Ratownicy medyczni w ramach protestu idą na zwolnienia lekarskie albo odchodzą z pracy. Ostrzegają, że we wrześniu może dojść do paraliżu. - Mimo zapewnień Ministerstwa Zdrowia pensje nie są takie, jak oczekiwaliśmy - powiedział w TVN24 Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych.
Ratownicy medyczni protestują przeciwko niskim wynagrodzeniom i złym warunkom pracy. Jedni odchodzą z pracy, inni idą na zwolnienia lekarskie. Ostrzegają, że we wrześniu może dojść do sytuacji, gdy karetki nie wyjadą do pacjentów, bo nie będzie miał kto w nich dyżurować.
Szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych: żaden z postulatów nie został zrealizowany
Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych, powiedział w piątek w TVN24, że "różowo nie jest, mimo że od 1 lipca funkcjonuje znowelizowana ustawa o ustaleniu minimalnego wynagrodzenia w ochronie zdrowia". - Mimo zapewnień Ministerstwa Zdrowia pensje nie są takie, jak oczekiwaliśmy - dodał. Jak mówił, właściwie żaden z postulatów ratowników nie został zrealizowany. - Czekamy na ruch ministerstwa, jak zamierzają ten problem rozwiązać - dodał.
Mówił, że mimo iż ustawa zakłada minimalny pułap wynagrodzenia zasadniczego, "stawki są różne, ponieważ każdy pracodawca ma swoje dodatki do pensji dla ratownika medycznego".
- Na chwilę obecną nie mamy jednolitego systemu wynagradzania - dodał. Zaznaczył, że premie i dodatki funkcyjne to są indywidualne kwestie w każdym zakładzie pracy.
Dymon: mamy niedobór ratowników medycznych
Dymon powiedział, że gdybyśmy założyli, że każdy pracuje tylko na jednym etacie, to około 20 procent karetek nie miałoby obsady.
- Mamy niedobór ratowników medycznych. Gdybyśmy chcieli tylko i wyłącznie pełną etatyzację wprowadzić w zespołach ratownictwa medycznego, bez zatrudniania na umowy cywilnoprawne, to myślę, że w tym momencie brakuje nam około 5-8 tysięcy osób, żeby te braki pokryć z dnia na dzień - wyjaśnił.
Gość TVN24 mówił, że związek zawodowy, jedna z organizacji wchodząca w skład Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych, po ustaleniach z ministrem zdrowia sądził, że powstanie "akt prawny, który będzie powodował, że dodatek ministerialny, który ratownicy otrzymywali, wejdzie na stałe do pensji, poza działanie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu".
- Stało się coś ciekawego, bo z dniem 1 lipca zaczęła obowiązywać ustawa o minimalnym wynagrodzeniu, a jednocześnie przestał funkcjonować dodatek w takiej formie, w jakiej był. Został przekazany do dyspozycji pracodawcom - dodał.
- Ministerstwo daje pieniądze i mówi, że pracodawcy mają nam te pensje zwiększać, a pracodawcy mówią, że nie otrzymali tak wysokich środków, żeby te pensje można było zwiększyć. Pośrodku są ratownicy medyczni, którzy w tym momencie w wielu miastach po prostu zdecydowali zadbać o swoje zdrowie - mówił.
Dymon o brakach w zespołach ratownictwa medycznego
Dymon powiedział, że sam nie bierze dodatkowych dyżurów od tygodnia. - Podejrzewam, że do poniedziałku poza dyżurami etatowymi nie będę pracował dodatkowo - dodał.
- Proszę sobie wyobrazić, że zrobi tak 25 tysięcy osób w kraju i będą braki w zespołach ratownictwa medycznego. Już są (braki) w zespołach ratownictwa medycznego, permanentne braki w dyspozytorniach, gdzie nie ma pełnej obsady od prawie roku, w szpitalnych oddziałach ratunkowych, w transportach medycznych, sanitarnych - wymieniał.
Podkreślił, że jeśli rządzący wspólnie z pracodawcami nie znajdą sposobu rozwiązania tego problemu, to on się będzie nasilał.
Przekazał, że "można śmiało powiedzieć, że około 8-10 procent ratowników w całym kraju ograniczyło swoją aktywność zawodową do niezbędnego minimum, a niektórzy rzucili papierami i w ogóle nie pracują".
Anna Rokicińska o sytuacji ratowników medycznych
Sytuację ratowników medycznych komentowała na antenie TVN24 Anna Rokicińska z portalu cowzdrowiu.pl. Podkreślała, że "nie może być tak, że człowiek, który ratuje ludzkie życie, pracuje na wysokich obrotach, przy dosyć wysokim poziomie stresu i zarabia 3700 złotych brutto". - Oni muszą więcej zarabiać i czuć się godnie wynagradzani. Nie mogą biegać i pracować na kilka etatów - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24