Fala powodziowa przesuwa się na teren województwa lubuskiego, staramy się reagować wcześniej - podkreślał w "Faktach po Faktach" Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej nadbrygadier doktor inżynier Mariusz Feltynowski. Mówił też, że strażacy zaproponowali pełnomocnikowi rządu Marcinowi Kierwińskiemu, "żeby stworzyć aplikację informatyczną do dobrej inwentaryzacji potrzeb" przy odbudowywaniu zniszczeń. - Informatycy Komendy Głównej PSP stwierdzili, że jak będą mieli 20 godzin wolnego od innych działań, związanych z zapewnianiem streamingu i tak dalej, to na wtorek wieczór taka aplikacja będzie gotowa - oznajmił.
Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej nadbryg. dr inż. Mariusz Feltynowski był pytany w "Faktach po Faktach" w TVN24 o zapowiadane przez siebie przesunięcie sił i środków na województwo lubuskie i zachodniopomorskie.
Wyjaśniał, że do tej pory były zagrożenia w czterech województwach, ale obecnie "można powiedzieć, że tam zagrożenie powodziowe minęło". - Strażacy kończą wypompowywać wodę, czyszczą sprzęt. W związku z tym, że fala powodziowa przesuwa się na teren województwa lubuskiego, to staramy się reagować wcześniej, nadmiarowo, być przygotowani na ewentualne przyjście fali powodziowej - mówił.
"Chcielibyśmy bezpiecznie falę doprowadzić do Bałtyku"
Pytany o liczebność przekierowywanego sprzętu i ludzi, przekazał, że "jest takie zapotrzebowanie, jakie zgłasza dany komendant wojewódzki na podstawie rozpoznania komendantów powiatowych". - Krajowy system ratowniczo-gaśniczy to jest 150 tysięcy strażaków - 30 tysięcy strażaków Państwowej Straży Pożarnej, 120 tysięcy strażaków ochotników, którzy są zlokalizowani w ponad pięciu tysiącach jednostek ratowniczo-gaśniczych. Dodatkowo mamy jeszcze druhów ochotników, którzy nie należą do tego systemu. To też jest prawie 120 tysięcy - kontynuował.
Prowadząca program Anita Werner pytała też, czy stopień zagrożenia powodzią, tam, gdzie w tej chwili zbliża się fala powodziowa, jest tak samo wysoki, jak wcześniej był w Lądku Zdroju, w Głuchołazach, w Stroniu Śląskim.
- Zawsze dmuchamy na zimne. Zgodnie z tym, co przekazuje nam Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz Wody Polskie, powinno być zdecydowanie lepiej. Natomiast chcielibyśmy bezpiecznie tę falę powodziową doprowadzić aż do Bałtyku - zaznaczył Feltynowski.
Ludzie odmawiają ewakuacji, później "strażacy ryzykują"
Pytany, czy ludzie stosują się do poleceń ewakuacji, strażak przyznał, że "tu jest niestety problem". - Informujemy, że za 2-3 godziny tutaj będzie fala powodziowa i należy się ewakuować, no to ludzie twierdzą: panie, ja tu 20 lat żyję i tutaj takiej wody nie było - mówił.
Jak mówił Feltynowski, "niestety to potem powoduje, że jeżeli ta fala już idzie, to jedziemy samochodami, próbujemy ich ewakuować". Kiedy nie jest możliwe dotarcie samochodami, to - przekazał - "są to łódki z bardzo mocnymi silnikami i często w takim nurcie powodziowym strażacy ryzykują". - A jeżeli to również nie jest możliwe, to wtedy grupy wysokościowe z użyciem śmigłowców, lotnictwa, policji, Straży Granicznej, wojska z ratownikami wysokościowymi na pokładzie i technikami linowymi - powiedział. Jak wskazywał, są "bardzo różne metody". Jak dodał, czasem przez warunki pogodowe taka ewakuacja jest bardzo utrudniona.
- Dlatego zachęcamy do tego, żeby nam zaufać, bo my wiemy, co robić - apelował komendant Główny PSP
"Drony robią niesamowitą robotę"
Gość TVN24 wyjaśniał także, jak służby weryfikują informacje o zagrożeniu powodziowym. - My fizycznie po informacjach, jakie otrzymujemy z Wód Polskich lub IMGW, jak jeszcze w 2010 roku wysyłaliśmy ratowników Państwowej Straż Pożarnej i ochotników, kilkudziesięciu lub kilkuset, do monitorowania wałów, to teraz wysyłamy drona i fizycznie mamy potwierdzenie z miejsca - mówił Feltynowski.
Komendant Główny PSP - który w przeszłości był najpierw kierownikiem Działu Samodzielnych Ekspertów, a następnie Centrum Dronów w Centrum Naukowo-Badawczym Ochrony Przeciwpożarowej - Państwowym Instytucie Badawczym - opowiadał także o tym, jak bardzo służbom pomagają drony.
- Mamy prawie 100 dronów w PSP, kilkaset w ochotniczych strażach pożarnych. Drony robią taką niesamowitą robotę, że mamy obraz online. Jeżeli tutaj pojawia się informacja, że gdzieś nastąpiło pęknięcie wału, podczas jednego ze sztabów kryzysowych tak było, to wysyłamy natychmiast na miejsce takiego drona i sprawdzamy, czy jest to prawda, czy jest to nieprawdziwa informacja - tłumaczył.
- Cały czas monitorujemy tę falę powodziową, używając nie tylko naszych dronów, również dronów wojskowych oraz dronów jednej firmy. Jesteśmy o wiele lepiej przygotowani niż w 2010 roku - podkreślił.
W 2010 roku "goniliśmy tę falę"
Był również pytany, jak wygląda różnica w działaniu służb teraz a w 2010 roku, kiedy również doszło do ogromnych powodzi.
- W 2010 roku, w piątek, gdy rano na zmianie służby (...) patrzyliśmy, to było wszędzie czarno, jeśli chodzi o te mapki. W poniedziałek, jak się spotkaliśmy rano na zmianie służby, już było czerwono. Więc goniliśmy tę falę. A teraz informacja o zagrożeniu przyszła już do nas z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, które nadzoruje minister spraw wewnętrznych i administracji, w środę 11 (września). W środę już byliśmy informowani, że będą niekorzystne warunki powodziowe, więc już w środę zostały podniesione stany osobowe. Już w środę z województwa lubuskiego siły i środki (...) zostały przesunięte do województwa dolnośląskiego. 12 (września), czyli następnego dnia mój zastępca do spraw operacyjnych już był na terenie tego województwa. 13 (września) już występowaliśmy do Unii Europejskiej o mapy satelitarne, o system Copernicus - wymieniał.
Strażacy proponują, "żeby stworzyć aplikację"
Był też pytany o zadania, jakie czekają służby podczas procesu odbudowy zniszczonych miejscowości i powracania a do normalności. - To, co zaoferowaliśmy ministrowi (pełnomocnikowi rządu ds. odbudowy obszarów dotkniętych powodzią, Marcinowi) Kierwińskiemu, (...) to żeby stworzyć taką aplikację informatyczną do dobrej inwentaryzacji potrzeb".
- Informatycy Komendy Głównej (Państwowej) Straży Pożarnej stwierdzili, że jak będą mieli 20 godzin wolnego od innych działań, związanych z zapewnianiem streamingu i tak dalej, to na wtorek wieczór taka aplikacja będzie gotowa - oznajmił. - Wtedy takie zespoły, które będą chodziły na rozpoznanie według kolejnej check-listy, tak jak się robi spis powszechny, będą patrzyły, gdzie jest prąd, gdzie jest dach. To jest pierwszy krok - wyjaśniał.
- Na pewno będziemy chcieli zaoferować również wykorzystanie ekspertów, inżynierów konstrukcji budowli, bo w każdej tej grupie poszukiwawczo-ratowniczej nie mamy takich ekspertów, oraz tych, którzy byli zaangażowani w 2010 roku w powódź i wiedzą, co po powodzi jest potrzebne - dodał.
Komendant Główny PSP docenił też działania strażaków w czasie ostatnich trudnych dni. - Dziękuję wam pięknie za zaangażowanie, za służbę, jestem z was dumny. Jestem dumny, że pan premier na wniosek ministra spraw wewnętrznych powierzył mi kierowanie taką formacją - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24