Ewa Kopacz, Donald Tusk, Tomasz Arabski - to te osoby, według zapowiedzi posłów opozycji, mają znaleźć się w ogniu pytań podczas debaty po informacji Jarosława Gowina ws. działań podjętych po katastrofie smoleńskiej. Samo wystąpienie ministra mniej rozpala posłów prawicy. A to dlatego, że ich zdaniem Gowin "został wystawiony". - Nie jest kompetentną osobą - przypomina Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski. PiS najwięcej pytań będzie miało do Kopacz i Arabskiego.
Sejm, który w czwartek wznowił obrady, od godziny 16:30 słuchał będzie informacji ministra sprawiedliwości ws. działań rządu podjętych po katastrofie smoleńskiej. Po jego wystąpieniu rozpocznie się debata, a posłowie będą mieli możliwość zadawania pytań. Niewykluczone, że głos zabierze też premier.
W opinii Arkadiusza Mularczyka, informacje udzielane przez ministra spraiwedliwości będą miały mniejsze znaczenie, niż to, co - ewentualnie - powie Donald Tusk. - Pan minister Gowin będzie odtwarzał pewien stan wiedzy ówczesnego ministra sprawiedliwości, więc to do końca nie jest najwłaściwsza osoba do udzielania tej informacji. Najwłaściwszą byłby właśnie premier - zaznacza Mularczyk, który dodaje, że wybór Gowina Solidarna Polska odbiera "jako próbę wystawiania go".
"Kopacz nie jechała tam jako osoba prywatna"
Ze strony posłów partii Mularczyka na pewno padną pytania "o stan wiedzy rządu, podjęte działania i brak działań w kontekście zabezpieczenia ciał ofiar oraz odpowiednich badań, a tym samym powierzenie wszelkich zadań stronie rosyjskiej". Pytania te skierowane będą jednak przede wszystkim do byłej minister zdrowia.
Mularczyk jako "bardzo poważne uchybienie" ze strony obecnej marszałek Sejmu ocenia jej słowa bezpośrednio po katastrofie, a dotyczące rzekomego udziału polskich lekarzy w sekcjach zwłok ofiar. - Przecież ona jechała do Smoleńska nie jako osoba prywatna, a jako urzędujący minister i w przekonaniu obywateli, a także rodzin ofiar, prezentowała stanowisko rządu. To stanowisko skutkowało tym, że przez długi okres czasu nie badano ciał ofiar katastrofy, co powinno było nastapić - podkreślał poseł.
Coś więcej niż zwykła wpadka?
Jak dodał, tamte wypowiedzi Kopacz "były bardzo nieszczęśliwe", ale w jego ocenie "nie powinny być one rozpatrywane tylko w kategoriach wpadki, bo było to czymś więcej".
Podobne stanowisko prezentuje PiS. Jak zapowiada poseł tej partii Andrzej Duda, byłą minister zdrowia i szefa kancelarii premiera należy zapytać także o to, dlaczego mówili rodzinom ofiar po katastrofie, że nie wolno im otwierać trumien.
- Nie ma watpliwości, że dzisiaj Ewa Kopacz mówi zupełnie co innego, niż mówiła zaraz po katastrofie. Pamiętamy, że podkreślała, iż polscy patamorfolodzy ramię w ramię pracują w Moskwie z rosyjskimi lekarzami. To nie było prawdą. Nie było polskich lekarzy przy sekcjach zwłok - powtarzał Duda w TVN24. - Nie ma wątpliwości, że podczas składania ofiar do trumien doszło do pomyłek - dodawał.
"Nie każdy musi być ministrem"
Odpowiedzialność za to ponoszą w jego ocenie przede wszystkim właśnie Kopacz i Arabski, którzy "byli w Moskwie urzędnikami polskiego państwa, mieli określone obowiązki, a jednym z nich było stanowcze dopilnowanie wszystkich procedur". - Nie zrobili tego - zaznaczył poseł PiS.
Okolicznością łagodzącą nie jest według Dudy fakt, że "urzędnicy też mają swoje emocje" i być może dlatego nie potrafili do końca odnaleźć się na początku w niezwykle trudnej dla nich sytuacji. - Jeżeli ktoś kieruje się emocjami a nie swoimi obowiązkami wynikającymi z piastowanego urzędu, to znaczy, że nie powinien tego urzędu piastować. Nie każdy w Polsce musi być ministrem - zwraca uwagę Duda.
Autor: ŁOs/tr
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24