Brzoza, o którą zahaczył skrzydłem polski Tu-154M jest złamana niemal trzy metry wyżej, niż napisano w raporcie komisji Millera i raporcie MAK - donosi "Rzeczpospolita". Wykazały to pomiary biegłych powołanych przez prokuratorów wojskowych. - Brzoza jest złamana na wysokości 7 metrów i 70 centymetrów - mówi "Rz" kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Zarówno w raporcie rosyjskiego MAK, jak i polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego napisano, że drzewo zostało złamane na wysokości około 5 metrów nad powierzchnią ziemi.
- Wysokość uderzenia zawarta w raporcie naszej komisji została określona na podstawie pomiarów przeprowadzonych przez członków KBWLLP, którzy przebywali w Smoleńsku - powiedział internetowemu serwisowi "Rz" Maciej Lasek, który był zastępcą przewodniczącego tamtej komisji.
Badanie brzozy
Jak pisze "Rzeczpospolita", wątpliwości dotyczą także pomiaru grubości drzewa. Według komisji Millera w miejscu złamania średnica pnia wynosiła 30-40 cm. Według Naczelnej Prokuratury Wojskowej w tym punkcie drzewo było grubsze i miało średnicę 52 cm.
Eksperci KBWLLP byli w Smoleńsku w kwietniu 2010 r. Z kolei prokuratorzy i biegli badali brzozę dwa razy - jesienią 2011 r. i rok później.
Graś: Nie ma potrzeby wznawiania prac komisji
Sprawę rozbieżności w pomiarach skomentował w sobotę w RMF FM rzecznik rządu Paweł Graś. Zapewnił, że "nie ma potrzeby wznawiania prac komisji Millera". - Ja nie znam ustalenia prokuratury w tej sprawie. Na pewno komisja będzie się do tej sprawy odnosiła. Zachęcam do sięgnięcia do raportu. Tam przyczyny są bardzo dokładnie opisane. Przyczyną nie było zderzenie z brzozą, ale zejście poniżej pułapu minimum - powiedział Graś.
I dodał: - Staramy się teraz zbudować zaplecze organizacyjne i logistyczne dla tych ekspertów pod wodzą pana dr. Laska. Wkrótce będzie jego konferencja ze specjalistami. Będzie możliwość reakcji na teorie, które się pojawiają - zaznaczył rzecznik rządu.
Autor: mn//bgr / Źródło: rp.pl, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: tvn24