Prokurator Ewa Wrzosek z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów została - jak sama to określiła - "wezwana na tak zwany dywanik" przez swoją przełożoną, a także zobowiązana przez nią do złożenia wyjaśnień w związku z tym, że opuściła swoje stanowisko pracy i udzieliła wywiadu jednej z telewizji internetowych. Prokurator, relacjonując sprawę w rozmowie z TVN24, oceniła, że wydarzyła się sytuacja "zupełnie kuriozalna, absurdalna".
W czwartek prokurator Ewa Wrzosek udzieliła wywiadu jednej z telewizji internetowych przed budynkiem Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Jak powiedziała w rozmowie z TVN24, kilkunastominutowa rozmowa dotyczyła praworządności. Spotkanie z dziennikarzem zakończyło się sporządzeniem notatki służbowej przez szefową prokuratury Monikę Laskowską i wezwaniem Wrzosek do udzielenia pisemnych wyjaśnień.
Prokurator Ewa Wrzosek o sytuacji "kuriozalnej, absurdalnej"
W rozmowie z TVN24 Wrzosek stwierdziła, że wydarzyła się sytuacja "zupełnie kuriozalna, absurdalna".
- Zanim przystąpiliśmy do nagrywania tej krótkiej rozmowy, otworzyło się jedno z okien, przez które wychyliła się moja przełożona, pani prokurator rejonowa Monika Laskowska i krzycząc, zażądała ode mnie stawienia się po zakończeniu wywiadu u siebie w gabinecie - powiedziała Wrzosek.
- Po zakończeniu wywiadu poszłam do pani prokurator. Ponieważ niestety zdarzały nam się już wcześniej bardzo nieprzyjemne rozmowy, poszedł ze mną pan prokurator (Jarosław) Onyszczuk. Wówczas usłyszałam, że w godzinach pracy nie mogę udzielać wypowiedzi medialnych, nie mogę zajmować się tego rodzaju aktywnością i za każdym razem, wychodząc z pracy, zobowiązuje mnie do tego, abym przychodziła do niej, informowała o tym, że wychodzę i w jakim celu wychodzę - relacjonowała prokurator.
- To jest ewidentna szykana i nierówne traktowanie również innych pracowników tej prokuratury, bo z tego, co mi wiadomo, taki obowiązek nałożono tylko na mnie - dodała.
Notatka szefowej prokuratury
Wrzosek przekazała TVN24, że po rozmowie z szefową dostała notatkę służbową z opisem sytuacji i zobowiązanie do złożenia oficjalnego oświadczenia, dlaczego wyszła z pracy.
Szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów napisała w notatce, że "została poinformowała przez pracowników Prokuratury, że pod tylnymi oknami budynku, w którym mieści się Prokuratura - Pani prok. Ewa Wrzosek przygotowuje się do wywiadu".
"Podeszłam do okna, jednakże z okien mojego gabinetu widać było fragmenty sylwetek trzech osób zasłanianych przez gałęzie drzew, udałam się do gabinetu prok. (...), gdzie przez okno zobaczyłam prok. Ewę Wrzosek ubraną w szary płaszcz, stojącą i rozmawiającą z dwoma mężczyznami. Obok stała na statywie kamera" - czytamy.
Zobowiązanie do złożenia wyjaśnień
Jak wynika z notatki, Laskowska poleciła kierownikowi sekretariatu, by zadzwonił do prokurator i dowiedział się, gdzie jest i dlaczego opuściła miejsce pracy.
"Po chwili kierownik zawiadomił mnie, że w trakcie rozmowy z prok. Wrzosek podała, że wyszła z pracy, żeby kupić coś do jedzenia. Po raz kolejny sprawdziłam, przez okno, prok. Wrzosek przygotowywała się do wywiadu (stała przed kamerą, za kamerą stał operator, ubrany elegancko mężczyzna przeglądał jakieś dokumenty)" - kontynuowała szefowa w piśmie.
W dokumencie czytamy, że Wrzosek została zobowiązana do złożenia wyjaśnień "co do powodów opuszczenia miejsca pracy i nie przekazania informacji o tym fakcie" przełożonym. Dodatkowo kierownik sekretariatu ma sporządzić notatkę na okoliczności przeprowadzonej rozmowy telefonicznej z prokurator Wrzosek.
Wezwanie na "dywanik"
- W różny sposób bywam dyscyplinowana. Sprawdzany jest mój czas pracy czy obecność w pracy, ale w ten sposób, wezwana na tak zwany dywanik, zostałam pierwszy raz - powiedziała Wrzosek. - To jest jakiś element, kolejny już zresztą, szykan mojej osoby, quasi-nękania - oceniła prokurator Wrzosek w rozmowie z TVN24.
Mówiła, że "czas pracy prokuratora, zgodnie z ustawą o prokuraturze, jest określony wymiarem jego zadań". Wskazała, że między innymi uczestniczy on w rozprawach przed sądem, komunikuje się z policją, jeździ na miejsca zdarzeń, przesłuchuje osoby.
Dodała, że "charakter pracy prokuratora jest tak specyficzny, że nie można go ująć w godziny". - Stąd zapisy ustawowe i stąd brak jakiegokolwiek uprawnienia mojej przełożonej do żądania ode mnie, abym w godzinach urzędowania prokuratury po prostu siedziała za biurkiem i przebywała w pracy - mówiła.
"Nie ma żadnej podstawy prawnej"
- To zachowanie, ta notatka służbowa, którą pani prokurator zobowiązuje mnie do niezwłocznego wyjaśnień, dlaczego wyszłam z pracy, nie ma żadnej podstawy prawnej, jest przejawem szykany, mobbingu z jej strony - kontynuowała Wrzosek.
Przekazała, że w tym tygodniu uczestniczyła w spotkaniu z przedstawicielami komisji Parlamentu Europejskiego badającej sprawę inwigilowania systemem Pegasus, którego Wrzosek padła ofiarą.
- Do tych wszystkich działań jestem upoważniona z racji tego, że jestem członkiem Stowarzyszenia Lex Super Omnia, stowarzyszenia niezależnych prokuratorów, którzy w swoich celach statutowych mają propagowanie praworządności. Wczorajszy wywiad był również tego fragmentem - przekonywała prokurator.
Wrzosek: kusi mnie, aby odpowiedzieć dokładnie w tym samym stylu
Wrzosek była także pytana, co napisze w wyjaśnieniach.
- Sposób sformułowania notatki przez panią prokurator rejonową jest na tyle kuriozalny, że prawdę mówiąc kusi mnie, aby odpowiedzieć dokładnie w tym samym stylu, że jak zwykle wyszłam, zakładając swój szary płaszcz, spotykając się po drodze z eleganckim mężczyzną przeglądającym jakieś dokumenty, a że po drodze zjadłam niestety tę bułkę, którą kupiłam na śniadanie, nie mogę niestety udokumentować, że wyszłam po jakieś produkty na obiad - powiedziała.
O sprawie możliwych konsekwencji zawodowych dla prokurator Wrzosek jako pierwsze poinformowało Radio Zet.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24