Wdowa po byłym przewodniczącym klubu PiS Przemysławie Gosiewskim, europosłanka Beata Gosiewska, może nie dostać od Ministerstwa Obrony Narodowej 750 tys zł - pisze "Super Express". Takiej kwoty chciała dla siebie i dzieci w ramach zadośćuczynienia w związku ze śmiercią męża w katastrofie smoleńskiej.
- Minister (obrony narodowej) Antoni Macierewicz nie wyraził zgody na zawarcie ugody. A prawo mówi jasno: jest krzywda, jest zadośćuczynienie - mówi dziennikowi Gosiewska. Do tej pory Beata Gosiewska i dwójka jej dzieci po katastrofie smoleńskiej otrzymali w sumie 750 tys. zł zadośćuczynienia. Jak zaznacza "Super Express", do tego należy doliczyć jednorazową pomoc od rządu w wysokości 40 tys. zł, oraz odszkodowanie od Kancelarii Sejmu w wysokości 100 tys. zł. W sumie 890 tys. zł.
Gosiewska domagała się od MON dodatkowych 750 tys. zł dla niej i dwójki jej dzieci. Niedawno takie odszkodowanie dostali m.in.: wdowa po generale Andrzeju Błasiku Ewa Błasik i jej dwójka dzieci (w sumie 750 tys. zł) i inni krewni ofiar katastrofy smoleńskiej - wskazuje dziennik.
- Zgodnie z prawem należą mi się pieniądze, ale MON uważa co innego. Sąd uznał, że szef MON nie ma woli wypłacenia środków, bo jego pełnomocnik się nie stawiał i nie ma woli zawarcia ugody. Jeśli ktoś daje słowo i go nie dotrzymuje, to jest to nie w porządku. A ja już wcześniej uzgodniłam ustną formę ugody z ministrem Macierewiczem - mówi "Super Expressowi" Gosiewska.
Gazeta twierdzi, że zwróciła się z pytaniem o tę sprawę do MON, ale nie uzyskała odpowiedzi.
Autor: mw/tr / Źródło: Super Express