wyłączeniem jawności".

Przepraszam, ale nie przepraszam

Przeprosiny bez przeprosin lub skierowane jedynie do tych, którzy "poczuli się urażeni" to specjalność Czarnka, z której dał się poznać już jako wojewoda.

Próby blokowania Marszu Równości w Lublinie. Interweniowała policja
Próby blokowania Marszu Równości w Lublinie w 2019 roku. Interweniowała policja
Źródło: Fakty TVN

27 września 2018 roku - Przemysław Czarnek krytykował Marsz Równości w Lublinie w nagraniu na swoim kanale "Polska to nie wstyd" w serwisie YouTube (ma tu około 900 subskrybentów i ponad 300 tysięcy wyświetleń, najwięcej pod materiałem, w którym "zaorał" Różę Thun). W głośnym filmie mówił m.in., że marsz promuje "zboczenia, dewiacje i wynaturzenia" oraz "postawy antyrodzinne, antychrześcijańskie, wprost sprzeczne z katechizmem i z Konstytucją Rzeczpospolitej Polskiej". - Takie obnoszenie się ze swoją seksualnością na ulicy jest po prostu obrzydliwe – stwierdzał.

Organizator manifestacji pozwał wojewodę za zniesławienie. Wskazując na przestępstwo pomówienia za pomocą środków masowego komunikowania, uznał, że wypowiedź wojewody naraziła go na utratę zaufania publicznego potrzebnego dla prowadzonej działalności społecznej. Tego typu przestępstwo jest zagrożone grzywną, karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Czarnek w ramach ugody opublikował na swoim kanale przeprosiny. Ale od razu wydał oświadczenie, w którym wycofał się ze swoich słów. Do mediów rozesłał je rzecznik wojewody Marek Wieczerzak.

"Wobec stosunkowo licznych, nierzetelnych komentarzy, w tym również prasowych, po wczorajszej ugodzie sądowej Wojewoda Lubelski podkreśla, że w myśl treści ugody NIKOGO NIE PRZEPRASZA ZA ANI JEDNO SŁOWO WYPOWIEDZIANE NA TEMAT MARSZU RÓWNOŚCI. Z żadnego słowa się nie wycofuje. Zgodnie z zawartą ugodą wyraża jedynie ubolewanie, że jego intencje zostały źle zrozumiane przez niektórych odbiorców i przeprasza, że z tego powodu poczuli się urażeni" – czytamy w oświadczeniu.

Dziś Czarnek mówi nam: - Seksualność jest niezwykle piękną i ważną sferą życia człowieka, intymną i prywatną, obnoszenie się z nią po ulicach po pierwsze nie ma sensu, po drugie jest przejawem braku kultury osobistej. Nie interesuje mnie student pod kątem jego orientacji seksualnej, a pod kątem wiedzy i chęci zdobywania tej wiedzy. Wchodzenie z tą tematyką jest próbą robienia jakiejś rewolucji, na którą nie będziemy pozwalać. Ale to nie oznacza jakichkolwiek uprzedzeń. Mam nawet w swoim najbliższym środowisku osoby o innej orientacji, ale nie są ideologami.

"Kto kocha naprawdę, ten karci surowo"

Ale skrajne emocje wywołują nie tylko jego poglądy na temat orientacji seksualnej, lecz również feminizmu, praw kobiet czy wychowywania dzieci.

"Zagadnienie karcenia małoletnich nie ma bezpośredniej i jednoznacznej regulacji konstytucyjnej, a w szczególności nie odnosi się do niego art. 40 Konstytucji RP ustanawiający zakaz poniżającego traktowania i stosowania kar cielesnych. Istnieje bowiem zasadnicza różnica pomiędzy karceniem i karaniem – karcenie bywa w skrajnych przypadkach ostatecznym środkiem wychowawczym i nie może być w takim ujęciu traktowane jak zwykła, podlegająca bezwzględnej, absolutnie koniecznej i przykładnej penalizacji przemoc w rodzinie" - dowodził Czarnek w artykule "Karcenie małoletnich w świetle Konstytucji RP".

W mediach społecznościowych często przypisuje się mu autorstwo zdania: "Kto kocha naprawdę, ten karci surowo". Pytamy więc: naprawdę pan tak uważa? - To nie jest moja wypowiedź, ale cytat z pedagogów klasycznych - zastrzega Czarnek. I odsyła do swojego artykułu sprzed ośmiu lat. Wspomina też "ciekawą konferencję na KUL-u w Stalowej Woli", przy okazji wprowadzaniu ustawy antyklapsowej. - Tam wielu karnistów wybitnych się wypowiadało i ja też. Ale ja przywoływałem pewne wzorce pedagogiczne, które obowiązywały przez wieki. I jest takie łacińskie powiedzenie pedagogów klasycznych: "qui bene amat, bene castigat". "Kto dobrze kocha, ten dobrze karze". To nie jest moja wypowiedź. Została użyta w artykule naukowym - mówi Czarnek.

Pytamy więc dalej: czy wolno bić dzieci? - Absolutnie nie. To oczywiste, bicie dzieci było, jest i będzie podłym przestępstwem - podkreśla Czarnek.

Chcemy mieć absolutną pewność, że się rozumiemy: a klapsy? - Co do klapsa wychowawczego to zawsze był odróżniany od bicia. Ale zdaję sobie sprawę, że jest bardzo cienka granica między klapsem wychowawczym a biciem - odpowiada.

Gdy prosimy o definicję "klapsa wychowawczego", tłumaczy: - To w pedagogice klasycznej ostateczny środek wychowawczy. Dwa czy trzy razy dostałem klapsa wychowawczego i nie czuję się w żaden sposób pobity przez moich rodziców - mówi Czarnek. I podkreśla: - Ja ich nie stosuję, żeby było jasne. Nie jestem zwolennikiem karcenia cielesnego, a dziś jest ono sprzeczne z prawem. A bicie dzieci jest przestępstwem, które trzeba ścigać.

Żona Czarnka, Katarzyna, jest pracownicą naukową KUL. Mają dwoje dzieci: córka rozpoczęła studia, a syn uczęszcza do podstawówki. Oboje uczą się w placówkach publicznych.

Zasady, kręgosłup i niechęć do feminizmu

Czarnkowi nie po drodze jest także z feminizmem. Na przykład w czasie wykładu "Wpływ neomarksizmu na nauczanie o rodzinie", który wygłosił 16 października 2019 roku w ramach III Międzynarodowego Kongresu Ruchu "Europa Christi", mówił, że feminizm "zbiera swoje twarde żniwo". Co przez to rozumiał? - Żeby uderzyć w rodzinę, trzeba uderzyć w kobietę, bo kobieta ma w rodzinie funkcję absolutnie nie do zastąpienia - wywodził. - A co zrobić, żeby uderzyć w rodzinę, w kobietę? Powiedzieć jej: nie musisz tego robić, jesteś taka sama jak chłop, idź i pracuj, jeździj na traktorze, na kombajnie, rób karierę. Kariera w pierwszej kolejności, a później może dziecko - dodawał. Jego zdaniem "uderzenie w rodzinę to jest uderzenie w kobietę i od tego jest feminizm".

"Uderzenie w rodzinę idzie zawsze przez uderzenie w kobietę. Od tego jest feminizm"
Źródło: Fakty TVN

Tego typu wypowiedzi przysparzały mu i wrogów, i zwolenników. "Z wielkim oburzeniem i sprzeciwem przyjmujemy powtarzające się w ostatnim czasie ataki różnych środowisk, kierowane na wojewodę lubelskiego Pana Przemysława Czarnka, uznające go za przedstawiciela administracji rządowej wrogo nastawionego do kobiet" - napisały w liście otwartym... jego pracownice z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. "Pozostając z dala od politycznego zaangażowania, apelujemy do mieszkańców województwa lubelskiego: Stańmy w obronie wojewody lubelskiego Pana Przemysława Czarnka, który jest atakowany za odważną i bezkompromisową obronę rodziny, Ojczyzny i wiary. Nie pozwólmy atakować tych wartości" - kończyły swoje oświadczenie urzędniczki, a do niego dołączyły niemal rodzinne zdjęcie z uśmiechniętym szefem.

Gdy z kolei podczas ubiegłorocznej inauguracji roku akademickiego na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej wręczano Czarnkowi honorowy medal, zaprotestowali jego przeciwnicy. "Medal dla hejtera. Wstyd" - baner z takim napisem rozwinęła w auli aktywistka stowarzyszenia Homo Faber, krzycząc "wstyd i hańba".

- Znamy się od ponad 12 lat. Byłem prezesem organizacji studenckiej Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej Vade Mecum. On był kuratorem tej organizacji - wspomina Tomasz Rzymkowski, poseł PiS, a przed laty student Czarnka na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. - Znam go jako człowieka sprawnego, rzutkiego, ulubieńca pana profesora Dariusza Dudka, kierownika Katedry Prawa Konstytucyjnego na KUL. Błyskotliwa kariera, bardzo dobry doktorat. Lubiany przez studentów. Prowadził ćwiczenia z prawa konstytucyjnego. Sympatyczny, ale wymagający. Jego studenci najlepiej zdawali potem egzaminy. Nigdy nie dał się poznać na uczelni z kontrowersyjnych wypowiedzi - zastrzega.

Gdy pytamy, dlaczego teraz słynie głównie z tego, Rzymkowski odpowiada krótko: - Bo to jest nośne. A poza tym on mówi tak jak myśli. Jest człowiekiem wierzącym, serio traktuje wiarę katolicką. Ma zasady. Ma kręgosłup.

Minister daje przyzwolenie na czynienie zła

Dotychczasowa działalność i wypowiedzi Czarnka budzą wątpliwości części nauczycieli. Już 1 października ich grupa opublikowała list otwarty w sprawie wyboru go na szefa resortu i rozpoczęła zbiórkę podpisów.

W ich liście czytamy, że "minister Czarnek jawi się jako osoba nietolerancyjna i nienawistna, a poprzez otwarte głoszenie takich poglądów daje przyzwolenie na czynienie zła i dyskryminację".

Nauczyciele w swoim liście przypominają, że Polska jest na drugim miejscu w Europie pod względem liczby samobójstw nieletnich. W wyniku samobójstwa ginie więcej dzieci niż w wypadkach drogowych. Psychiatria dziecięca jest na granicy zapaści. Nauczyciele po analizie wypowiedzi przyszłego ministra obawiają się, że "osoba pana Czarnka na stanowisku ministra edukacji i nauki z dużym prawdopodobieństwem spowoduje eskalację problemów młodych ludzi". "Wśród nas, przyzwoitych osób i przyzwoitych nauczycieli, którym leży na sercu dobro naszych uczniów, z których problemami, emocjami i wrażliwością obcujemy na co dzień, nie ma zgody na stygmatyzowanie kogokolwiek" - dodają.

Ich zdaniem obowiązkiem ministra jest dbanie nie tylko o rozwój intelektualny młodzieży, ale również o zapewnienie jej ochrony, bezpieczeństwa i stabilności emocjonalnej. "Chcemy ministra, który pracuje dla dobra dzieci i młodzieży, a nie dla dobra swojej partii. Ministra, który potrafi wznieść się ponad polityczny interes i wykazać empatią i szacunkiem. Ministra, który będzie rozumiał, że szkoła jest dla wszystkich i ma być miejscem, które łączy" - apelują nauczyciele.

Cztery godziny przed ogłoszeniem przez premiera, że Czarnek zostanie nowym ministrem edukacji, pytany o to Dariusz Piontkowski nie chciał komentować swojej dymisji. Dużo do powiedzenia o zmianie w MEN mają posłowie opozycji, którzy chcieliby, aby prezydent Andrzej Duda odmówił powołania Czarnka. Na to się jednak nie zanosi.

Czytaj także: