Prokuratura szuka haków na PO?

Pod koniec sierpnia policja dostała polecenie z warszawskiej prokuratury okręgowej, by w trybie pilnym przesłuchać do końca września ponad 200 osób związanych z PO - pisze "Gazeta Wyborcza".

- To ci z PO - policjant komendy policji przy Wilczej w Warszawie wskazuje grupę młodych ludzi. Inny zabiera ich z poczekalni na przesłuchania. Odpytywanie trwa w czterech pokojach. Codziennie po kilka, kilkanaście osób. - Sprawa jest na cito - słyszymy. Tak relacjonuje "Gazeta Wyborcza" swoją wizytę na policji.

Co jest formalnym powodem przesłuchań ludzi Platformy? Publikacja "Newsweeka" z 2006 r. Tygodnik napisał wtedy, że najbliżsi współpracownicy liderów PO - Marcin Rosół i Piotr Wawrzynowicz - przez kilka lat wyprowadzali kilkadziesiąt tysięcy złotych z partyjnej kasy.

Według "Newsweeka" mężczyźni w kampanii do europarlamentu w 2004 r., w parlamentarnej i prezydenckiej 2005 r. podpisywali umowy na zawyżone kwoty z wolontariuszami i pracownikami sztabów wyborczych. "Słupy" w większości "nadpłaty" im zwracały.

Tygodnik jednak konkretów nie podał, a przedstawił jedynie dwa bankowe przelewy: z komitetu wyborczego dla anonimowego pracownika klubu PO oraz od tegoż działacza X do Marcina Rosoła. Ten drugi przelew dotyczył jednak prywatnej pożyczki.

Dziś, według "GW", na przesłuchaniach młodzi współpracownicy PO zarzucani są pytaniami: - Czy jest pan członkiem PO? Czy brał pan udział w kampaniach partii? Kto pana zwerbował? Czy przyjmował pan korzyści majątkowe?

- Pod koniec sierpnia dostaliśmy polecenie z okręgówki: w trybie pilnym przesłuchać, zdaje się, 217 osób. Ludzie z całej Polski, głównie z Warszawy. Dostaliśmy listę ludzi i pytań. I termin: do końca września. Więc pytamy, protokoły odsyłamy prokuraturze - opowiada gazecie jeden z policjantów.

Według "GW", zapowiedź akcji prokuratury wobec opozycji przyszła 1 września. Minister Zbigniew Ziobro na konferencji prasowej po ujawnieniu części dowodów w sprawie Janusza Kaczmarka mówił: - Przyjdzie czas na ujawnienie kolejnych faktów i dowodów mówiących o panu Tusku, Olejniczaku, Giertychu i Lepperze. Opozycja odebrała to jednoznacznie - to groźba szukania haków w kampanii wyborczej.

- Mam sygnały z całej Polski - mówi polityk Platformy. - Policjanci w mundurach pukają do drzwi młodych ludzi, którzy byli wolontariuszami w naszych kampaniach wyborczych. Szósta, siódma rano, policjant wzywa na przesłuchanie. To wygląda na próbę zastraszania.

Zdaniem polityków PO policja może przesłuchać każdego współpracownika partii. - Nawet człowieka, od którego kupiliśmy zszywki i ołówki za kilkanaście złotych. Zaangażowali cały aparat, by znaleźć dziurę w całym - mówi dziennikarzom gazety jeden z posłów Platformy.

Źródło: gazeta.pl

Czytaj także: