Nie po raz pierwszy Jarosław Kaczyński i PiS celowo ignorują demokratyczny konsensus w sprawie realizacji wąskiego programu ideologicznego i religijnego - pisze w swoim tekście o sytuacji w Polsce "The Observer". W niedzielę inne zagraniczne media opisywały między innymi protesty w polskich kościołach związane z wyrokiem w sprawie prawa dotyczącego aborcji.
Od czwartku trwają w Polsce protesty związane z orzeczeniem zdominowanego przez PiS Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł o niezgodności z konstytucją prawa do aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. Protesty mają być kontynuowane również w tym tygodniu. Ich przebieg opisują też media zagraniczne.
"Co łączy te rządy? Są kierowani przez mężczyzn i uciskają kobiety"
Brytyjski "The Observer" w artykule odredakcyjnym nazywa zakaz aborcji z powodu ciężkich wad płodu "drakońskim". Dodaje, że jest "ponurym przypomnieniem, że prawa kobiet, a szerzej - praworządność, są w Polsce poważnie zagrożone". "Ta opresyjna decyzja wpisuje się w ruch w kierunku autorytaryzmu, który rozpoczął się na dobre po tym, jak prawicowa populistyczna partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) Jarosława Kaczyńskiego zdobyła absolutną większość w 2015 roku. Nie można dopuścić do jego kontynuacji" - czytamy w tekście.
Gazeta przypomina, że "chociaż ten w przeważającej mierze katolicki, społecznie konserwatywny kraj ma już jedne z najsurowszych zakazów aborcji w Europie, badania sugerują, że tylko niewielka mniejszość popiera dodatkowe ograniczenia".
Nie po raz pierwszy Kaczyński i PiS celowo ignorują demokratyczny konsensus w sprawie realizacji wąskiego programu ideologicznego i religijnego
"The Observer" wspomniał również o protestach po decyzji TK i zauważył, że przypominają one czarne marsze z 2016 roku, kiedy w Sejmie pojawił się projekt zmian w prawie dotyczącym aborcji.
"Wyrok jest bezpośrednim zamachem na prawa kobiet i moralną nieprzyzwoitością. Jest też prawnie wadliwy w tym sensie, że PiS zapełniło trybunał lojalistami, którzy osiągnęli zamierzony przez niego wynik. Niestety, nie jest to niczym niezwykłym w Polsce, której rząd jest uwikłany w długotrwały spór z Komisją Europejską o powtarzające się ataki na niezależność sądów, wolne media i prawa LGBT" - pisze gazeta.
Zdaniem dziennikarzy "Observera" ci, którzy "wątpią w ogólnoeuropejskie znaczenie ataku Polski na prawa kobiet i szerszego sporu z Warszawą, powinni przestudiować ostatnie uwagi Kaczyńskiego". "Są to typowe wypaczenia populistyczno-nacjonalistycznego polityka, który gardzi normami demokratycznymi i prawnymi. Przyrzekł, że nie ulegnie 'groźbom i szantażowi' z Brukseli" - czytamy w tekście. "Jego słowa równie dobrze mogliby wypowiedzieć włoscy, francuscy czy zachwalający Brexit brytyjscy ultranacjonaliści" - oceniono w "The Observer".
Na koniec przypomniano też o tym, że "w ubiegłym tygodniu administracja Trumpa ogłosiła 'globalną deklarację antyaborcyjną' wraz z 31 podobnie myślącymi nieliberalnymi lub autorytarnymi reżimami", a Polska jest sygnatariuszem. "Co łączy te rządy? Są kierowani przez mężczyzn i uciskają kobiety" - podsumowuje gazeta.
"Aborcja to w Polsce kwestia, która głęboko dzieli"
O sytuacji w Polsce napisało również inne brytyjskie medium, BBC. W tekście z niedzieli opisano głównie protesty podczas nabożeństw. "Protestujący urządzali sesje okupacyjne i trzymali transparenty proaborcyjne, przerywając niedzielną mszę w niektórych kościołach" - pisze BBC. "Protesty są uważane za niezwykłe w kraju, w którym Kościół rzymskokatolicki ma duże wpływy" - zauważa portal.
