To oni byli pierwsi. Jeszcze zanim powstał GROM. Byli już wtedy, gdy Wojsko Polskie współtworzyło Układ Warszawski.
Mieli za zadanie zaatakować Niemcy, Danię i Szwecję, dlatego uczono ich języków obcych, dano natowską broń i wyszkolono, by tyły wroga zdobywać z helikoptera lub okrętu podwodnego.
Miejsce, w którym schowana była najtajniejsza jednostka specjalna PRL, czyli batalion szturmowy z Dziwnowa odwiedził reporter programu "Polska i Świat".
Mekka komandosów
Dziwnów to mekka polskich oddziałów specjalnych. kiedy 50 lat temu komandosi rozpoczynali tu ćwiczenia, zachodnia Europa podrywała pierwszą linie obrony.
To tu znajdowała się tajna jednostka, która jako pierwsza wyprowadziłaby atak Układu Warszawskiego - 1 Batalion Szturmowy.
Narobic zamieszania
Emerytowany starszy sierżant Janusz Tomczak zadbał o to, by po jednostce 4101 zostało coś dla następnych pokoleń. Był fotografem jednostki, do której wstąpił w 1962 roku. - Uczono nas narobić bałaganu na tyłach nieprzyjaciela - przekonuje Tomczak, wówczas szef kompanii płetwonurków.
Teraz to emeryci, ale kiedyś służyli w elitarnej jednostce dalekiego rozpoznania. By zasilić ich szeregi poborowi stali w długiej kolejce. W batalionie uczono obcych języków, obsługi broni przeciwnika, technik wywiadu i kontrwywiadu, a na manewrach dywersji.
Druga strona
Służyli w Polsce Ludowej, więc zapisali też niechlubne karty historii, jak udział w operacji Dunaj i zabezpieczenie inwazji na Czechosłowacji w 1968 roku. Nie znaczy to jednak, że byli źle wyszkoleni. Dla wielu żołnierzy dalej stanowią wzór.
Autor: mn//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24