Do 23 kwietnia odroczono proces byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego podwładnych, oskarżonych o nadużycia prawa przy prowadzeniu przez Biuro "afery gruntowej" w 2007 r. Warszawski sąd rejonowy ogłosił, że nie wyłączono jawności odczytywania aktu oskarżenia. Media nie mogły jednak go wysłuchać.
Po wyjściu z zamkniętej dla mediów sali rozpraw Kamiński powiedział dziennikarzom, że tego dnia odczytano akt oskarżenia i wyjaśnienia podsądnych ze śledztwa. Dodał, że on i pozostali oskarżeni poprosili o możliwość złożenia wyjaśnień w późniejszej fazie procesu. 23 kwietnia mają zeznawać pierwsi świadkowie.
Rozprawa bez dziennikarzy
Nie wyłączono jawności odczytywania aktu oskarżenia. Media na sali jednak nie było.
- To, że państwo nie możecie wejść, jest podyktowane tylko i wyłącznie charakterem sali, w której proces się odbywa - powiedział dziennikarzom w przerwie procesu przewodniczący trzyosobowego składu sądu rejonowego sędzia Wojciech Łączewski. Był on pytany o wyjaśnienie, czemu akt oskarżenia, który jest jawny, jest odczytywany bez udziału mediów, czyli tak jak przy wyłączeniu jawności. Sędzia odpowiedział, że jawności tej czynności sąd nie wyłączał. - Nikt nie złożył z państwa takiego wniosku, że chciałby wejść - dodał. Podkreślił zarazem, że w tej chwili media nie mogą złożyć takiego wniosku.
Przed wejściem na salę Kamiński mówił dziennikarzom, że na proces czeka ze spokojem. - To, co robiło CBA, nie było zgodne z interesem ówczesnej koalicji rządzącej, ale interes polityczny rządzących nas nie interesował; nas interesowała walka z korupcją na szczytach władzy, to był nasz obowiązek - powiedział. Dodał, że chciałby, aby cały proces był jawny, bo nie ma nic do ukrycia.
Tajny proces
Rozprawa odbywała się w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Najwyższego, wynajętej przez prowadzący proces Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście. W sali obowiązują nadzwyczajne środki bezpieczeństwa, np. nawet sędziom i adwokatom nie wolno wnosić telefonów komórkowych, a media nie mają tu wstępu. Porządku pilnowałą m.in. policja. Krótko po rozpoczęciu rozprawy sąd zarządził przerwę, aby rozważyć wystąpienie do sądu apelacyjnego o przekazanie tej sprawy Sądowi Okręgowemu w Warszawie. Ostatecznie sąd odmówił wystąpienia o przekazanie sprawy Kamińskiego do SO.
W związku z aferą gruntową
Proces wiąże się ze słynną operacją CBA w tzw. aferze gruntowej. CBA zakończyło tę operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. łapówki za "odrolnienie" w ministerstwie rolnictwa gruntu na Mazurach. Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla szefa resortu i wicepremiera Andrzeja Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego potem umorzono).
"Afera gruntowa" doprowadziła do dymisji z rządu Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do oskarżenia o płatną protekcję Ryby i K., których proces jest do dziś w toku. W 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła zaś Kamińskiego (dziś posła PiS) i jego trzech podwładnych: b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (obecnie stołecznego radnego PiS) oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Zarzucono im przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Grozi za to do 8 lat więzienia.
Sprawa fikcyjna
Zdaniem prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi za łapówkę, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie, a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej" wobec podejrzewanych. Na potrzeby operacji CBA sfabrykowało - zdaniem prokuratury bezprawnie - dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy Mrągowo i podpisami urzędników), które potem przedłożono do "przepchnięcia" przez resort rolnictwa. Miało też dojść do nielegalnego podsłuchiwania osób m.in. z Samoobrony.
Podsądni nie przyznali się do zarzutów, uznając je za polityczne. Według Kamińskiego jest to zemsta ekipy rządzącej za ujawnienie przezeń tzw. afery hazardowej. Ironizował, że odpowiadać powinni także prokuratorzy i sędziowie, którzy zatwierdzali wniosek CBA o kontrolę operacyjną. W czerwcu 2011 r. weszła w życie zmiana prawa, zgodnie z którą służby mają obowiązek dołączania do takiego wniosku materiałów operacyjnych uzasadniających go - tego wymogu wcześniej nie było. W czerwcu 2012 r. sąd niejednogłośnie umorzył na wniosek obrony ten proces - jeszcze przed jego rozpoczęciem, uznając "brak znamion przestępstwa". W grudniu 2012 r. na wniosek prokuratury i pokrzywdzonych Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił umorzenie i nakazał przeprowadzenie procesu. Obie decyzje wydano tajnie. Rzeszowska prokuratura nadała kilku instytucjom i grupie osób status pokrzywdzonych, m.in. w związku z tym, że CBA miało ich bezprawnie podsłuchiwać. Są to m.in. Lepper (a po jego samobójczej śmierci w 2011 r. najbliższa rodzina), Ryba i Andrzej K., a także politycy Samoobrony, wśród nich Janusz Maksymiuk - zostali oskarżycielami posiłkowymi. Daje to możliwość zadawania pytań oskarżonym, składania wniosków dowodowych, a także dochodzenia odszkodowań. Roszczenia finansowe przeciw oskarżonym zapowiedzieli już Ryba i adwokat K.
Autor: twis,mn//bgr/k,iga / Źródło: PAP