Prokuratorzy zarzucają ministerstwu sprawiedliwości, że źle skonstruowało przepisy o dostępie podejrzanych do akt sprawy. Alarmują: nowe prawo niesie zagrożenie dla bezpieczeństwa świadków i osób pokrzywdzonych. Wolą nie składać wniosków o areszt, by nie narażać ludzi, którzy zgodzili się z nimi współpracować. Resort odpowiada: zmiany były konieczne.
1 czerwca do kodeksu postępowania karnego weszły istotne zmiany określające nowe zasady, na jakich osoba podejrzana może zapoznawać się z dowodami zebranymi przeciwko niej przez prokuratora. Najbardziej dotkliwa dla prokuratury nowość dotyczy sytuacji najpoważniejszych: gdy prowadzący postępowanie chce, aby sąd zgodził się na umieszczenie podejrzanego w areszcie.
Bez furtek - podejrzany widzi wszystko
Jeszcze trzy miesiące temu to prokurator decydował ostatecznie o tym, czy może i chce pokazać podejrzanemu dowody dołączone do wniosku o zastosowanie aresztu. Od czerwca wszystkie furtki, które mu na to pozwalały, zostały zamknięte.
Teraz prokurator wie, że materiały, na podstawie których poprosił o areszt - na przykład zeznania pokrzywdzonych albo "skruszonych" przestępców - zostaną pokazane podejrzanemu i jego obrońcy, jeśli o to poproszą. Prokurator nie ma tu nic do powiedzenia. I dlatego prowadzący postępowania, w obawie przed ujawnieniem najmocniejszych kart, coraz częściej rezygnują z ubiegania się o areszt albo składają wnioski poparte na tyle słabymi dowodami, że sądy nie chcą godzić się na izolowanie podejrzanych za kratami.
Potwierdzają to liczby - zwłaszcza w odniesieniu do spraw o największym kalibrze: działalności zorganizowanych grup przestępczych, korupcji, przestępstw narkotykowych, porwań. W Warszawie na wniosek największej w kraju prokuratury apelacyjnej sądy zgodziły się w lipcu na areszty wobec zaledwie pięciu osób. Rok wcześniej było ich ponad dwukrotnie więcej. Podobnie jest w prokuraturach w Łodzi, Gdańsku czy Krakowie. Dokładnych statystyk na razie nie ma - Prokuratura Generalna będzie je miała dopiero w styczniu.
O areszt nie proszę
Zdaniem większości prokuratorów prowadzących na co dzień postępowania nowe przepisy sprawiają, że nie tylko dużo trudniej już dzisiaj jest im ścigać sprawców najbardziej skomplikowanych przestępstw, ale też że niosą one zagrożenie dla bezpieczeństwa świadków i osób pokrzywdzonych.
Przykład z Pomorza sprzed kilku miesięcy, śledztwo dotyczące porwania: prokuratura wpada na trop porywacza, który - jak się okazuje - nie działa sam. O dwóch kompanach podejrzanego wiadomo niewiele. Śledczy decyduje się jednak na zatrzymanie tego, na którego ma już mocne dowody. Wnioskuje o areszt. W ciągu następnych 48 godzin ma kolejne zeznania i "w rękach" dwóch pozostałych porywaczy.
- Teraz już bym tak nie zrobił. Wiem, że po pierwszym zatrzymaniu - i pokazaniu materiałów podejrzanemu - po pierwsze spłoszyłbym jego kumpli, a po drugie sprowadziłbym zagrożenie na pokrzywdzonych - przyznaje w rozmowie z nami prokurator (prosi o zachowanie anonimowości - red.).
- Zmiana tych przepisów to przykład rzucania nam kłód pod nogi i wytrącania z rąk narzędzi do walki z najcięższą przestępczością, czyli tam, gdzie w grę wchodzą na przykład olbrzymie pieniądze - mówi krakowski prokurator Jacek Skała, przewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP.
Zniechęcanie do aresztu
Śledczy skarżą się, że ministerstwo sprawiedliwości nie dopracowało zmian. Tłumaczą, że razem z szerszym dostępem podejrzanego do akt miało iść w parze wprowadzenie przepisów "o ochronie pokrzywdzonego i świadka w postępowaniu karnym", nad którymi od miesięcy pracowali urzędnicy resortu. Ale projekt ustawy dopiero niedawno trafił do Sejmu. W przyszłym tygodniu ma się odbyć jego pierwsze czytanie.
- Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że kiedy przychodzi do mnie świadek i chce gwarancji bezpieczeństwa, mogę mu powiedzieć tylko: przykro mi. Bo nawet jeśli nie dołączę jego zeznań do wniosku o areszt, to sąd może mi kazać je donieść i następnego dnia mój podejrzany dowie się, kto na niego nadawał - opowiada jeden ze znanych prokuratorów, który na swoim koncie ma prowadzenie najgłośniejszych spraw.
To kolejny problem. W zamyśle ministerstwa nowe przepisy miały nie tylko wywrzeć presję na śledczych, aby częściej stosowali łagodniejsze środki zapobiegawcze niż areszt, ale też dać im narzędzia, dzięki którym nadal mieliby ważny głos w postępowaniu aresztowym. W największym skrócie chodziło o to, aby prokurator mógł ograniczać dowody dołączane do wniosków bez ryzyka, że sąd "dobierze" sobie takie, których ten nie chciał pokazać drugiej stronie. W przypadku, gdyby sędzia miał wątpliwości, to do prokuratora należałaby ostateczna decyzja, czy uzupełnia dokumentację o kolejne materiały - na przykład zeznania kluczowych świadków lub pokrzywdzonych - czy też z rezygnuje z wniosku.
Ale takiej możliwości nadal nie ma, a ministerstwo nie wie, kiedy mogłaby się pojawić.
Ukłon w stronę świata przestępczego?
- Państwo wykonało ukłon w stronę świata przestępczego. I wykonując ten ukłon, zapomniało o wzmocnieniu ochrony tych, którzy mu pomagają. Takie osoby powinny mieć absolutną gwarancję, że kiedy przyjdzie "bieda", to państwo nie zostawi ich samym sobie. Dzisiaj, niestety, tej gwarancji nadal nie mają - mówił w rozmowie z tvn24.pl, już po wejściu w życie nowych przepisów, prokurator Kazimierz Olejnik, który kilkanaście lat temu rozbijał łódzką "Ośmiornicę".
Efekt? Wycofywanie się nie tylko świadków, ale także podejrzanych deklarujących wcześniej chęć współpracy z prokuraturą w zamian za łagodniejsze potraktowanie. W ostatnich tygodniach tylko w Warszawie odmówiło jej kilka osób, które mogły liczyć na status tzw. małego świadka koronnego. - Obawiają się o rodziny - o przyczynach mówi nam jeden z prokuratorów.
Inny dodaje: - Zmiany dotyczące aresztów wpisują się w ogólny trend: otwiera się drzwi przestępcom działającym w zorganizowanych grupach, a nam zabiera zęby, którymi możemy ich chwytać. Powiem tak: dzisiaj rozbicie Pruszkowa graniczyłoby z cudem. Ludzie w ministerstwie tego nie rozumieją, bo nigdy nie poprowadzili żadnej sprawy. Nie mają pojęcia o taktyce i realnych problemach prokuratora pracującego w wydziale śledczym.
Ministerstwo jedno, prokuratura drugie
Ministerstwo Sprawiedliwości broni wprowadzonych przepisów i tłumaczy, że jeśli prokuratorzy z jakiegoś powodu nie dają sobie rady, to tylko dlatego, że nie przygotowali się do nowej sytuacji. Mentalnie zostali w epoce przed zmianami, "zachowują się, jakby nie weszły one w życie" - usłyszeliśmy w kierownictwie resortu.
- To nie my ponosimy odpowiedzialność za to, że czas, który powinien być na to przeznaczony, został tak naprawdę zmarnowany - twierdzi wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski. W resorcie przyznają też, że cieszy ich spadek liczby składanych wniosków o areszt.
- Do tej pory takie osoby nie miały właściwie możliwości poznania podstaw decyzji o aresztowaniu, nie miały też możliwości przeciwstawienia się takiemu wnioskowi. Dlatego przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka mieliśmy coraz więcej spraw związanych z przedłużonym albo niezasadnie stosowanym tymczasowym aresztowaniem. Regularnie je przegrywaliśmy - tłumaczył krótko po wprowadzeniu przepisów wiceminister Królikowski w rozmowie z portalem tvn24.pl.
Z tymi argumentami nie zgadza się jednak Prokuratura Generalna. - Wbrew temu, co mówią politycy, liczba spraw przed Trybunałem jest niewielka, a statystyki pokazują, że prokuratorzy już wcześniej rozsądnie korzystali z środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu. W 2013 r. aresztowanych było niecałe 17,5 tys. podejrzanych. Dwa lata wcześniej prawie 23 tys. - wylicza Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratora Generalnego.
- To prawda, że liczba spraw przeciwko Polsce przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka z roku na rok spada - dodaje dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Ale prawdą jest też, że zdecydowana większość wyroków zapadających w Strasburgu przeciwko Polsce to rozstrzygnięcia właśnie w sprawach niesłusznych lub trwających zbyt długo aresztów. W 2013 r. spośród wszystkich 14 niekorzystnych dla nas wyroków przed ETPC, osiem dotyczyło naruszenia prawa do wolności poprzez niezasadne albo przedłużające się stosowanie tymczasowego aresztu.
Autor: Łukasz Orłowski//plw / Źródło: tvn24.pl