Zanim w Poznaniu odbudowano pomnik Mickiewicza, najpierw wieszcza ulepiono ze śniegu. Figura Wilsona kursowała po mieście, ale projekt innego pomnika na kółkach przepadł. Stoi za to Jan Paweł II, jeden z około tysiąca w Polsce. Stanął, choć sam papież nie chciał pomników. Wokół niego namnożyło się innych monumentów. Często niepotrzebnych, a z pewnością nieatrakcyjnych. Jak zrobić dobry pomnik? I czy w naszym kraju to w ogóle możliwe?
- "Nie budujcie mi pomników. Zróbcie coś dobrego dla ludzi" - mówił za życia Jan Paweł II. Nie posłuchaliśmy.
- Pomników Adama Mickiewicza jest w Polsce ok. 30. Tadeusza Kościuszkę zobaczyć można na ok. 20 monumentach. Byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego upamiętnia ok. 150 pomników, tablic i głazów w całym kraju.
- Mamy też w Polsce pomnik Paprykarza w Szczecinie, pomnik Ziemniaka w Biesiekierzu, pomnik Kaloryfera w Stąporkowie, Serka Homogenizowanego w Radomiu.
- - Z zapewne kilku tysięcy różnych pomników w Polsce nie wyłania się żaden specjalnie ciekawy obraz - ocenia historyk sztuki prof. Piotr Korduba. - Na ogół chlubna idea rozpływa się w artystycznej nijakości.
- Przyglądamy się polskiej myśli pomnikowej.
Pomnik wieszcza ze śniegu
W 1958 roku grupa poznaniaków ulepiła ze śniegu pomnik Adama Mickiewicza. W ten sposób wyrazili niezadowolenie związane z perturbacjami z budową nowego pomnika wieszcza.
Poznań był pierwszym miastem, w którym stanęła jego figura. Ustawiono ją już w 1859 r., ledwie cztery lata po śmierci wieszcza, gdy Poznań był jeszcze pod zaborem pruskim.
Po niespełna pół wieku pomnik został przebudowany - ten wykuty w kamieniu zastąpiono odlewem z brązu, a na balustradzie zaprojektowanej przez Rogera Sławskiego umieszczono dodatkowo dwie figury - dziewczynki z wiązanką kwiatów i chłopca z urną w rękach. Kamienny pomnik trafił na dziedziniec Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
Oba pomniki zostały zniszczone podczas II wojny światowej. "Barbarzyńska ręka okupanta zniszczyła doszczętnie tę drogą nam pamiątkę" - pisał Stefan Zieleśkiewicz w Kronice Miasta Poznania.
CZYTAJ TEŻ: PRZY SUKIENNICACH STANĄŁ DRUGI POMNIK ADAMA MICKIEWICZA. ŁUDZĄCO PODOBNY DO PIERWOWZORU >>>
Na powrót Mickiewicza trzeba było długo czekać, choć już w 1947 roku rozpisano pierwszy konkurs na jego pomnik. Temat wrócił w 1955 roku - w setną rocznicę śmierci wieszcza. Wtedy senat poznańskiego uniwersytetu sprytnie wykorzystał Rok Mickiewiczowski, co uchroniło uczelnię od nadania jej imienia Stalina.
CZYTAJ TEŻ: JAK JÓZEF STALIN ZNIKNĄŁ Z POZNANIA >>>
Pomnik Mickiewicza miał być gotowy do końca listopada 1958 roku. Ale w marcu było już wiadomo, że termin nie zostanie dotrzymany. Wtedy grupa poznaniaków zorganizowała happening.
4 marca Bernard Nawrot, kierownik świetlicy Zakładów Sieci Elektrycznych, oraz pracownicy Spółdzielni Zegarmistrzowskiej Edward Kaźmierczak, Janusz Trenerowski, Kazimierz Piskorski i Tadeusz Paczkowski ulepili Mickiewicza ze śniegu i powiadomili o tym prasę.
"Pomnik Mickiewicza, dzieło Bernarda Nawrota, wykonane ze śniegu, znalazło na krótki czas, aż do roztopów, przytułek na dziedzińcu Zakładu Sieci Elektrycznych przy ul. Nowowiejskiego 10. W załączeniu przesyłam zdjęcie pomnika naszego Wieszcza, celem ewentualnego wykorzystania" - napisał do gazety Eugeniusz Wieczorkiewicz.
Zdjęcie przedrukowano z dopiskiem:
Szkoda, że już w środę rano prawdopodobnie za sprawą jakichś łobuzów - z pomnika zostało tylko wspomnienie w postaci kupy śniegu.
Po tej akcji pomnik faktycznie zaczął powstawać. Gipsowy model statuy w skali 1:1 tworzył pod gołym niebem koło swojej pracowni Bazyli Wójtowicz. Gdy był gotowy, pocięto go na 30 części i wywieziono do Gliwic, gdzie w tamtejszej hucie wykonano odlew w brązie. Potem ważącego 5,5 tony i mierzącego 6,35 metra Mickiewicza przewieziono do Poznania koleją. Pomnik odsłonięto 29 maja 1960 roku.
W całej Polsce monumentów ku pamięci wieszcza jest około 30.
Stał tak długo, aż runął
Pomnik Mickiewicza ze śniegu nie był jedynym tymczasowym pomnikiem w Poznaniu. W 1929 roku w mieście stanął pomnik Kościuszki. Miał być gotowy na Powszechną Wystawą Krajową, która rozpoczynała się w połowie maja. Na odlanie figury z brązu zabrakło czasu, dlatego zamiast właściwego pomnika na czas imprezy stanęła jego atrapa z gipsu, spatynowana specjalną farbą, tak by przypominała rzeźbę odlaną z brązu.
Mało kto, stając pod pomnikiem, miał pojęcie, że stoi przed prowizorką. Właściwy pomnik miał powstać zaraz po zakończeniu PeWuKi. Tak się jednak nie stało. W końcu wiosną 1930 roku pomnik Kościuszki, nasiąknięty wodą, sam dokonał swego żywota - runął na ziemię i rozpadł na drobne kawałki. Ten z brązu odlano jeszcze w tym samym roku i odsłonięto 27 grudnia.
Zniszczony został w czasie II wojny światowej. Ponownie ustawiono go, choć w nieco innej lokalizacji, w 1967 roku.
Jest jednym z około 20 pomników Kościuszki w Polsce.
Gdy zaczynają się schody
Około 150 pomników, tablic i głazów ma dziś były prezydent Polski Lech Kaczyński. Wszystkim ofiarom katastrofy w Smoleńsku - jak podliczała w 2018 roku "Gazeta Wyborcza" - poświęcono 460 takich miejsc.
Najbardziej znane są pomniki stojące na placu Piłsudskiego w Warszawie - pomnik byłego prezydenta autorstwa Stanisława Szwechowicza i Jana Raniszewskiego oraz tak zwane schody do nieba Jerzego Kaliny.
Stałym elementem placu jest też radiowóz - mundurowi są obecni na placu Piłsudskiego przez całą dobę, przez siedem dni w tygodniu. Policjanci w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że głównym zadaniem patrolu jest obserwacja tego, co dzieje się przy pomnikach i w przypadku zauważenia nieprawidłowości podjęcie szybkiej interwencji.
Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku, czyli czarny monument w formie schodów, został odsłonięty na placu Piłsudskiego w kwietniu 2018 roku, w ósmą rocznicę tragedii. Autor monumentu opowiedział o jego symbolice: - Znakiem Katynia jest w tym pomniku nisza w ziemi, katakumba - mówił wtedy Kalina. Schody mają natomiast symbolizować wejście do samolotu. - Na płaszczyźnie placu pojawia się tafla szklana, która jest znakiem postawienia nas w niepewności. Kiedy widz będzie podchodził bliżej, stanie nad tym "dołem śmierci" zawieszony w powietrzu.
Lokalizacja pomnika od początku budziła kontrowersje. Władze Warszawy długo nie godziły się na jego ustawienie przy Krakowskim Przedmieściu. Wskazano teren dzisiejszej pętli u zbiegu ul. Trębackiej i Focha. Ale środowisko PiS-u nie zaakceptowało tej propozycji. Zdecydowano, że pomnik powstanie bez zgody Rady Warszawy. W październiku 2017 r. ówczesny minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk wydał decyzję o wyjęciu placu Piłsudskiego spod kurateli miasta i przekazaniu go do dyspozycji wojewody.
2 maja 2024 roku naczelnik wydziału w Ministerstwie Rozwoju i Technologii Łukasz Ofiara poinformował, że resort uchylił w całości decyzję wojewody mazowieckiego z 2018 r., na podstawie której zbudowano pomnik. Czy to oznacza, że pomnik może zostać rozebrany lub przeniesiony? Tego na razie nie wiadomo.
"Papież sprowadzony do roli krasnala ogrodowego"
"Nie budujcie mi pomników. Zróbcie coś dobrego dla ludzi" - mówił Jan Paweł II. Nie posłuchaliśmy.
Zaczęło się od pomnika w Krakowie, potem powstawały sporadycznie. Liczba papieży z kamienia wzrosła w roku 2000, a po śmierci Karola Wojtyły postawiono ich aż czterysta.
Dr Kazimierz Ożóg z Instytutu Sztuki Uniwersytetu Opolskiego w 2011 roku doliczył się ich w całej Polsce 640. "Newsweek" w tym samym roku pisał nawet o 800.
Ile ich jest w tej chwili? Szacuje się, że może być około tysiąca. Sam Rzeszów ma ich sześć (!). Jedno nie ulega wątpliwości - liczba pomników Jana Pawła II to w Polsce niekwestionowany rekord.
Nie wszystkie budzą entuzjazm. Część sami mieszkańcy ochrzcili nazwami niezbyt licującymi z majestatem papieża. W Poznaniu jest na przykład "surfujący papież" (z rozpostartymi rękami), we Wronkach "papież batman", w Gdańsku z kolei "papież pingwin", w Stargardzie - "papież Yoda", a w Smolnicy - pół papieża (zamiast dolnej części ciała jest bryła granitu). Na pomniku w Zelowie papież wygląda, jakby właśnie się o coś potknął i walczył o utrzymanie równowagi.
Całość wieńczy jeden z ostatnich - "papież rzucający kamieniem". Tymczasowa instalacja w 2018 roku stanęła na dziedzińcu głównym Muzeum Narodowego w Warszawie (z wielkiego basenu przed głównym wejściem do budynku, wypełnionego wodą w kolorze czerwonym, wyłania się naturalnych rozmiarów postać Jana Pawła II zwieńczona ogromnym głazem).
Pomnik "Zatrute źródło" Jerzego Kaliny (autora "schodów smoleńskich") był odpowiedzią na "La Nona Ora" Maurizio Cattelana - słynną rzeźbę z 1999 roku, będącą naturalistyczną woskową podobizną Jana Pawła II, który przygnieciony został czymś w rodzaju meteoru. Dzieło Włocha prezentowane było w warszawskiej Zachęcie w ramach wystawy celebrującej stulecie istnienia galerii.
- Ta szybkość ich powstawania i skala ilościowa tych pomników sprawiła, że papież został sprowadzony do roli krasnala ogrodowego - oceniał w tvn24.pl dr Kazimierz Ożóg.
Polska myśl pomnikowa
Ale "dziwne" pomniki ma nie tylko papież. Osobną kategorią jest pomnik Chrystusa Króla ze Świebodzina. Ma 36 metrów wysokości, waży 440 ton. Inspiracją był pomnik Chrystusa z Rio de Janeiro. Tyle że "nasz" miał być większy. I jest. Brazylijska statua ma 30 metrów. Jezus ze Świebodzina jest wyższy o 6 metrów. Figura liczy 33 m wysokości, co symbolizuje 33 lata życia Jezusa, a kolejne 3 metry (symbolizujące lata nauczania Chrystusa) ma pozłacana korona. Żelbetonowy pomnik stoi na kopcu wysokim na 16,5 metra. Tym samym cały pomnik mierzy 52,5 metra. Stoi przy ulicy Sulechowskiej, na wjeździe do Świebodzina. Skierowany jest twarzą w stronę kościoła. Z otwartymi ramionami, szerokimi na 25 metrów.
Pomnik odsłonięto w 2010 roku, kosztował ok. 6 milionów złotych. Wybudowano go z datków parafian, Polonii amerykańskiej i lokalnych przedsiębiorców.
Budowa od początku budziła kontrowersje, nawet wśród duchownych. Dominikanin o. Paweł Kozacki mówił TVN24:
- Człowiek bogaty duchowo nie potrzebuje takich wielkich manifestacji.
- Są też dziwactwa typu pomnik Paprykarza w Szczecinie, pomnik Ziemniaka w Biesiekierzu, pomnik Kaloryfera w Stąporkowie, Serka Homogenizowanego w Radomiu. Te cztery, i kilka innych tego typu, to już zupełny jarmark - wymienia Jakub Głaz, krytyk architektury.
Do kolejnej grupy zalicza te pomniki, które usiłowały być sztuką, ale efekt końcowy niekoniecznie pozwala na takie ich określenie. - To na przykład pomnik konioczłowieka w Koninie, taki centaur na opak. Jest też fascynujący pomnik Solidarności w Białymstoku - mówi Głaz.
Ten ostatni z wyglądu przypomina wielki ziemniak opasany wstążką z wbitymi w niego szpikulcami.
Do tego - jak mówi Jakub Głaz w rozmowie z tvn24.pl - mamy całą gamę pomników w miarę normalnych, ale nieudanych ze względu na proporcje lub niepodobieństwo postaci. - A to koń ma za krótkie nogi, a to prezydent miasta jest z twarzy niepodobny do nikogo. Są też symboliczne dzieła przyrównywane do waginy (Rzeszów - red.) czy "fascynujący" pomnik dzieci poczętych i nienarodzonych w Ząbkowicach Śląskich - wymienia Głaz.
W poszukiwaniu X
A ile ich wszystkich w sumie jest? Odpowiedzi na to pytanie szukam w urzędach. Główny Urząd Statystyczny przekazał, że nie zbiera takich danych. Z pytaniem kieruje mnie do Głównego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Ale i tu fiasko. "Nie posiadamy bazy danych dot. pomników w Polsce" - otrzymuję odpowiedź.
Skoro nie urzędy, pytam ekspertów. - Kiedyś sam próbowałem ustalić tę liczbę. Nie udało mi się - przyznaje Jakub Głaz.
Prof. Piotr Korduba, historyk sztuki, dyrektor Instytutu Historii Sztuki UAM, odsyła do listy pomników odsłoniętych w konkretnych latach na Wikipedii, przy czym od razu zaznacza, że jest ona niepełna.
Zaglądam i liczę rok po roku od końca II wojny światowej. 1945 - 15 pomników, 1946 - 6, 1947 - 4, (...) 1964 - 13, 1965 - 7, 1966 - 7, (...) 1989 - 9, 1990 - 9, 1991 - 12, (...) 2000 - 27, 2001 - 15, 2002- 18 (...) 2019 - 15, 2020 - 1, 2021 - 8, 2022 - 9, 2023 - 1.
Łącznie: 799.
Tyle że ta liczba nijak się ma do rzeczywistości. W końcu sam Jan Paweł II ma dziś w Polsce więcej pomników. - Ta baza nie obejmuje całej wielkiej działalności społecznej, która gdzieś na obrzeżach wielkich ośrodków się dokonuje. To rzecz niepoliczalna - mówi prof. Korduba.
W Warszawie tylko w Śródmieściu stoi 100 pomników. - To oznacza, że jeden przypada na 1000 mieszkańców, siedem pomników na kilometr kwadratowy. Dominują mężczyźni i wojna. Upamiętniani są albo przywódcy wojenni i państwowi, albo indywidualności kultury i nauki. Kobiet na postumentach jest zaledwie kilka, a połowa z figur kobiecych to postaci alegoryczne. Co ciekawe, co trzeci mężczyzna na postumencie nosi broń - mówił w 2019 roku "Gazecie Wyborczej" Łukasz Zaremba, kurator festiwalu Warszawa w Budowie.
Marmury, brązy, niekiedy i brąz złocony
Jakub Głaz ocenia, że ostatnie trzy dekady zapisały się w dziedzinie polskich pomników "i śmiesznie, i strasznie, z kilkoma przyjemnymi wyjątkami". - Brak nam pomników, które operowałyby dystansem lub humorem, ale jednocześnie miały większą wartość artystyczną, jak na przykład dzieła czeskiego artysty Dawida Černego. Pomnik Paprykarza jej niestety nie ma - ocenia.
- Z zapewne kilku tysięcy różnych pomników w Polsce nie wyłania się żaden specjalnie ciekawy obraz - ocenia prof. Korduba.
Jak mówi, problemem jest to, że artystom w zasadzie od początku narzucana jest pewna wizja. - Za powstaniem pomnika stoi najpierw idea, a dalej powinna zostać przełożona w możliwie najdoskonalszą artystyczną formę. Na ogół jednak chlubna idea rozpływa się w artystycznej nijakości - wyjaśnia.
Bywa, że komitet, który chce upamiętnić jakąś postać czy wydarzenie, ma bardzo często już określone wyobrażenie, które rozmija się z wizją artysty lub w ogóle nie pozwala na jej wypracowanie. - Te wyobrażenia bardzo często lokują się w obszarze tradycyjnej wizji pomnika, a więc czegoś, co jest monumentalne, dominujące w przestrzeni, wykonane z trwałych albo wręcz wiecznych materiałów, w rozumieniu również i szlachetności oraz kosztowności, a więc marmury, brązy, niekiedy nawet brąz złocony - mówi prof. Korduba.
Po drugie - inicjatorzy powstania pomnika zwykle oczekują pomników realistycznych. W przypadku konkretnej osoby sprawa jest prosta - kolejne popiersie, figura, ławeczka, których w XXI wieku mieliśmy wysyp i dziś często wyglądają jak ślady po epidemii. - Problem pojawia się, kiedy ma to być upamiętnienie jakiegoś zjawiska albo wydarzenia historycznego. Wtedy trudno dla nich znaleźć realistyczny ekwiwalent. W efekcie takie pomniki często stają się naiwnym czy wręcz infantylnym materialnym urzeczywistnieniem idei - uważa prof. Korduba.
Jak doświadczyć pomnika?
- Pomniki dobrze zaprojektowane nigdy nie ignorują przestrzeni, w której się znajdują, z czego inicjatorzy pomnika często w ogóle nie zdają sobie sprawy. Dla nich to, co ma powstać, ma być duże, widoczne, odsłonięte, niezarośnięte, oświetlone. W ten sposób dostajemy w przestrzeni miasta gadżety w wielkiej skali - mówi prof. Korduba.
Jako przykład dobrego pomnika Korduba wskazuje Pomnik Ofiar Obozu Zagłady w Treblince autorstwa Franciszka Duszeńki i Adama Haupta.
- Jest położony z dala od głównych szlaków, w związku z tym nie tak wiele osób do niego trafia. To jest ogromnej skali pomnik przestrzenny zrealizowany na terenie dawnego obozu zagłady na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Odsłonięto go w 1964 roku. To klasa absolutnie światowa, dla mnie wyprzedzająca dużo bardziej znany i popularny Pomnik Pomordowanych Żydów Europy Petera Eisenmana z Berlina - podkreśla prof. Korduba.
- W Treblince mamy głazy, w Berlinie - "sarkofagi", w obu przypadkach, aby doświadczyć pomnika, trzeba znaleźć się w jego strukturze, nie ogląda się ich z chodnika, zza balustrady czy zza łańcucha. Konieczność fizycznej obecności, partycypacji w ich przestrzeni wywołuje określone emocje - tłumaczy Korduba.
Jako pozytywny przykład wskazuje też Pomnik Armii "Poznań" Anny Rodzińskiej, odsłonięty 1 września 1982 roku.
- To ciekawa bryła, w zasadzie prawie architektura, do tego jest w doskonałym miejscu położony, wiąże urbanistycznie okolicę i także zachęca, aby do niego wejść. My oraz otaczająca przestrzeń są temu pomnikowi potrzebne do istnienia - mówi.
Pomniczek wędrowniczek
Ciekawy sposób na weryfikację, czy pomnik pasuje do przestrzeni, przeprowadzono w Poznaniu w 1931 roku.
