Minister edukacji przekazał dziś samorządowcom i związkowcom propozycje rozwiązań dotyczących statusu nauczycieli. Chodzi między innymi o ich pensje i czas pracy. - Mówiłem od początku, że będę chciał zwiększyć atrakcyjność pracy nauczycieli - stwierdził Przemysław Czarnek.
Przemysław Czarnek spotkał się po długiej wynikającej z pandemii przerwie z zespołem, który ma się zajmować statusem nauczycieli. W jego skład, oprócz urzędników, wchodzą samorządowcy i nauczycielskie związki zawodowe. Czarnek zapowiedział wtedy, że 11 maja zaproponuje im kolejne rozwiązania, które zostaną poruszone na spotkaniu - już w formule stacjonarnej - 18 maja.
Kto próbuje wywołać kryzys?
- Zapowiedzieliśmy, że prześlemy na adresy mailowe nasze kierunkowe propozycje rozmów. Kierunkowe - powtarzam. I przesłaliśmy je przed momentem - poinformował Czarnek, krytykując związkowców, którzy w mediach społecznościowych pisali rano, że wciąż nie otrzymali ministerialnych propozycji. I dziwili się, że minister chce je najpierw zaprezentować na konferencji prasowej. Czarnek oceniał, że Związek Nauczycielstwa Polskiego próbuje "wywołać konflikt".
Taka prezentacja ministerialnych pomysłów zakończyła się też krytykowaniem mediów. Czarnek nie przesłał dziennikarzom propozycji, a jedynie ogólny temat konferencji, która rozpoczęła się o godz. 13. Dziennikarze do godz. 9 mieli przesłać pytania, nie można było zadawać nowych w czasie konferencji. Pytali więc - zgadując poniekąd - czy proponowane rozwiązania będą oznaczały zwolnienia, czy minister planuje zwiększenie tzw. pensum, czyli liczby godzin przy tablicy, w jakim terminie wprowadzi rozwiązania. Minister krytykował te pytania, nazywając je "kuriozalnymi".
- Mam apel do wszystkich: chcemy merytorycznie pochylać się nad sprawami nauczycieli; nie chcemy konfliktu - podkreślał parokrotnie. I dodawał, mówiąc o dokumencie przesłanym związkowcom i samorządowcom: - To nie są żadne decyzje. To kwestia, nad którą chcemy się pochylić.
Gdy minister zapowiadał, że chce, by nauczyciele zarabiali więcej, prezes ZNP Sławomir Broniarz na Twitterze napisał: "Strzeż się Greków, nawet gdy niosą dary".
Dla kogo dodatkowe godziny?
Nad czym więc planuje pochylić się minister? Resort wyznaczył trzy obszary: czas pracy nauczycieli, system wynagrodzeń oraz awans zawodowy. Na konferencji nie podał żadnych konkretnych rozwiązań w tym zakresie. Minister i jego zastępcy powtarzali głównie, że chodzi o wzrost wynagrodzeń i zapowiadali wzrost subwencji oświatowej.
W dokumencie, który o godz. 13 otrzymali jego partnerzy w dyskusjach, czytamy m.in., że rozważyć można "podwyższenie tygodniowego obowiązkowego wymiaru godzin zajęć nauczycieli (z wyjątkiem nauczycieli wychowania przedszkolnego) o 2 godziny". Dziś ich pensum to 18 godzin tablicowych. Minister, który oburzał się pytaniami o zwolnienia, w dokumencie przyznaje: "Zwiększenie pensum będzie się wiązało z ruchami kadrowymi, w związku z powyższym proponuje się w 3-letnim okresie przejściowym zastosowanie działań osłonowych dla nauczycieli". Ministerialna propozycja zakłada, że decyzja nauczyciela o zwiększeniu pensum będzie powiązana "z jednoczesnym wzrostem wynagrodzenia". Możliwy wariant to też "zachowanie dotychczasowego wymiaru pensum i ustalenie proporcjonalnego wynagrodzenia zasadniczego".
