Rok 2023 był złym dla praw kobiet, natomiast nie dla samych kobiet - oceniła w "Faktach po Faktach" działaczka opozycji w PRL Barbara Labuda. Zdaniem byłej zastępczyni RPO dr Hanny Machińskiej "to był rok nadziei", jednak obecna w nim była "straszliwa opresja wobec kobiet". - To było coś takiego, co doprowadziło nas, kobiety, a zwłaszcza młode kobiety, do wyjścia na ulice - wskazywała. Aktywistka Dominika Lasota mówiła zaś, że to rok, "po którym już żadna z nas nie może powiedzieć, że nie mamy siły i nie mamy prawa głosu". - Bo i ta nasza siła, i ten głos jest niesamowicie wielki i obala rządy - dodała.
Gościniami sylwestrowego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24 były aktywistka klimatyczna z Inicjatywy Wschód Dominika Lasota, działaczka opozycji w PRL Barbara Labuda oraz była zastępczyni RPO dr Hanna Machińska. Podsumowały mijający rok pod względem sytuacji praw kobiet i praw człowieka, a także wartości demokratycznych.
Labuda oceniła, że rok 2023 "był złym dla praw kobiet, natomiast nie dla samych kobiet, ich rozkwitu politycznego i aktywistycznego". - To było coś fantastycznego. Po prostu nie mogę się nacieszyć. Ciągle dzień w dzień nie mogę się nacieszyć z tego powodu, że dzięki kobietom i dzięki młodzieży wygraliśmy wybory - powiedziała.
- Po prostu to było coś cudownego. Ten aktywizm, to zaangażowanie, te inicjatywy, kilkadziesiąt organizacji, które działały na rzecz frekwencji, zachęcały kobiety, żeby poszły do wyborów - dodała.
Według Labudy, "w 2023 roku nasze społeczeństwo, w swojej większości, zdało egzamin z fantastycznych wartości: empatia, współczucie, dzielenie się z innymi, ofiarność". - Było to związane z falą uchodźczyń, z dziećmi, które przypłynęły tą falą do Polski przed cierpieniem, dotknięte potwornymi traumami i nieszczęściami. I my zdaliśmy ten egzamin - podkreślała.
- W 2023 roku zdaliśmy egzamin - głównie kobiety, ale też mężczyźni, młodzi ludzie - z czego? Z zaangażowania obywatelskiego, z rozwoju świadomości politycznej i obywatelskiej. To coś fantastycznego - wskazywała.
CZYTAJ TEKST PREMIUM: Nie dają się uciszyć, mają temperament lwicy. Jak kobiety zmieniły w tym roku Polskę?
Machińska: to jest rok nadziei
Zdaniem Machińskiej "to był rok nadziei".
Dodała jednak, że "to, co się wydarzyło, to rzeczywiście była straszliwa opresja wobec kobiet". - Nie tylko wobec kobiet. Wobec aktywistów, aktywistek. To było coś takiego, co doprowadziło nas, kobiety, a zwłaszcza młode kobiety, do wyjścia na ulice - mówiła. Dodała, iż młodzi ludzie "zobaczyli, że oni nie chcą żyć w takim kraju".
- Więc jeżeli chodzi o ten 2023 rok, to jest - dzisiaj możemy powiedzieć - rok nadziei - stwierdziła.
Mówiła, że patrzy z dumą na młodych ludzi, ale również na "polskie babcie, które wyszły gromadnie" na ulice. - Polskie babcie, które ja niezwykle ceniłam, ich zaangażowanie. Takie, które sprzeciwiały się łamaniu praworządności - kontynuowała. - Dzisiaj muszę powiedzieć, że społeczeństwo polskie zwyciężyło. Dzisiaj jesteśmy pełni nadziei - dodała.
Lasota: już żadna z nas nie może powiedzieć, że nie mamy siły
W ocenie Lasoty, "to był absolutnie przełomowy rok, po którym już żadna z nas nie może powiedzieć, że nie mamy siły i nie mamy prawa głosu, bo i ta nasza siła, i ten głos jest niesamowicie wielki i obala rządy".
- Bo to, co się stało w tym roku, to to, że wspólnie obaliłyśmy rząd Zjednoczonej Prawicy. Więc mam nadzieję, że po tym roku nikt w Polsce nie będzie miał jakichś wątpliwości, że zmiana jest możliwa. Zmiana jest możliwa i rzeczywiście to, co się wydarzyło w tym roku, to było nasze, nasze zwycięstwo. I mówię nasze, bo politycy już teraz (...) przekrzykują się między sobą, kto był większym ojcem sukcesu. Ale akurat w tym przypadku to więcej jest matek - podkreślała.
- Chciałabym też powiedzieć, że dla mnie ten 2023 rok to nie jest tylko rok zwycięstwa w wyborach. Bo tych zwycięstw zwykłych ludzi, którzy brali sprawy w swoje ręce, było więcej - podkreślała. Jako przykład przytoczyła strajk studentów w Poznaniu, okupujących Dom Studencki "Jowita". Ostatecznie nowy minister nauki Dariusz Wieczorek odwiedził protestujących i obiecał znalezienie pieniędzy na remont obiektu.
Według Lasoty to "historia o tym, że młodzi ludzie biorą sprawy w swoje ręce i też bronią tego, do czego mają prawo".
Dodała, że "ludzie wreszcie zauważają, że o te wielkie słowa, o tę demokrację i wolność my tak naprawdę musimy niestety, czy stety, walczyć na co dzień". - Ale też, że mamy ogromną, ogromną moc i siłę i że naprawdę do tych wielkich zmian jesteśmy w stanie doprowadzić - zaznaczyła.
"To jest prawo kobiety, która może znaleźć się w różnych sytuacjach"
Gościnie programu rozmawiały też o liberalizacji aborcji.
- To jest prawo kobiety, która może znaleźć się w różnych sytuacjach i nie może być tak, że to państwo narzuca, ogranicza ten wybór - powiedziała Machińska. Podkreślała, że jest to również "kwestia edukacji seksualnej, którą kompletnie wyeliminowano ze szkół, z różnych miejsc". - To jest ten grzech pierworodny, powiedziałabym, ministra (Przemysława) Czarnka i oczywiście kuratorów - kontynuowała.
Według niej ostatnie osiem lat "to była opresja skierowana wobec kobiet". - W związku z tym na różnych frontach zredukowano prawa kobiet i głos kobiet. Tylko, że kobiety się temu nie poddadzą - oceniła.
"To jest prawo od decydowania o sobie"
- Ja nazywam często prawo do aborcji prawem do decyzji - mówiła natomiast Labuda, podkreślając, że "to jest prawo do decydowania o sobie".
Mówiła, że kobieta "ma prawo decydować o sobie, tak jak mężczyźni". - Czy jest jakiekolwiek prawo obywateli, mężczyzn, które im jest zabierane przez państwo, a dotyczy ich ciała? - pytała. Jej zdaniem prawo kobiet do decydowania o sobie "uzurpował sobie ksiądz, policjant, prokurator, sędzia, lekarz, wszyscy, tylko nie kobieta".
"Jeżeli panowie myślą, że ten beton będzie mógł trwać, to się mylą"
Lasota pytana, czy chciałaby w jakiś sposób przekonywać polityków do liberalizacji prawa aborcyjnego, odparła: - Nie zamierzam nikogo przekonywać co do tego, żeby szanował mnie jako człowieka.
- Bo prawa kobiet albo się szanuje, albo się ich nie szanuje. Prawa człowieka albo się szanuje, albo się je łamie - dodała.
