On wie, że zrobił źle i że znowu złamał konstytucję i próbuje się jakoś z tego wycofać - powiedział w "Kropce nad i" profesor Jan Zimmermann, prawnik administratywista i promotor pracy doktorskiej Andrzeja Dudy. Komentował złożenie przez prezydenta nowelizacji "lex Tusk". Adwokat, profesor Tomasz Siemiątkowski ocenił, że najistotniejsze jest to, "co zrobi w tej chwili PiS". - Mogą zignorować ten projekt, a komisja będzie działała na zasadach niekonstytucyjnych, z naruszeniem podstawowych praw człowieka - powiedział.
Adwokat, profesor Tomasz Siemiątkowski ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i profesor Jan Zimmermann z Uniwersytetu Jagiellońskiego - prawnik administratywista, promotor pracy doktorskiej Andrzeja Dudy - mówili o "lex Tusk", czyli ustawie o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich. Prezydent ją podpisał, zapowiadając jednocześnie wysłanie w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Kilka dni po tym złożył projekt nowelizacji ustawy.
Zimmermann: Widać coś go tknęło. Wymyślił nowelizację, by wycofać się z kompromitacji
Zimmermann ocenił, że "ta nowelizacja, jeżeli patrzeć na nią merytorycznie, to absolutnie niczego nie zmienia".
- Co się stało, że on najpierw nagle podpisał z piątku na poniedziałek, a potem nagle złożył nowelizację? Otóż ja nie siedzę w jego głowie, nie wiem, jakie były na niego naciski - mówił dalej prawnik. Wskazywał przy tym, że prezydent Duda "to jest mimo wszystko doktor prawa, to nie jest osoba, która jest laikiem zupełnym".
Według Zimmermanna "on wie, że zrobił źle i że znowu złamał konstytucję i próbuje się jakoś kurczowo z tego wycofać". - Czy pod naciskiem Amerykanów, czy pod naciskiem Komisji Europejskiej, czy pod jeszcze innymi naciskami, to nie wiem. Ale widać coś go tknęło i wymyślił tę nowelizację, żeby spróbować jakoś z tego wszystkiego, z tego zaplątania kompletnego, z tej swojej jednak kompromitacji, co by nie mówić, się wycofać. Ale niestety ta nowelizacja (...) jest równie kompromitująca - stwierdził gość TVN24.
Jak mówił, projekt nowelizacji "składa się z trzech punktów", a "jedna zmiana polega na tym, że członkami tej komisji mają być osoby (…) spoza parlamentu". - To niczego nie zmienia, bo komisja będzie dobrana przez partię rządzącą w takim składzie, jak będzie to potrzebne - ocenił. - W sumie ta zmiana nie ma żadnego znaczenia, może poza pewną symboliką, że - jak ktoś powiedział - to będzie taka bardziej społeczna komisja - dodał prawnik.
Siemiątkowski: Musimy się zastanowić, co zrobi PiS. Przecież mogą zignorować ten projekt
Siemiątkowski - nawiązując do jednego z uprawnień komisji, jakim jest możliwość uzyskania dostępu do dokumentów niejawnych czy akt postepowań - mówił, że "chodzi o to, żeby je wyjąć i pokazać, i to szerokiej publiczności". Ekspert wskazywał, że w noweli prezydent "poszerzył jawność" działań komisji. - Czyli również posiedzenia, które nie będą rozprawą, mają być jawne - wyjaśniał.
- Zresztą prezydent to powiedział expressis verbis, że chodzi o to, żeby wszyscy wiedzieli, co robili określeni politycy, dlaczego robili i w jaki sposób robili - dodał.
Jego zdaniem "oddać trzeba prezydentowi, że to, co się spotkało z najpotężniejszą krytyką, czyli środki zaradcze" zostały w projekcie nowelizacji uchylone. - Ale to, co jest najistotniejsze przy tej nowelizacji, to jest rzecz następująca: musimy się zastanowić, co zrobi w tej chwili PiS. Przecież mogą zignorować ten projekt, a ta komisja będzie działała na zasadach niekonstytucyjnych, z naruszeniem podstawowych praw człowieka - podkreślał Siemiątkowski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Gints Ivuskans/Shutterstock