Rzecznik rządu teoretycznie odpowiedzialny za udzielanie wszelkich informacji nie jest wśród dziennikarzy chwalony za dostępność. Jak twierdzą znawcy tematu, Paweł Graś ma bowiem w rzeczywistości inne zadanie niż bycie ustami Donalda Tuska - jest jego oczami i uszami.
Jedna z najważniejszych wiadomości ostatniego dnia przyszła w nocy: Polska ambasador około godz. 3 podpisała w Japonii w niecodziennych i zagadkowych okolicznościach ACTA - kontrowersyjną i niejasną umowę międzynarodową. Od rana w czwartek rodziły się więc pytania, choć nie tylko o to. Tyle, że rzecznik rządu Paweł Graś był nieuchwytny. - Paweł Graś jest postacią, gdyby nie to, że wiem, że istnieje realnie, powiedziałbym wirtualną - mówi Tomasz Skory z RMF FM, dodając, że rzecznik dzień zaczyna od wizyty na Twitterze, a potem jest nieuchwytny dla dziennikarzy.
Numer dwa
Nieuchwytność to już legendarna cecha rzecznika rządu, o którą pytany bywa nawet sam premier. Donald Tusk głównie obraca jednak sprawę w żart. Ludzi znających kulisy Platformy nie dziwi to jednak. Tłumaczą, że rzecznik rządu rzecznikiem jest tylko formalnie, w rzeczywistości Paweł Graś ma dużo ważniejszą funkcję. Michał Szułdrzyńsk z "Rzeczpospolitej" przekonuje, że Paweł Graś i Ewa Kopacz są ostatnimi zaufanymi premiera w Platformie Obywatelskiej. Graś ma być "oczami i uszami" premiera.
Po zmarginalizowaniu Grzegorza Schetyny i próbującego tworzyć swoją frakcję Cezarego Grabarczyka, Donald Tusk właśnie za pomocą Pawła Grasia stara się kontrolować nastroje w partii. Bardziej niż pośrednikiem między premierem a mediami Graś jest łącznikiem między przewodniczącym a strukturami.
- Paweł Graś nigdy nie ukrywał, że Donald Tusk imponuje mu talentem politycznym, że jest wierny premierowi. Myślę, że ta jego pozycja jest zapłatą za tę wierność i lojalność - uważa Małgorzata Nitek z "Gazety Krakowskiej".
Droga pod szczyt
To właśnie w Krakowie obecny rzecznik rządu rozpoczynał polityczną karierę. Droga do pozycji drugiego po premierze była jednak długa. Sam Graś jej początek w biografii na stronie internetowej wyznacza na lata 80. XX wieku. Wtedy działał w NZS. Na początku lat 90. poświęcił się biznesowi, a do polityki próbował wrócić tworząc w małopolsce Ruch Stu. - Lubił rozwiązania proste i bezkompromisowe. Pamiętam jak jeździliśmy po różnych miejscowościach ciężarówką, na ciężarówce był band, który popie...lał muzyczką. Co jakiś czas się zatrzymywaliśmy i Paweł leciał przemówienie z ciężarówki w stylu Lenina. Mieliśmy jeszcze kilka lasek, które rozdawały ulotki. To było bardzo fajnie zrobione - wspomina Andrzej Wysocki, były współpracownik Pawła Grasia.
Z tych wyborów rzecznik do Sejmu się nie dostał. Posłem został dopiero po rezygnacji kolegi z listy, a etatowym parlamentarzystą dopiero po powstaniu Platformy, którą współtworzył w Małopolsce. W Warszawie większość czasu poświęcał pracując w komisji do spraw służb specjalnych i służbami zajmując się w kancelarii premiera. Potem, dość zaskakująco, został rzecznikiem rządu. Tu jego kariera zachwiała się tylko raz, kiedy premier po wybuchu afery hazardowej odsyłał swoich współpracowników z rządu do Sejmu. Jednak Grasia, uznawanego dotąd za człowieka Schetyny, ostatecznie oszczędził. Włos z głowy rzecznikowi nie spadł także po wybuchu afery z podkrakowską willą niemieckiego przedsiębiorcy, którą Graś nieodpłatnie zamieszkiwał.
- Paweł Graś nie ma żadnej frakcji, grupy wokół siebie. (...) Jest kimś z kim można podróżować, do kogo można się wygadać i kto jednocześnie nie jest zagrożenie - tłumaczy silną pozycję rzecznika Paweł Piskorski, szef Stronnictwa Demokratycznego i były polityk PO.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, KPRM (G. Rogiński)