- My się przyzwyczaiłyśmy do tego, że w polityce jest beton. Przez osiem lat walczyłyśmy z tym betonem. Wiedziałyśmy, że po wyborach to nie będzie tak, że ten beton zniknie. Ewidentnie jest tak, że politycy Trzeciej Drogi w tym momencie są tym takim betonem po stronie "koalicji piętnastego października". I jeżeli panowie myślą, że ten beton będzie mógł trwać, to się mylą. My mamy w sobie tyle energii, tyle zapału, tyle siły i cierpliwości do tego, żeby protestować, walczyć - również u nich w regionach - o to, żeby wreszcie panowie stanęli po stronie kobiet, że (...) jeżeli będą oponować, to spotkają się z naszym protestem - mówiła.
Zmiany w mediach publicznych. Machińska: to było jedyne wyjście, które można było zastosować
Rozmówczynie w programie mówiły również o zmianach w mediach publicznych. Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz odwołał prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz rady nadzorcze tych spółek. Później zdecydował o postawieniu w stan likwidacji Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Nastąpiło to - jak wyjaśniono - w związku z decyzją prezydenta o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych.
Pytana o komentarz do działań Sienkiewicza Machińska mówiła, że "to, co przeżyliśmy przez ostatnie osiem lat, to nie miało nic wspólnego z pluralizmem, z mediami publicznymi". - To było niszczenie, systematyczne niszczenie nas, ludzi, społeczeństwa, ponieważ sączono kłamstwo - argumentowała. Dodała, że "mowa nienawiści była codziennością". - Zresztą wystarczy popatrzeć i posłuchać głosu OBWE w czasie ostatnich wyborów. OBWE wyraźnie powiedziało, że te media publiczne nie spełniły tej roli, że te media publiczne, i to już mój dodatek, dokonały ogromnej polaryzacji, głębokiej polaryzacji społeczeństwa polskiego - kontynuowała.
- Dzisiaj mogę powiedzieć, że minister Sienkiewicz podjął bardzo odważną decyzję. Moim zdaniem to, co się liczy, to się liczy tekst i kontekst. Tekst - mówię o prawie, i kontekst - czyli nie można abstrahować od tego, czym media publiczne, tak zwane publiczne, były. W związku z tym, to było jedyne wyjście, które można było zastosować - oceniła.
Przyznała, że "pewien pretekst to było oczywiście to, co zrobił pan prezydent, który odmówił środków finansowych na media publiczne". - W związku z tym wykorzystano uprawnienia właścicielskie. Nie widzę tutaj żadnej sprzeczności - przyznała.
Wskazywała, że "w związku z tym dzisiaj jesteśmy w sytuacji, w której musimy odbudować media publiczne, które mają stać się publicznymi". - Do tego muszą służyć regulacje prawne. Uważam, że sięgnął minister Sienkiewicz po właściwe regulacje prawne - oceniła.
Pozytywnie o działaniach Sienkiewicza wyraziła się także Labuda. Oceniła też, że politycy PiS "bronią telewizji partyjnej, aparatu partyjnego bronią przed ludźmi, przed obywatelkami, obywatelami". - Na to nie ma zgody. Co można było w takiej sytuacji zrobić? Takiego bajzlu, który wprowadził PiS i bezprawia? Można było tylko to przeciąć. I pan Bartłomiej Sienkiewicz, uważam, podjął bardzo odważną decyzję, sensowną. Najmniej szkodliwą i skuteczną - dodała.
Lasota wyraziła inną opinię. - Nie wiem, czy zmiana w mediach publicznych dokonana w taki sposób, w takim tempie, sprawi, że ludzie, którzy przez te ostatnie osiem lat, dzień w dzień tę telewizję oglądali - nie odchodzili od niej pomimo tej propagandy, a wręcz zostawali i byli przyciągani, przykuwani do tej telewizji, właśnie przekonywani przez tę poprzednią ekipę - nie wiem, na ile oni teraz będą chcieli o 19.30 te wiadomości, czy już nowy program informacyjny, włączać. A na ile po prostu odpuszczą i przestaną oglądać te media publiczne i będą poszukiwać innych kanałów - mówiła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24