Inną propozycją jest "określenie wymiaru zajęć dodatkowych poza pensum (np. zajęć rozwijających zainteresowania), które obowiązkowo realizowaliby nauczyciele przedmiotów, które wymagają mniej czasu na przygotowanie się do zajęć lub sprawdzanie prac pisemnych". Minister wymienia nauczycieli: wychowania fizycznego, plastyki i muzyki.
Jak wyliczyć pensje?
Minister proponuje, by wynagrodzenie zasadnicze uzależnione było m.in. od poziomu wykształcenia, etapu rozwoju zawodowego nauczyciela czy od wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Resort rozważa wprowadzenie nowego dodatku. To "dodatek za specjalizacje zawodowe".
Po wszystkich tych zmianach nauczyciele mieliby zarabiać więcej. Dziś nauczyciel dyplomowany, a więc ten o najwyższym stopniu awansu zawodowego ma 4046 zł wynagordzenia zasadniczego brutto. Po zmianach miałby otrzymywać około 4500 złotych podstawy.
Cztery lata wprowadzenia do zawodu
Rozważane jest też zmniejszenie liczby stopni awansu zawodowego z czterech do trzech, poprzez likwidację stopnia nauczyciela kontraktowego. Choć faktycznie to byłoby połączenie dwóch istniejących stopni (stażysty i nauczyciela kontraktowego), bo "wprowadzenie do zawodu" miałoby wynosić "co najmniej cztery lata pracy".
Minister proponuje też wprowadzenie wystandaryzowanego egzaminu zewnętrznego po okresie wprowadzenia do zawodu, obejmującego część praktyczną i teoretyczną, warunkującego uzyskanie mianowania. Zapewnia, że awans zawodowy zostałby odbiurokratyzowany.
Minister proponuje określenie przypadków, w których wymagana jest określona ocena pracy (przed uzyskaniem każdego stopnia awansu zawodowego oraz stopnia specjalizacji zawodowej, przy ubieganiu się o pełnienie określonych funkcji), ale brak obligatoryjnych terminów dokonywania oceny pracy poza tymi przypadkami. Kryteria oceny nauczycielskiej miałyby zostać określone w rozporządzeniu - tego rozwiązania próbowała już minister Anna Zalewska, ale ostatecznie po strajku nauczycieli jej reforma w tym zakresie została cofnięta.
Zmienić miałby się też system urlopowania nauczycieli. Minister proponuje określenie urlopu wypoczynkowego nauczycieli szkół feryjnych w dniach roboczych - 50 dni roboczych. Taki urlop miałby być udzielany zgodnie z planem urlopów, we wszystkie dni wolne od zająć dydaktyczno–wychowawczych.
Wracamy do szkół "bez stresu"
W czasie konferencji prasowej minister odniósł się też do bieżących wyzwań edukacyjnych, czyli powrotu do szkół. 17 maja rozpocznie się nauka w trybie hybrydowym, a 31 maja zajęcia stacjonarne dla wszystkich.
- Przed nami powrót uczniów do szkół, cieszymy się z tego - podkreślał Czarnek. I zastrzegał: - Zaraz po wydaniu rozporządzenia w tej sprawie, zaapelowaliśmy do dyrektorów i nauczycieli, by w pierwszej kolejności skupić się na odbudowie wspólnoty, więzi, oczywiście z zachowaniem wszystkich innych funkcji szkoły. Również na stronie internetowej i w mediach społecznościowych mówiliśmy o tym. Jesteśmy przekonani, że nauczyciele właśnie temu poświęcą swoje działania po powrocie - dodawał.
Jego zdaniem to media są winne temu, że część uczniów boi się powrotu do szkół. - Nie rozumiemy, dlaczego w mediach libralno-lewicowych próbuje się stresować uczniów przed powrotem do szkoły. Proszę nie stresować uczniów, bo nie ma sensu się stresować. Uczniowie tego powrotu naprawę od dawna wyczekiwali. Będzie wielką przyjemnością, o to właśnie się troszczymy - podkreślał Czarnek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24