BBC pisze, że "protesty z udziałem tysięcy ludzi - głównie kobiet - miały miejsce w całym kraju pomimo obostrzeń związanych z koronawirusem, które ograniczają publiczne zgromadzenia". Portal opisał protesty między innymi w Poznaniu, Łodzi oraz Krakowie.
Krytycy Kościoła katolickiego twierdzą, że wywiera on zbyt duży wpływ polityczny na politykę rządu w Polsce
"Aborcja to w Polsce kwestia, która głęboko dzieli. Badanie opinii publicznej przeprowadzone przez CBOS w 2014 roku wykazało, że 65 procent ankietowanych Polaków było przeciwnych aborcji, 27 procent uznało aborcję za akceptowalną, a 8 procent było niezdecydowanych" - pisze BBC. "Jednak ostatnie sondaże opinii publicznej wskazują, że zdecydowana większość jest przeciwna zaostrzaniu prawa aborcyjnego" - dodaje portal.
"Dramatyczna przemiana historyczna w Polsce"
Tekst o Polsce można przeczytać również w agencji AP. "Działaczki na rzecz praw kobiet wściekłe z powodu zaostrzenia i tak już restrykcyjnego prawa aborcyjnego w Polsce zorganizowały w niedzielę protesty w kościołach i wewnątrz kościołów, zakłócając msze święte i spotykając się z oskarżeniami o 'barbarzyńskie' zachowanie" - pisze agencja.
AP opisuje protesty w polskich miastach, między innymi w Poznaniu, gdzie policja konna ochraniała kościół, czy w Katowicach, gdzie funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Wspomina również o blokowaniu protestów przez Młodzież Wszechpolską oraz o sytuacji w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, gdzie "grupa skrajnie prawicowych nacjonalistów zablokowała schody prowadzące do wejścia". "Kiedy pewnej kobiecie udało się przepchnąć, nacjonaliści złapali ją i zepchnęli ze schodów" - czytamy.
"Prywatna stacja telewizyjna TVN24 emitowała zdjęcia rolników na traktorach przejeżdżających przez Nowy Dwór Gdański w obronie praw reprodukcyjnych kobiet. Napis na jednym traktorze głosił: 'Chcemy wyboru, a nie terroru PiS'" - wspomina również portal AP.
Zdaniem agencji sceny z "rozgniewanymi młodymi kobietami wchodzącymi do kościołów" sygnalizują "dramatyczną przemianę historyczną w Polsce, w której Kościół rzymskokatolicki od wieków czczony jest jako najwyższy autorytet i gdzie takie wydarzenia byłyby jeszcze niedawno nie do pomyślenia". "Kościół katolicki zyskał szacunek w czasach komunizmu za wspieranie prodemokratycznych dysydentów w ich walce o wolność, a nieżyjący już polski papież św. Jan Paweł II jest uznawany za bohatera narodowego. Ale dzisiaj jego autorytet jest kwestionowany" - ocenia AP.
Zdaniem dziennikarzy agencji "niedzielne wydarzenia oznaczały dalszą eskalację wojny kulturowej w Polsce, gdy aktywiści na rzecz praw kobiet i LGBT coraz częściej zwracają się ku bardziej radykalnym metodom protestu, po tym jak poczuli, że lata lobbowania na rzecz szerszych praw nie przyniosły pożądanych rezultatów".
Agencja wspomina również o oświadczeniu arcybiskupa poznańskiego Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, który nawoływał do "pokoju społecznego". Zaznaczał też, że stanowisko Kościoła katolickiego w sprawie prawa do życia pozostaje niezmienne i skrytykował stosowane przez aktywistów formy protestu, takie jak graffiti na ścianach świątyń i zakłócanie mszy.
"Kolejny przejaw wyobcowania Polski Jarosława Kaczyńskiego"
O protestach w Polsce piszą również media francuskie. "Le Monde" zaznacza, że "to kolejny przejaw wyobcowania Polski Jarosława Kaczyńskiego, przewodniczącego rządzącej od 2015 roku partii Prawo i Sprawiedliwość, od liberalnych obyczajów większości krajów Unii Europejskiej". "Regres w kwestiach społecznych sięga tak daleko, że nawet Prezydent RP Andrzej Duda, choć był zagorzałym konserwatystą, musiał w tym tygodniu zdystansować się od ministra oświaty Przemysława Czarnka, który utrzymuje, że kobiety zostały stworzone, aby rodzić dzieci" - dodaje gazeta.
"W ostatnich miesiącach Kaczyński stanął w obliczu kryzysu w ramach swojej koalicji, z buntem najbardziej prawicowej partii mniejszościowej, której musiał zobowiązać się, że nie straci absolutnej większości w parlamencie. Sam wszedł do rządu, którego jest obecnie numerem dwa, aby wzmocnić pozycję premiera i członka PiS Mateusza Morawieckiego" - ocenia "Le Monde".
Dziennik przypomina, że "zakaz aborcji nie był priorytetem PiS, który już dwukrotnie musiał się wycofać w obliczu masowej mobilizacji kobiet przeciwko nowym ograniczeniom aborcji, proponowanym parlamentowi w następstwie inicjatyw obywatelskich w 2016 i 2018 roku". "Z drugiej strony to postulat ze strony twardej prawicy, która tym razem uznała za bezpieczniejsze przejście przez Trybunał Konstytucyjny, którego większość sędziów, a w szczególności pani prezes, jest oddana rządowi, który ich mianował" - dodaje gazeta.
"Jak na ironię, decyzja przeciwko aborcji w Polsce zapadła w tym samym tygodniu, w którym papież Franciszek opowiedział się za związkiem cywilnym dla par tej samej płci. Walka z homoseksualizmem jest jednym z motorów napędowych polskiego prawa katolickiego - kilka gmin straciło unijne dotacje za ogłoszenie się 'strefami wolnymi od LGBT'. Episkopat Polski odrzucił wypowiedzi papieża, twierdząc, że nie odpowiadają one doktrynie Kościoła. Dawno już minęły czasy, kiedy Watykan i Kościół polski wspólnie walczyły o wolność" - pisze "Le Monde".
"To krzyk ludu"
"Le Figaro" przypomina z kolei, że "w kraju, w którym rząd przywiązuje dużą wagę do najbardziej konserwatywnych części Kościoła katolickiego, prawo aborcyjne jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie". "Już w 2016 i 2018 roku rząd próbował ograniczyć aborcję, za każdym razem ustępując w obliczu presji ze strony ulic. Ale tym razem mamy przecież do czynienia z drugą falą koronawirusa. To wystarczy, by wzmocnić ograniczenia, takie jak ograniczenie zgromadzeń do pięciu osób" - dodaje gazeta.
"Ouest-France" stwierdza, że "protestujący uderzyli w kościoły katolickie w całej Polsce". "W niedzielę w kościele w Poznaniu protestujący skandowali: 'Mamy dość!’' i 'Barbarzyńcy!'. Takie sceny powtarzały się w innych miejscach w tym głęboko katolickim kraju" - opisuje portal. Dodaje, że "tysiące ludzi, głównie kobiet, zebrało się w niedzielę także w Gdańsku, Krakowie, Łodzi, Rzeszowie, oraz w kilkudziesięciu tradycyjnie bardziej konserwatywnych miastach".
"To krzyk ludu. Tysiące osób demonstrowało w Polsce w sobotę, czyli trzeci dzień z rzędu, przeciwko prawie całkowitemu zakazowi aborcji. To fala uderzeniowa, która od trzech dni przechodzi przez Polskę" - pisał z kolei "Le Parisien".
Źródło: BBC, Guardian/The Observer, AP, tvn24.pl