Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że polskie miasta się wyludniają - między innymi Radom, Białystok i Łódź. Sprawa może być bardziej skomplikowana, ale faktem jest niski przyrost naturalny, wyjazdy i wysokie ceny mieszkań, także tych na wynajem. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, saldo migracyjne miast, czyli różnica w przyjeżdżających i wyjeżdżających mieszkańcach, jest na minusie. - Problem odpływu z miast na pewno występuje - wskazuje dr hab. Robert Szmytkie z Zakładu Geografii Społeczno-Ekonomicznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Jak wskazuje, z kategorii miast dużych dotyczy on głównie miast średnich i mniejszych.
Dr hab. Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych SGH zwraca uwagę, że "Polska generalnie się kurczy". - Jest nas coraz mniej. Od lat 80. rodzi się coraz mniej dzieci - dodaje.
Polskie miasta wyludniają się
W pierwszej piątce miast na minusie są: Radom, Poznań, Białystok, Łódź i Bydgoszcz. Z miast tych w pierwszym półroczu 2023 roku wyprowadziło się od ponad 450 do blisko 800 mieszkańców.
Zdaniem ekspertów i urzędników sprawa może niepokoić. Lecz policzenie przepływów i odpływów jest trudne, co pokazuje przykład Łodzi i Wrocławia.
- My tych mieszkańców mamy więcej. Mamy badania z danych logowań na telefony komórkowe i pokazują one wartość na ponad 740 tysięcy - mówi Tomasz Jakubiec z Biura Strategii Miasta Łodzi.
- Oszacowaliśmy liczbę ludności, ten szacunek opiewa prawie na 900 tysięcy osób, co jest ponad 220 tysięcy osób więcej, niż pokazuje statystyka publiczna. To osoby, które mieszkają w mieście, a niekoniecznie są zameldowane. To pokazuje skalę tego zjawiska - stwierdza dr hab. Robert Szmytkie.
Miasta zmagają się z suburbanizacją
Decyzja o wyprowadzce zawsze wiążę się z emocjami, jak i z kosztami, które dotykają też miast. - Dla każdego miasta ubytek mieszkańców nie jest wiadomością pozytywną. Rozlicza się wtedy taka osoba poza danym miastem. Saldo migracji w Poznaniu jest ujemne praktycznie od 2000 roku - mówi Iwona Matuszczak-Szulc z Urzędu Miasta w Poznaniu.
Suburbanizacja, czyli przeprowadzka w okolice dużego miasta z zachowaniem pracy w tym mieście, zdaniem ekspertów, postępuje coraz bardziej. - Kwestia transportu publicznego i rynku mieszkaniowego są kluczowe z perspektywy podejmowania decyzji, czy centrum miasta, czy mieszkanie pod miastem - uważa dr hab. Iga Magda.
Iwona Matuszczak-Szulc przyznaje, że Poznań jest bardzo szczelnie otoczony przez ościenne gminy. W efekcie osoby, które się wyprowadzają z Poznania i kupują sobie dom pod miastem, pracują w stolicy Wielkopolski.
Miasta szukają sposobu na odpływ mieszkańców
- Jest taka sekwencja zdarzeń, że młodzi ludzie wybierają się do większego miasta na studia i w tym dużym mieście zostają, jednocześnie drenując swoje miasto, z którego wyjechali - uważa dr hab. Robert Szmytkie.
To drenowanie jest dla samorządów dużym problemem i przepisem na błędne koło. Mniej mieszkańców to mniej pieniędzy, mniej pieniędzy to mniej inwestycji, a mniej inwestycji to mniejsza zachęta dla kolejnych lokatorów.
- Bardzo trudno jest planować politykę w takiej miejscowości. Spójrzmy na to z perspektywy żłobków, bo nikt nie będzie chciał zostać w mieście, bo nikt nie zostanie, jak nie będzie mógł pracować i połączyć tego z życiem rodzinnym, a z drugiej strony trudno inwestować w żłobki, jak tych dzieci jest mało - zwraca uwagę dr hab. Iga Magda.
Białystok planuje np. utrzymać swoich studentów na miejscu, żeby zdobycie dyplomu nie skończyło przygody z miastem. - Będziemy dawali naszym najlepszym studentom możliwość skorzystania z mieszkań komunalnych - zapowiada Urdzula Boublej, rzeczniczka prasowa prezydenta miasta Białegostoku.
Pozostaje pytanie, czy z przepływami i odpływami mieszkańców trzeba walczyć, czy się do nich dostosować. - Myślę, że z tym bardzo trudno walczyć. Jakiekolwiek sterowanie ludźmi zawsze źle się kończy. Bardziej wyciągać wnioski i czynić przestrzeń przyjaźniejszą i bardziej dostosowaną - radzi dr hab. Robert Szmytkie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock