Premier chowa się za murami zamku, bo ma obawę czy wygra w czołowym starciu. Może to nieeleganckie, ale go rozumiem - stwierdził w TVN24 prezydencki doradca Tomasz Nałęcz. Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi szefa rządu, który stwierdził, że liczy, iż warszawiacy odmówią udziału w referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta Warszawy.
Nałęcz powiedział, że rozumie wypowiedź Tuska. - Nie udawajmy naiwnych, jest możliwość odwołania prezydenta przez ludzi niezadowolonych z jego urzędowania. Najskuteczniejsza obrona zagrożonej pozycji, to frekwencja - stwierdził Nałęcz.
- Jak jest próg frekwencyjny, to jak się nie pójdzie, to i tak głosuje się w bardzo konkretny sposób - dodał.
Zaznaczył, że jeśli w referendum weźmie udział mniej osób niż to jest wymagane przepisami, to będzie ono ważne, ale Gronkiewicz-Waltz nie zostanie odwołana.
W wyborach prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 430 osób - nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w jej wyborze.
Nałęcz zaznaczył, że PO jest w kłopotach. - Premier, w trudniej sytuacji, tak jak średniowieczny wódz podejmuje decyzję, czy przyjmuje starcie w otwartym polu, czy chowa się za murami zamku - powiedział prezydencki doradca, dodając, że w tym przypadku "mury zamku" to nic innego, jak nawoływanie do niebrania udziału w referendum.
- Nie twierdzę, że droga, którą proponuje premier i PO jest elegancka. Jednak najwyraźniej premier obawia się, czy wygra w czołowym starciu. (...) Szuka więc najskuteczniejszej obrony pani prezydent - powiedział Nałęcz.
"Akt akceptacji"
Premier powiedział we wtorek, że "liczy na to, iż warszawiacy w swojej przewadze wyrażą wotum zaufania dla prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w referendum ws. jej odwołania".
- Niepójście na referendum jest też aktem decyzji. Nie jest ucieczką od odpowiedzialności, bo to nie jest głosowanie w wyborach. Nieuczestniczenie w referendum jest aktem akceptacji, tolerancji, czy sympatii z aktualnie rządzącym prezydentem, czy burmistrzem, czy wójtem - stwierdził Tusk.
Dodał, że ci, którzy uważają, że Gronkiewicz-Waltz "broni się" tym, co zrobiła, zostaną w domu i nie wezmą udziału w referendum.
Podpisy do komisarza
Inicjatorem referendum jest Warszawska Wspólnota Samorządowa. Aby referendum lokalne mogło się odbyć, pod wnioskiem w tej sprawie musi podpisać się 10 proc. uprawnionych do głosowania - czyli w przypadku referendum ws. odwołania prezydent Warszawy musi to być ok. 130 tys. osób. Podpisy do 22 lipca muszą trafić do komisarza wyborczego.
Zorganizowanie referendum ws. odwołania Gronkiewicz-Waltz popierają m.in. Prawo i Sprawiedliwość, Ruch Palikota, Solidarna Polska i Stowarzyszenie Republikanie.
Autor: MAC/tr/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24