Pacjenci w szpitalach jedzą źle, a nawet nie dojadają. Nie ma przepisów, które regulowałyby normy żywienia w placówkach ochrony zdrowia. To, co chory będzie jadł, zależy w każdym szpitalu od decyzji dyrektora. Przy okazji protestu głodowego lekarzy rezydentów po raz kolejny opinia publiczna dowiedziała się, że problem pozostaje nierozwiązany.
W serwisach społecznościowych protestujący rezydenci zapewniają, że mają świadomość tego, iż pacjenci w szpitalach jedzą źle. Młodzi lekarze, że domagają się znacznie wyższych nakładów na ochronę zdrowia także po to, żeby pacjenci nie musieli nie dojadać.
"Wstyd mi jako lekarzowi, przyszłemu pediatrze, gdy widzę jak karmi się chore dzieci w szpitalach. To jest niezgodne z zaleceniami pediatrów" - to jedna z opinii udostępnionych w internecie przez protestujących.
Problem znany od zawsze. Formalnie od ośmiu lat
Po raz pierwszy formalnie problem zasygnalizowała Najwyższa Izba Kontroli w 2009 roku. Kontrolerzy NIK ustalili, że w większości szpitali pacjentów żywi się niewłaściwie. A także, że przyczyną tego stanu rzeczy wcale nie muszą być pieniądze.
"Wśród kontrolowanych szpitali były zarówno takie, w których dobre wyniki w badanym obszarze osiągnięto przy małych nakładach, jak i takie, w których koszty sprzątania i żywienia były wysokie, a efekty niezadowalające" - czytamy w syntezie wyników kontroli sprzed ośmiu lat. I choć ustalenia otrzymali wówczas oficjalną drogą wszyscy zainteresowani (począwszy od prezydenta RP i premiera, poprzez ministrów i posłów, do wojewodów i marszałków województw) w jakości szpitalnego jedzenia co do zasady nie zmieniło się nic.
Salceson chorego nie uzdrowi
Potwierdził to raport Państwowego Inspektoratu Sanitarnego opisujący stan na 31 grudnia 2016 roku. Zbadano wówczas 284 szpitale, z których nieprawidłowości żywieniowe stwierdzono w 197 placówkach. To prawie 70 procent.
Sanepid wyliczał: "mało urozmaicone śniadania i kolacje, w większości bez dodatku warzyw/owoców; mały udział produktów będących źródłem pełnowartościowego białka zwierzęcego; zbyt wysoka podaż produktów o niskiej wartości odżywczej i wysokiej zawartości tłuszczu – np. parówki, salceson, mortadela, wątrobianka, pasztety, sery topione; niewielki udział ryb; zbyt mała podaż mleka i produktów mlecznych oraz kasz i pieczywa razowego".
W dodatku, jak stwierdzili inspektorzy, posiłki "gorące" były w rzeczywistości zimne albo letnie, a całodzienne jadłospisy "miały zaniżoną wartość energetyczną". Czyli pacjenci po prostu nie dojadali.
"Kierownik podmiotu leczniczego" decyduje
W sierpniu ubiegłego roku w sprawie szpitalnego jedzenia interweniował u ministra zdrowia rzecznik praw obywatelskich.
"Główne zastrzeżenia pacjentów dotyczą jakości i wielkości porcji pokarmowych, braku urozmaicenia posiłków, małej częstotliwości posiłków (trzy razy dziennie zamiast pięć), wychłodzenia posiłków podawanych 'na ciepło'. Nie wszystkie szpitale zapewniają pacjentom komplet sztućców, oferując w razie braku własnego kompletu – sztućce plastikowe, które nie zawsze umożliwiają spożycie posiłku chorym i niepełnosprawnym" - pisał do Konstantego Radziwiłła Adam Bodnar.
Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi dało rzecznikowi do zrozumienia, że to nie ono odpowiada za ten stan rzeczy.
"W obowiązującym stanie prawnym i faktycznym nie ma określonych średnich stawek żywieniowych na jednego pacjenta, które miałyby obowiązywać we wszystkich podmiotach leczniczych. Dzienną stawkę żywieniową w szpitalu ustala kierownik podmiotu leczniczego" - odpowiedział wiceminister Piotr Warczyński. Podobnie brzmiących odpowiedzi resort udzielał posłom na zgłaszane przez nich w tej kadencji interpelacje.
Jedzenie to sprawa cywilna, a ministerstwo działa monografią
Ministerstwo twierdzi, że szpitale mają obowiązek prawidłowo żywić pacjentów, bo wynika to z zasady solidnego wywiązywania się z umów zapisanej w kodeksie cywilnym. Tyle, że aby wyegzekwować prawo do godnego posiłku na gruncie tej zasady, pacjent musiałby pozwać szpital do sądu i wziąć na siebie ciężar dowodzenia w długotrwałym procesie.
Sprawa odpowiedzialności za serwowane posiłki komplikuje się tym bardziej, że większość szpitali zamawia dla pacjentów jedzenie "na mieście". Dowożą je firmy kateringowe wyłonione w przetargach. Spośród szpitali, o których informacjami dysponuje sanepid, 359 samodzielnie gotuje pacjentom, natomiast 657 zamawia jedzenie w firmach kateringowych.
Rzecznik praw obywatelskich sugerował ministrowi zdrowia podjęcie działań na rzecz poprawy sytuacji. Ministerstwo zapewniło, że działa. W odpowiedzi udzielonej RPO resort chwali się, że sfinansował blisko trzystustronicową monografię pod tytułem "Zasady prawidłowego żywienia chorych w szpitalach". W jaki sposób publikacja ta doprowadziła do poprawy jakości posiłków w szpitalach, o ile doprowadziła? Takiego związku przyczynowo-skutkowego wiceminister Warczyński nie wywiódł.
Zapytaliśmy biuro RPO, czy rzecznika zadowoliła ta odpowiedź.
"Rzecznik Praw Obywatelskich przyjął do wiadomości wyjaśnienie Ministra Zdrowia. Rzecznik będzie nadal monitorować ten problem i w miarę potrzeby oraz swych konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, podejmował działania" - poinformowała nas Anna Kabulska z biura rzecznika.
Połowa ćwiartki ogórka dla kobiety w ciąży
Na zdjęciach opublikowanych na profilu protestujących od 2 października rezydentów widać posiłek składający się z dwóch kromek chleba, dekagrama masła, dwóch plasterków wędliny i jednej ósmej kiszonego ogórka bądź korniszona. Jest to danie zaserwowane - według informacji lekarzy - kobiecie z patologią ciąży.
Na innym obrazku widać dwie kromki chleba częściowo zaciągnięte cienką warstwą masła, obok zaś leży coś, co z wyglądu przypomina tuszonkę wieprzową albo grubo zmieloną pastę kiełbasianą. Do tego ćwiartka pomidora pozbawiona części miąższu. To z kolei, jak czytamy w opisie, "posiłek dla rocznego dziecka w jednym ze szpitali".
"Żywienie schodzi na dalszy plan"
Problem, choć zdiagnozowany już dawno, nie został rozwiązany ani za poprzednich rządów, ani za obecnego.
- To dlatego, że w obliczu tak poważnych problemów ochrony zdrowia jak chroniczne niedofinansowanie, kolejki, brak specjalistów - żywienie pacjentów schodzi na dalszy plan - mówi w rozmowie z naszym portalem kierowniczka wrocławskiej kliniki Przylądek Nadziei, posłanka Platformy Obywatelskiej Alicja Chybicka.
Profesor Chybicka uważa, że gdyby obowiązywały ogólnopolskie normy żywienia pacjentów wyrażone w kaloriach i w złotówkach, szpitale musiałyby się do nich stosować. Dziś wykorzystują to, że żadnych norm nie ma.
- W efekcie na talerzach pacjentów zamiast zupy znajduje się szarobura breja za 50 groszy, a na śniadanie są dwie kromki suchego chleba z czymś rzuconym obok - mówi lekarka posłanka.
Wśród polityków nie ma jednak zgody, czy odgórne wprowadzenie norm żywieniowych rzeczywiście uzdrowiłoby sytuację.
- Mam wątpliwości, czy jakiekolwiek pisanie rozporządzeń byłoby skuteczne. Ta sprawa przy normalnym podejściu jest wystarczająco regulowana. Jeżeli założymy zdrowy rozsądek dyrektorów szpitali, pacjenci powinni być żywieni właściwie, bo właściwa dieta jest elementem terapii - słyszymy od innego lekarza, Tomasza Latosa z Prawa i Sprawiedliwości, wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia.
Do tego, że wprowadzenie ogólnopolskich norm żywienia niewiele zmieni, przekonuje też publicystka wortalu politykazdrowotna.com Aleksandra Kurowska.
- Przecież jest wiele chorób wymagających różnych diet. Inaczej powinno się żywić dzieci, inaczej kobiety w ciąży, inaczej chorych na anemię, a jeszcze inaczej pacjentów onkologicznych - tłumaczy Kurowska. - Nie wyobrażam sobie, że w rozporządzeniu ministra znajdzie się wykaz norm żywieniowych dla diet, które powinny być stosowane w poszczególnych chorobach - dodaje.
- Też sobie nie wyobrażam regulowania w rozporządzeniu diety właściwej dla każdej dolegliwości - przyznaje Alicja Chybicka.- Pewne diety podstawowe powinny być jednak narzucone przez prawo - podtrzymuje swą opinię.
Co mogą zrobić pacjenci?
Z przeanalizowanych przez nas dokumentów i rozmów z politykami można wnioskować, że nie ma co się spodziewać w najbliższym czasie opracowania i wprowadzenia w życie przepisów, które ujednoliciłoby normy żywienia w szpitalach. Co zatem pozostaje pacjentom?
- Społeczny nacisk, który powinien przekładać się na decyzje Narodowego Funduszu Zdrowia - odpowiada Aleksandra Kurowska. - Organizacje broniące praw pacjentów powinny gromadzić informacje o tym, jakie posiłki serwują poszczególne szpitale. Te, które podają jedzenie poniżej jakichkolwiek norm, powinny być eliminowane z systemu.
Autor: jp//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: AndasRSL, kaki, kamila, Renata, rafik,~qwert/Kontakt 24