- Europa musi mówić jednym głosem ws. sankcji wobec Rosji. Nie wyobrażam sobie, żeby doszło do różnicy zdań w tej kwestii - podkreślił w programie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat Grzegorz Schetyna. W opinii szefa polskiej dyplomacji, jeśli separatyści będą łamać porozumienie z Mińska, wśród państw zachodnich powróci dyskusja na temat dozbrajania ukraińskiej armii.
We wtorek premier Wielkiej Brytanii David Cameron poinformował, że na Ukrainę pojedzie personel wojskowy, który będzie pomagał w szkoleniu ukraińskiej armii. Grzegorz Schetyna ocenił w programie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat, że jest to wyraźny sygnał, iż państwa zachodnie chcą pomagać Ukrainie.
- To również pierwsza odpowiedź na to, co zdarzyło się, a raczej nie zdarzyło, w Mińsku - zauważył szef polskiej dyplomacji. W ramach porozumienia zawartego w Mińsku na wschodzie Ukrainy miał panować rozejm, jednak już w czasie jego obowiązywania wspierani przez Rosję separatyści zdobyli Debalcewe. Przekonywali, że miasto było przez nich okrążone, więc zawieszenie broni w tym wypadku nie obowiązywało. Separatyści wbrew zapewnieniom nie wycofują też ciężkiego sprzętu. We wtorek w Paryżu spotkali się szefowie dyplomacji Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji, by ratować to, co zostało z mińskiego porozumienia.
Grzegorz Schetyna powiedział, że po tym spotkaniu rozmawiał telefonicznie z niemieckim ministrem spraw zagranicznych Frankiem-Walterem Steinmeierem, który poinformował go o przebiegu spotkania. - Strony są bardzo okopane na swoich pozycjach, a Rosja nie chce się otworzyć. Jesteśmy ciągle w stanie zawieszenia - podkreślił szef polskiej dyplomacji.
Jak dodał, jedyną rzeczą pozwalającą na odrobinę optymizmu jest fakt, że w ostatnich dniach rzadziej dochodzi do incydentów zbrojnych, co oznacza, że "ginąć będzie mniej osób".
Nowe sankcje powinny być gotowe
Szef MSZ Ukrainy poinformował we wtorek, że obawia się, iż separatyści mogą dążyć do opanowania kontrolowanego przez siły ukraińskie Mariupola. Przed takim scenariuszem przestrzegał także Steinmeier.
Schetyna podkreślił, że Mariupol to bardzo ważne, symboliczne miasto. - To też byłoby symbolem dla tego konfliktu, gdyby separatyści podnieśli na nie rękę - powiedział.
Minister spraw zagranicznych Polski podkreślił, że UE powinna mieć przygotowany projekt kolejnych sankcji na wypadek, gdyby wspierani przez Rosję separatyści wciąż łamali założenia porozumienia z Mińska.
Jak dodał, w tej sprawie "Europa musi mówić jednym głosem". Przyznał przy tym, że decyzja o ewentualnym dostarczeniu broni ukraińskiej armii jest "bardzo poważna". - Eskalacja konfliktu zbrojnego nie może być odpowiedzią na brak znalezienia rozwiązania dyplomatycznego - zaznaczył.
"Musi wrócić pytanie o Krym"
Zdaniem Grzegorza Schetyny rozwiązanie konfliktu na wschodzie Ukrainy oznaczać musi suwerenny kraj. - Musi wrócić pytanie o Krym i prawdziwa granica pomiędzy Rosją a Ukrainą. Nie taka, jaką ustalają separatyści przez działania wojenne, używając rosyjskiego sprzętu i bombardując także osiedla mieszkalne miast ukraińskich. Taka, która będzie ustanowiona i potwierdzona obecnością, w najlepszym wypadku, wojsk ONZ - powiedział.
- Nie wierzę, żeby konflikt na Ukrainie został rozwiązany lokalnie czy regionalnie. Skala tego konfliktu jest porównywalna z sytuacją na Jugosławii na początku lat 90. - ocenił, dodając, że "tylko najwięksi mogą zadecydować o przyszłości Ukrainy i dać jej gwarancje bezpiecznego funkcjonowania". - Nie można dzisiaj Ukrainy zostawić samej. Ukraina, która nie ma gwarancji bezpieczeństwa, to Europa, która nie jest bezpieczna - podkreślił.
Szef polskiej dyplomacji zaznaczył, że w obliczu propagandy Kremla utrzymującej uparcie m.in., że na Ukrainie nie ma rosyjskich wojsk, "trzeba mówić twardo swoje". - Trzeba opisywać, pokazywać to, co jest prawdą, a co nią nie jest. To już nie jest kwestia polityki. To jest budowanie konstrukcji opartej na kłamstwie - stwierdził.
Autor: kg//rzw,mtom / Źródło: TVN24 Biznes i Świat