Protest pracowników ochrony zdrowia przed kancelarią premiera trwa już 54 dni. Protestujący poinformowali, że przesłali do Mateusza Morawieckiego ostatni list. - Panie premierze, gdybyśmy traktowali pacjentów tak, jak pan traktuje przedstawicieli sześciuset tysięcy medyków, to dzisiaj tych pacjentów, którzy zmarli, na cmentarzach leżałoby o wiele więcej - powiedziała przewodnicząca OZZ Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok. Alarmowała przy tym, że pracowników "do potrzeb systemu ochrony zdrowia jest coraz mniej".
Protestujący w białym miasteczku pracownicy ochrony zdrowia po raz kolejny apelują do premiera Mateusza Morawieckiego o uczestniczenie w rozmowach. Zwracają uwagę, że protest przed jego kancelarią trwa już ponad 50 dni.
"Scenariusz następnych dni będzie pisany przez covid"
W czwartek Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, poinformowała, że w środę protestujący skierowali kolejne pismo do premiera. - To ostatni list, który kierujemy do premiera tego rządu. Nadzieja na spotkanie to maleńki promyk - zaznaczyła.
- Panie premierze, gdybyśmy my traktowali pacjentów w taki sposób, w jaki pan traktuje przedstawicieli sześciuset tysięcy medyków, to dzisiaj tych pacjentów, którzy zmarli, na cmentarzach leżałoby o wiele więcej - powiedziała.
Tłumacząc, dlaczego jest to ostatnie pismo skierowane do szefa rządu, Ptok powiedziała, że "sytuacja pandemii w kraju ma wpływ na to, co w tej chwili się dzieje". - Scenariusz następnych dni będzie pisany przez covid. Nas jest coraz mniej w tym miejscu (białym miasteczku - red.), bo coraz więcej musi nas być na oddziałach szpitalnych - zwróciła uwagę.
- Mówi pan o przygotowywaniu kolejnych łóżek i wstawianiu kolejnych łóżek. My mówimy: nie ma medyków, nie ma leczenia - oświadczyła. - Wyciągacie państwo jedną osobą z oddziału i automatycznie grafik leci na łeb na szyję, dlatego że nas już tylu w systemie ochrony zdrowia nie ma - wytłumaczyła.
Nawiązując do dzisiejszych danych epidemicznych, 15 515 zakażeń i 250 zgonów, Ptok ostrzegła, że "zmarłych przybywa i będzie przybywać coraz więcej".
Szulca: nasz główny sojusznik nie chce współpracować
Nowy przewodniczący Porozumienia Rezydentów Mateusz Szulca zauważył, że "przez ostatni tydzień października było już 1100 tak zwanych nadprogramowych zgonów". - To tak krótki okres - przyznał.
- My przegrywamy w tej walce, dlatego że nasz główny sojusznik, tak naprawdę obrońca w tej całej sytuacji, w ogóle nie chce współpracować i karmi państwa kolejnymi konferencjami - powiedział, nawiązując do Morawieckiego.
Szulca zwrócił uwagę, że do lutego 2022 roku, według modelu statystycznego, "może umrzeć 55 tysięcy ludzi". - Znikną. I to tylko model. Natomiast my już teraz wiemy, że pandemia będzie jeszcze gorsza niż poprzednie fale. Zamknęły się kolejne oddziały, kto ma leczyć? Jeżeli państwo dostawicie łóżka, to dobrze, superruch, ale kto tam będzie leczył? Kto państwa będzie leczył? - pytał. - Nie ma kadry - zaznaczył.
- Bijemy na alarm od dawna. Co z tego wyniknęło? Cisza. Taką ciszę, lekki szum, słyszymy na oddziałach covidowych, kiedy umierają nasi pacjenci. Tam nie ma krzyku, nie ma płaczu, to ciche umieranie w samotności, poczuciu bezsilności i bezradności, że ludzie za to odpowiedzialni milczeli, ignorowali sytuację - przyznał.
Szulca następnie zaapelował: - Póki macie siłę, walczcie tak, jak my. Bo nas zaraz wezwą nakazami pracy do jednostek, w których pracowaliśmy. I nie będzie tu pod kancelarią nikogo, kto w państwa interesie będzie występował.
Ptok po tych słowach powiedziała, iż "może się tak zdarzyć, że święta Bożego Narodzenia staną się dniami żałoby narodowej z powodu dużej liczby śmiertelnych ofiar w wyniku epidemii". - Bo nas do potrzeb systemu ochrony zdrowia jest coraz mniej - zaznaczyła.
Poinformowała, że protestujący czekają na odpowiedź premiera do 20 listopada. Potem będą decydować o dalszych krokach.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24