Nie stawiałem oporu i nie popełniłem żadnego przestępstwa, o czym zaświadczy monitoring - mówił na konferencji prasowej europoseł Jacek Protasiewicz, tłumacząc się z incydentu z celnikami i policją na lotnisku we Frankfurcie. Niemiecka gazeta "Bild" podała, że polityk wywołał skandal na lotnisku we Frankfurcie. Miał być pod wpływem alkoholu i zachowywać się agresywnie. - Rozmowa (z funkcjonariuszami) była emocjonalna, wewnętrznie się gotowałem, ale powstrzymywałem się, aby nie przekroczyć granicy. Myślę, że byłem prowokowany - stwierdził Protasiewicz.
Na dowód tego, że został źle potraktowany, odtworzył nagranie wydarzenia zarejestrowane w jego telefonie. Jednak niezrozumiałe - bez obrazu, z kiepskim dźwiękiem.
Jak tłumaczył eurodeputowany, to dlatego że telefon schował do kieszeni po tym, jak funkcjonariusze zażądali, by go odłożył.
Nagranie ma dotyczyć momentu, kiedy wraz z policjantami wsiadł do radiowozu. - Tam jest dźwięk, jak ja jęknąłem, bo ten mężczyzna dał mi kuksańca. Zrobił to świadomie - tłumaczył europoseł.
Powtarzał, że na nagraniu słychać, jak policjant mówi do niego: "Do you know mr Lucenko? We beat him. We don't beat you, we beat him".
On tymczasem, jak relacjonował, podążał za niemiecką policją, jak "baranek" i mimo, że był przez funkcjonariuszy "popychany" sam nie posunął się do przemocy.
- Nie stawiałem oporu, nie popełniłem przestępstwa, zaświadczy o tym monitoring - powiedział Protasiewicz, dodając, że mimo to skuto go kajdankami.
- Rozmowa była emocjonalna, wewnętrznie się gotowałem, ale powstrzymywałem się, aby nie przekroczyć granicy. Myślę, że byłem prowokowany - stwierdził.
Zapewnił, że "nie używał rąk ani nóg, tylko ust".
W jego opinii zachowanie funkcjonariuszy było karygodne i podyktowane złośliwością. Doświadczył jej, jak mówił, już wtedy, gdy - w drodze do Strasburga - wysiadł z samolotu na lotnisku we Frankfurcie nad Menem, gdzie został wezwany do kontroli bagażowej. Poproszony o wylegitymowanie się pokazał paszport dyplomatyczny.
- On (celnik - red.) zaczął go przeglądać. Miał obowiązek wiedzieć z kim miał do czynienia. Gdy oddawał mi ten paszport, usłyszałem "raus". Zrobiłem dwa kroki w kierunku wyjścia i przepraszam, rzeczywiście zagotowałem się. Odwróciłem się i powiedziałem: "Raus brzmi bardzo źle w kraju, z którego tutaj przyjechałem" – relacjonował europoseł. Według Protasiewicza, niemiecki celnik ponownie zwrócił się do niego, mówiąc "raus". - Ja mu powiedziałem, że "raus" w kraju, w którym mieszkam kojarzy się z takimi słowami jak "Heil Hitler" czy "Haende hoch" - mówił polityk, tłumacząc dlaczego użył nazistowskich zwrotów.
- Wtedy ten mężczyzna mnie pchnął. Powiedziałem mu: "zanim po raz drugi użyjesz siły jedź do Auschwitz, żebyś zobaczył, jakie są skutki, jak ludzie w uniformach używali siły". Pchnął mnie po raz drugi" - dodał Protasiewcz.
Zastrzegł, że tego zdarzenia jednak nie nagrał, zrobił to dopiero potem, kiedy pojawiła się policja wezwana przez celników.
Protasiewicz przyznał, że pił wino na pokładzie samolotu. Dwie małe butelki do podanego jedzenia.
"Agresywny, bardzo pijany"
Incydent na lotnisku opisała niemiecka bulwarówka "Bild". Według niej, Protasiewicza zatrzymał strażnik graniczny i zażądał dokumentu. W tym momencie, według relacji "Bild", Polak wybuchł agresją. Miał wyzywać funkcjonariusza od "Hitlera", "nazisty", krzyczeć "Heil Hitler" i pytać się go, czy "był kiedyś w Auschwitz". Świadek zdarzenia powiedział gazecie, że wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego wyglądał na "bardzo pijanego". Miał mówić też po angielsku, że "jest z Unii Europejskiej".
Wezwani na miejsce policjanci chcieli zabrać Polaka na posterunek, ten jednak miał opierać się i rzucić swoim bagażem. Funkcjonariusze zadziałali zdecydowanie zakładając politykowi kajdanki i odprowadzając go.
"Kłamliwa publikacja"
Do incydentu na lotnisku, Protasiewicz odniósł się także w Parlamencie Europejskim, gdzie poprosił o głos podczas sesji. Stwierdził m.in, że zachowanie niemieckich funkcjonariuszy "naruszyło prawo europejskie".
- Jako politycy musimy być przygotowani czasami na bardzo ostrą krytykę, jednak chcę oświadczyć, że publikacja "Bilda" jest kłamliwa i obraźliwa - oświadczył w europarlamencie, Protasiewicz.
"Nieodpowiednie zachowanie"
W czwartek policja we Frankfurcie nad Menem złożyła zawiadomienie do prokuratury o znieważeniu przez wiceprzewodniczącego PE Jacka Protasiewicza funkcjonariuszy służb celnych. Rzecznik frankfurckiej policji Andre Sturmeit wyjaśnił, że polski polityk zachowywał się na lotnisku "nieodpowiednio". Potwierdził wersje przedstawioną przez tabliod "Bild", między innymi okrzyki "Heil Hitler" pod adresem celników. - Ponieważ awanturujący się pasażer odmówił udania się do komisariatu, policjanci nałożyli mu kajdanki - powiedział Sturmeit.
Po potwierdzeniu jego danych i zjawieniu się przedstawicieli polskich służb konsularnych, polityk został zwolniony.
Rzecznik powiedział, że sprawa zostanie prawdopodobnie umorzona ze względu na stanowisko zajmowane przez Protasiewicza.
Autor: MAC//kka/kdj / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24