W różnych miejscach Poznania można było wówczas oglądać pomnik prezydenta USA Woodrowa Wilsona. "Zarząd Miasta przed ostateczną decyzją, w którym punkcie Poznania ma stanąć pomnik Wilsona, postanowił zasięgnąć opinii ogółu. W tym celu wykonaną z drewna dokładną kopię pomnika ustawia się w tych miejscach, które mogą brane być pod uwagę" - informowała "Ilustracja Poznańska" z 21 kwietnia 1931 roku.
Po latach pomysł objazdowego pomnika wrócił, choć w zupełnie innej, prześmiewczej formie. Projekt Mobilnego Pomnika Wielookolicznościowego zgłosił w 2013 roku do poznańskiego budżetu obywatelskiego Jakub Głaz. W ten sposób krytyk architektury chciał wywołać dyskusję na temat miejskich pomników.
Jak tłumaczył, Mobilny Pomnik Wielookolicznościowy (MPW) ma "jednorazowo rozwiązać problem coraz częstszych kontrowersji związanych z pomysłami na stawianie nowych lub rekonstrukcję starych pomników w Poznaniu".
- Krótko mówiąc: każdego dnia pomnik może przedstawiać kogo lub co innego w zupełnie innej lokalizacji. Oczywiście, nie wyczerpuje to zagadnienia, a już szczególnie nie odpowiada na pytanie, czy to żart, czy sprawa poważna. Ujmijmy to tak: to żartobliwy konkret. Wbrew pozorom wart zrealizowania, bo rozwiązuje sporo problemów związanych z pomysłami na stawianie nowych pomników, które odcisnąć mogą piętno na miejskiej przestrzeni - opowiadał mi 11 lat temu Jakub Głaz.
Przekonywał, że każda odsłona i nowa forma pomnika może wzbudzać o wiele większe zaciekawienie upamiętnianą postacią niż typowy pomnik stacjonarny. Ponadto ma szansę ożywić miasto częstymi uroczystościami odsłaniania i... ewentualnego zakrywania. - Ze względu na swoją tymczasowość nie powinien budzić kontrowersji lokalizacyjnych i ideowych. Pomnik może przecież w każdej chwili odjechać sobie w dal ciągnięty czy to przez rowerzystę, czy - w przypadku dzieł bardziej martyrologicznych - np. przez karego konia. MPW może też dumnie "kroczyć" na czele manifestacji ku czci upamiętnianej postaci. Może też "uciec" przed tłumem jego przeciwników. Możliwości "pomnika Drzymały" jest sporo - wyjaśniał Głaz.
Pomnik nie doczekał się jakiejkolwiek wizualizacji. Przyczyna była prosta - miał mieć dowolną formę.
Ale pewne wymogi spełniać musiał.
Pomnik powinien być zaopatrzony w:
- co najmniej jedną postać ludzką obojnaczą ze zdejmowalną głową bez włosia oraz możliwością podświetlania oczodołów;
- przydatki płciowe oraz zestaw peruk służących doprecyzowaniu postaci ludzkiej;
- szeroki zestaw mobilnych symboli religijnych oraz patriotycznych wielokrotnego użytku;
- platformę obrotową rotującą zgodnie ze wskazówkami zegara;
- co najmniej dwa działka armatnie salutujące lub ich atrapę ze styropianu;
- pozytywkę wygrywającą dowolne melodie: od marszowych, przez pobożne po bluźniercze i pogańskie;
- syrenę i oświetlenie alarmowe, tzw. koguta;
- wodotrysk;
- napęd własny lub cudzy.
Pomysł pomnika narodził się w momencie, gdy w Poznaniu dyskutowano o kontrowersyjnych formach planowanych do wzniesienia pomników Paderewskiego, Przemysła II na koniu, świętego Marcina (na koniu, a jakże!) oraz odbudowy pomnika Wdzięczności - Najświętszego Serca Jezusowego.
Ten pierwszy miał mieć najbardziej kuriozalną formę - miał składać się z klapy fortepianu, rąk grających na klawiaturze i głowy Paderewskiego umieszczonej na cokole. Na podstawie pomnika miał znaleźć się polski orzeł oraz słowa wybitnego pianisty, kompozytora i polityka:
Uwielbiam muzykę, ale jeszcze bardziej kocham moją ojczyznę.
Na formie monumentu nie zostawiono suchej nitki. W tle pojawiały się porównania do filmowej rodziny Adamsów.
- Ciekawe, czy "to" będzie miało mechanizm i czy paluszki będą się ruszać na klawiaturze? - żartował Cezary Ostrowski, dzisiaj zastępca dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania, który wówczas na Facebooku założył grupę "Nie róbmy krzywdy Paderewskiemu".
- Proponowana forma jest koszmarna: sama głowa z latającymi rękoma. Nie jest to najszczęśliwszy projekt - oceniał Piotr Libicki, historyk sztuki, który potem został plastykiem miejskim.
- W takiej formie będzie obiektem kpin i żartów (...) mi osobiście przypomina pojemnik do cukierków z odchylaną głową - oceniał Franciszek Sterczewski, wtedy poznański happener i student architektury, teraz poseł.
Ostatecznie pomnik powstał w Poznaniu, ale w zupełnie innej formie - prostej figury.
Miasta przeciwko pomnikozie
Po tym, jak miasto zalały kolejne pomysły na pomniki, a Jakub Głaz stworzył wspomniany już prześmiewczy projekt Mobilnego Pomnika Wielookolicznościowego, w Poznaniu zdecydowano się wypowiedzieć wojnę "partyzantce pomnikowej".
Działa wytoczył m.in. Głaz, który wówczas z Piotrem Libickim, Franciszkiem Sterczewskim i ówczesnym radnym, a obecnie wiceprezydentem Mariuszem Wiśniewskim organizowali cykl debat Otwarte, podczas których poznaniacy dyskutowali o ważnych przestrzeniach miasta. Jedną z nich poświęcono właśnie pomnikom. Rozmawiano m.in. o tym, jakie procedury i mechanizmy mogą pomóc w tym, by pomnik uzupełniał tkankę miasta, a nie ją szpecił.
Efekt? Od 2014 roku obowiązuje w mieście uchwała pomnikowa. Podobne wprowadziły też inne miasta.
- Uważam, że to ogromnie ważna instytucja - mówi prof. Korduba. - Zamysł jest bardzo precyzyjny - do tej pory w zasadzie każdy, kto zgłosił jakąś ideę i był w stanie uzbierać na to środki, mógł pomnik wznosić, jeżeli uzyskał formalne pozwolenie. Tymczasem nowe przepisy regulują dwie kwestie. Po pierwsze - czy idea wzniesienia pomnika jest słuszna, a więc najpierw nad tym się zastanawiamy, czy rzeczywiście taki pomnik jest społecznie potrzebny. Jeżeli tak - grupa ekspertów zastanawia się nad kwestiami lokalizacyjnymi i kwestiami formalnymi. Miasto wskazuje możliwe miejsce, komisja - ekspertów, może także wypowiedzieć się na temat lokalizacji zaproponowanej przez komitet budowy pomnika. Jeżeli ta jest absolutnie niezgodna z jakimiś założeniami, to wskazuje alternatywną propozycję. Grupa ekspertów ma również możliwość oceny projektu, jeżeli taki został od razu złożony. Jeżeli nie, może na przykład na koszt miasta lub inwestora zorganizować konkurs artystyczny związany z pomnikiem - wyjaśnia mechanizm działania prof. Korduba.
On sam zasiada w Zespole do spraw Wznoszenia Pomników przy Prezydencie Miasta Poznania, który ocenia poznańskie pomniki. M.in. to zespół odpowiada za wybór ostatecznego kształtu powstającego obecnie pomnika Wysiedlonych Wielkopolan.
Uchwałę w Poznaniu przyjmowano w trakcie burzliwych obrad. Padały m.in. zarzuty, że jest to blokada wznoszenia pomników. - Moim zdaniem to bardziej sito - ocenia prof. Korduba. - Chodzi o to, żebyśmy publicznej przestrzeni, do której wszyscy mamy prawo, nie zaśmiecali często bardzo ekscentrycznymi pomysłami o niekiedy niewielkiej wartości ogólnospołecznej, bo okazuje się, że mieszkańcy nie widzą tak naprawdę potrzeby wznoszenia takiego pomnika, a on przy pewnej determinacji zainteresowanego i zebranych środków finansowych po prostu mógłby zaistnieć, niekiedy właśnie w karykaturalnej zupełnie postaci.
Jak zrobić dobry pomnik?
Co zatem zrobić, by pomnik nie stał się karykaturą idei? - Na początku przypomniałbym inicjatorom pomnika, że nie musi być nim statua czy tradycyjny monument wykonany z twardych materiałów. Pomnikiem może być park, skwer, fontanna, ale też np. program stypendialny lub fundusz w chlubnym celu, które mogą nosić nazwę będącą upamiętnieniem postaci lub idei. Warto rozważyć te inne możliwości. Inicjatorzy powstawania pomników często chcą, by było o nim głośno. Kolejne popiersie marmurowe czy źle wypracowana figura na postumencie raczej im takiego rozgłosu nie przyniesie - uważa prof. Korduba.
Osobom, w których głowach zakiełkuje myśl o pomniku, sugeruje też, by zanim skupią się na formie, dokonali analizy tych pomników, które już istnieją. - Władysław Hasior, który był bardzo wziętym twórcą pomników w czasach PRL-u i robił ich wiele, miał atlas samochodowy, na którym zaznaczał miejsca z pomnikami, które odwiedzał. Nie tylko te najciekawsze, ale i te najbrzydsze, które nazywał "nagrobkami narodowej pamięci". Hasior zdawał sobie sprawę, że źle wykonany pomnik rujnuje nawet światłą ideę, która za jego powstaniem stała. Jeśli poważnie myślimy o pomniku - zróbmy sobie katalog dobrych i złych praktyk - podpowiada prof. Korduba.
Nieco na pocieszenie Korduba dodaje, że problemy z dobrymi pomnikami występują już od... starożytności. - A budowa pomnika to wielkie zadanie. Wybitny pomnik powstaje raz na kilkadziesiąt lat. Niestety, złych pomników jest bardzo dużo, a na ogół usuwa je ze świata jedynie jakaś forma rewolucji - mówi prof. Korduba. I dodaje: - Z tymi wszystkimi ławeczkami, wszystkimi wyobrażeniami Jana Pawła II, często bardzo do siebie zbliżonymi, czasem karykaturalnymi, na lata zostaniemy. Warto o tym pamiętać przy kolejnych inwestycjach.
"Nie budujcie mi pomników. Zróbcie coś dobrego dla ludzi" - mówił za życia Jan Paweł II. Nie posłuchaliśmy.
Pomników Adama Mickiewicza jest w Polsce ok. 30. Tadeusza Kościuszkę zobaczyć można na ok. 20 monumentach. Byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego upamiętnia ok. 150 pomników, tablic i głazów w całym kraju.
Mamy też w Polsce pomnik Paprykarza w Szczecinie, pomnik Ziemniaka w Biesiekierzu, pomnik Kaloryfera w Stąporkowie, Serka Homogenizowanego w Radomiu.
- Z zapewne kilku tysięcy różnych pomników w Polsce nie wyłania się żaden specjalnie ciekawy obraz - ocenia historyk sztuki prof. Piotr Korduba. - Na ogół chlubna idea rozpływa się w artystycznej nijakości.
Przyglądamy się polskiej myśli pomnikowej.
co najmniej jedną postać ludzką obojnaczą ze zdejmowalną głową bez włosia oraz możliwością podświetlania oczodołów;
przydatki płciowe oraz zestaw peruk służących doprecyzowaniu postaci ludzkiej;
szeroki zestaw mobilnych symboli religijnych oraz patriotycznych wielokrotnego użytku;
platformę obrotową rotującą zgodnie ze wskazówkami zegara;
co najmniej dwa działka armatnie salutujące lub ich atrapę ze styropianu;
pozytywkę wygrywającą dowolne melodie: od marszowych, przez pobożne po bluźniercze i pogańskie;
syrenę i oświetlenie alarmowe, tzw. koguta;
wodotrysk;
napęd własny lub cudzy.
Autorka/Autor: Filip Czekała / a
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Adam Ciereszko