90 lat temu pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Polski, Gabriel Narutowicz, przejął władzę z rąk Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Dwa dni później zginął z ręki niezrównoważonego fanatyka. Do wspólnego upamiętnienia tej tragedii wezwał polityków prezydent Bronisław Komorowski.
Obchody rozpoczną się od mszy w kaplicy Pałacu Prezydenckiego o godzinie 13.30. Bezpośrednio po niej, zgromadzeni uczestnicy udadzą się do warszawskiej Archikatedry św. Jana i złożą kwiaty pod grobem Narutowicza.
Prezydent zaprosił na uroczystości przewodniczących wszystkich klubów parlamentarnych oraz marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu.
PiS na nie
Z zaproszenia skorzystają między innymi szefowie klubów PO i PSL - Rafał Grupiński i Jan Bury. Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak nie zamierza skorzystać z zaproszenia Komorowskiego. - Od prezydenta oczekujemy aktywności, która dotyczyłaby np. rosnącego bezrobocia, ale takiej aktywności prezydent Komorowski nie przejawia - stwierdził Błaszczak, który będzie w czasie uroczystości na konferencji swojego klubu. W piątkowej uroczystości, choć nie we mszy, weźmie udział lider SLD Leszek Miller. Jego klub chce uczcić śmierć Narutowicza niezależnie od prezydenta. Na piątek zaplanowano posiedzenie Rady Krajowej, a w jej przerwie działacze Sojuszu udadzą się pod gmach Zachęty na uroczystości poświęcone pamięci Narutowicza. W tym wydarzeniu wezmą też udział politycy Ruchu Palikota. Janusz Palikot pytany na konferencji prasowej w Sejmie, czy wybiera się na mszę św. do kaplicy Pałacu Prezydenckiego, odparł: "Oczywiście, że nie". - Chciałbym, żeby pan prezydent zapraszał na naradę dotyczącą tego, co robić z rosnącym nacjonalizmem, z mową nienawiści - powiedział. - Narutowicz dlatego zginął, bo fanatycy religijni go zamordowali jako rzekomo semitę i rzekomo ateistę. A teraz my go chcemy czcić mszą katolicką. Hucpa, wstydu nie ma. Nie wiem, kiedy się ta błazenada skończy, ale to jest po prostu przerażające - dodał lider Ruchu Palikota. Sława inżyniera
Gabriel Narutowicz urodził się 17 marca 1865 roku w Telszach na Żmudzi. Pochodził ze żmudzkiej szlachty. Wcześnie został osierocony przez ojca, uczestnika powstania styczniowego. Wiele lat spędził w Szwajcarii, gdzie najpierw studiował na politechnice w Zurychu, potem pracował m.in. w biurze budowy kolei żelaznej w St. Gallen, był też szefem sekcji regulacji Renu, zyskał także sławę jako pionier elektryfikacji Szwajcarii. W czasie I wojny światowej Narutowicz brał udział w pracach Szwajcarskiego Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, należał do stowarzyszenia La Pologne et la Guerre w Lozannie i stopniowo zbliżył się do koncepcji odzyskania niepodległości popieranych przez Józefa Piłsudskiego (tj. współpracy z państwami centralnymi). We wrześniu 1919 roku, na zaproszenie polskiego rządu, przybył do kraju, gdzie aktywnie zaangażował się w odbudowę państwa polskiego. W czerwcu 1920 roku objął tekę ministra robót publicznych w rządzie Władysława Grabskiego. Funkcję tę pełnił jeszcze w trzech gabinetach: Wincentego Witosa oraz pierwszym i drugim Antoniego Ponikowskiego. Z kolei w czerwcu 1922 roku Narutowicz został ministrem spraw zagranicznych w rządzie Artura Śliwińskiego, tę funkcję pełnił również w rządzie Juliana Ignacego Nowaka.
Prezydent z zaskoczenia
Wysunięcie w grudniu 1922 r. jego kandydatury na prezydenta było dla niego dużym zaskoczeniem. Początkowo zamierzał odmówić, jednak ostatecznie przyjął propozycję złożoną mu przez działaczy PSL "Wyzwolenie". W pierwszej turze wyborów odpadł socjalistyczny kandydat Ignacy Daszyński, w kolejnych kandydat połączonych klubów mniejszości narodowych, Jan Baudouin de Courtenay oraz Stanisław Wojciechowski. W ostatniej turze głosowano zatem nad dwoma kandydaturami: Maurycego hr. Zamoyskiego i Gabriela Narutowicza. Kandydatura hr. Zamoyskiego była jednak trudna do poparcia przez posłów "Piasta", politycznie zbliżonych do endecji, gdyż był on największym posiadaczem ziemskim, a oba stronnictwa chłopskie były zwolennikami radykalnej reformy rolnej. O wyborze Narutowicza przesądziły głosy lewicy, mniejszości narodowych oraz PSL "Piast", które, wbrew oczekiwaniom, w ostatniej turze głosowania poparło Narutowicza. W wyniku rozstrzygającego głosowania Gabriel Narutowicz otrzymał 289 głosów, a Maurycy Zamoyski 227.
Uwierające umiarkowanie
Zaraz po wyborze Narutowicza prawica (ugrupowania katolickie i narodowe) rozpoczęła przeciwko niemu kampanię zarzucając mu ateizm, przynależność do masonerii oraz zdobycie urzędu dzięki głosom mniejszości narodowych. Prawica krytykowała go również za powiązania z Piłsudskim i popieranie polityki Naczelnika Państwa. Przeciwko zaprzysiężeniu elekta endecja wznieciła w Warszawie rozruchy uliczne. Zaprzysiężenie Gabriela Narutowicza na prezydenta odbyło się 11 grudnia 1922 roku. W dniu zaprzysiężenia demonstranci próbowali powstrzymać elekta siłą, tarasując ulice prowadzące do gmachu sejmowego. Sytuacja, w której kreowano go na główną postać lewicy, nie odpowiadała Narutowiczowi, który kandydatem PSL "Wyzwolenie" został raczej przez przypadek i próbował odcinać się od brutalnych ataków prawicy. W pierwszych dniach po zaprzysiężeniu Narutowicz spotkał się z przedstawicielami chadecji i kardynałem Aleksandrem Kakowskim. Liczył się z niemożliwością powołania w Sejmie rządu większościowego, dlatego podjął próbę stworzenia rządu pozaparlamentarnego. Ukłonem w stronę prawicy było też zaproponowanie teki ministra spraw zagranicznych wyborczemu kontrkandydatowi, Maurycemu Zamoyskiemu.
Śmierć z ręki fanatyka Nie miał jednak szansy na realizację swych planów, kilka dni po objęciu urzędu, 16 grudnia, podczas wernisażu wystawy w warszawskiej Zachęcie, Gabriel Narutowicz zginął zastrzelony przez powiązanego z endecją fanatyka, malarza Eligiusza Niewiadomskiego. Pochowano go w podziemiach katedry warszawskiej. 20 grudnia 1922 roku na prezydenta został wybrany Stanisław Wojciechowski. Był on prezydentem do 15 maja 1926 roku, kiedy to w wyniku majowego zamachu stanu zrzekł się urzędu.
Autor: mk//gak/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia