- W wielu dziedzinach w Polsce bądź nie ma procedur, bądź nie są przestrzegane, szczególnie tam, gdzie wkrada się polityka - stwierdził w "Faktach po Faktach" Ryszard Kalisz (SLD), odnosząc się do raportu NIK, w którym stwierdzono, że przy organizacji lotów do Smoleńska "brakowało spójnego systemu procedur, a istniejące przepisy były w wielu wypadkach lekceważone". Dla Kalisza apogeum naruszania procedur była walka agrarna między PiS a PO. Zgodził się z tym Ludwik Dorn, (Solidarna Polska) jednak, jak podkreślił, "uderzenia były tylko z jednej strony".
Kalisz podkreślił, że "loty VIPów to czysta polityka, konieczność polecenia w konkretne miejsce, czego wymaga się od urzędników." Jego zdaniem, naruszanie procedur zaczęło się, kiedy Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska zaczęły polityczną "walkę na śmierć i życie". - Między PiS a PO jest walka agrarna: kto kogo do ziemi. Te wszystkie pstryczki działały z obydwu stron - zwrócił uwagę poseł SLD.
Jak dodał, tragedią w Polsce jest to, że "nie ma żadnego organu, który może powiedzieć prezydentowi lub premierowi, że nie wolno gdzieś lecieć, bądź czegoś zrobić, bo to zagraża bezpieczeństwu". - Kiedyś sobie wyobrażałem, że takim miejscem, gdzie będzie to wszystko koordynowane, będzie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, ale dzisiaj niestety nie spełnia swojej roli, to instytucja marginalna - podkreślił Kalisz.
"Realne uderzenia z jednej strony"
Na wojnę rządu Donalda Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim zwrócił uwagę również Ludwik Dorn, który uznał, że "realne uderzenia były tylko z jednej strony - tej, która miała samoloty". Dorn zwrócił uwagę, że od czasów katastrofy w Smoleńsku niewiele zmieniło się w kwestii bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie.
Jednak, jak powiedział, od rozpadu systemu komunistycznego, nie stworzono żadnego nowego programu bezpieczeństwa, który by dobrze funkcjonował. - W instytucjach państwa komunistycznego wiedziano, że naczelnym władzom, czyli I Sekretarzowi, premierowi itp., należy zapewnić bezpieczeństwo, bo inaczej leciały głowy. (...) Po prostu dziś instytucje państwowe przestały szanować osoby pełniące władzę w państwie - stwierdził szef MSWiA w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Krytyczna kontrola NIK
NIK podał w piątek do publicznej wiadomości wyniki kontroli przeprowadzonej w MSZ po tragicznym locie prezydenckiego samolotu do Smoleńska. Kontrolerzy stwierdzili, że "wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP, były w latach 2005-2010 organizowane w sposób, który nie gwarantował należytego poziomu bezpieczeństwa". Zdaniem NIK lot 10 kwietnia 2010 roku " w ogóle nie powinien się odbyć". Dodatkowo najważniejsze instytucje państwa "uczestniczące w różnym stopniu i zakresie w procesie organizacji wizyt osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie, popełniały błędy".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24