Prezydent ułaskawił braci Winków skazanych za lincz we Włodowie. - (Polska) to nie jest dziki zachód. To jest normalny demokratyczny kraj. Jednak w tym jednym przypadku prezydent podjął taką decyzję, bo ci ludzie zwrócili się o pomoc do państwa, ale ta nie została udzielona - tłumaczył w TVN24 minister Kancelarii Prezydenta Paweł Wypych.
Trzej bracia Winkowie poprosili Lecha Kaczyńskiego o ułaskawienie.
Najważniejszym elementem w tym tragicznym wypadku jest to, że państwo zawiodło
Mirosław, Krzysztof i Tomasz Winkowie zostali prawomocnie skazani na 4 lata więzienia za zabójstwo w 2005 roku agresywnie zachowującego się sąsiada Józefa C.
Prezydencki minister Andrzej Duda poinformował, że prezydent zdecydował o ustanowieniu wobec ułaskawionych 10-letniego okresu próby. Z kolei Paweł Wypych z kancelarii prezydenta dodał, że prezydent miał do podjęcia bardzo trudną decyzję.
"Zawiodło państwo"
- Nie była to łatwa decyzja dla pana prezydenta - mówił Wypych w programie "24 godziny". - Najważniejszym elementem w tym tragicznym wypadku jest to, że państwo zawiodło - dodał. Prezydencki minister przypomniał, że ułaskawieni bracia zwracali się o pomoc do policji, ale ta nie została im udzielona.
Prezydent miał na względzie szczególność tej sytuacji, ludzi, którzy znaleźli się pod wielką presją, odczuwali wielkie niebezpieczeństwo, które zagraża ich rodzinie ad
- Prezydent dał im bardzo długi okres próby, to jest 10 lat. Jeśli któryś z tych panów popełni przestępstwo, to ten akt łaski zostanie cofnięty - przypomniał Wypych.
To nie dziki zachód
Minister twierdzi, że prezydent nie zgadza się na to, aby obywatele sami wymierzali sprawiedliwość. - To nie jest dziki zachód. To jest normalny demokratyczny kraj. Jednak w tym jednym przypadku prezydent podjął taką decyzję właśnie z tej przyczyny, że ci ludzie zwrócili się o pomoc do państwa, ale ta nie została udzielona - podsumował motywy decyzji o ułaskawieniu Winków Wypych.
"Nie pochwalamy"
Wcześniej Kancelaria Prezydenta w wydanym oświadczeniu stwierdziła, że "Akt łaski w formie warunkowego zwolnienia z odbycia kar pozbawienia wolności oznacza, że w przypadku niewłaściwego postępowania ułaskawionego w ustalonym okresie próby, której warunki określa sąd, a zwłaszcza w przypadku popełnienia nowego przestępstwa nastąpi zniesienie skutków aktu łaski, a objęta nim kara podlegać będzie wykonaniu".
- Pan prezydent zdecydował, o tym, że skorzysta z prawa łaski, bo chce, żeby ci ludzie spędzili święta spokojnie z rodzinami - stwierdził minister Duda.
"Wielka satysfakcja"
Przewodnicząca Społecznego Komitetu Obrony braci Winków Wiesława Przerwa powiedziała, że odczuwa wielką satysfakcję i radość z decyzji prezydenta. Komitet zawiązał się po tym, jak bracia trafili do aresztu pod zarzutem zabójstwa Józefa C.
Powiedziała, że cztery ostatnie lata, kiedy trwało postępowanie i procesy, były walką ze stanowiskiem prokuratury. - Myślę, że prezydent podzielił nasze zdanie, że skazanie braci było niesprawiedliwością - dodała.
- Kryminaliści wychodzą z więzienia i robią co chcą i są popierani przez prawo. A bracia słusznie się bronili, bo policja wzywana do wsi nie stanęła na wysokości zadania - powiedziała Przerwa. Dodała, że wielokrotnie rozmawiała z braćmi, którzy mówili, że są załamani całą sprawą i nie ma nocy, by nie myśleli o tym co zrobili.
Podkreśliła, że w środowisku wiejskim jest wiele przemocy a służby społeczne i policja nie zawsze potrafią sobie z tym poradzić.
"Wdzięczni i płaczą"
Dodała, że wierzyła, iż prezydent pozytywnie rozpatrzy prośbę o ułaskawienie, którą adwokaci i ona skierowali do kancelarii Lecha Kaczyńskiego.
Rozmawiałam po ułaskawieniu z braćmi, są ogromnie wdzięczni a ich rodziny płaczą lubieniecka
Obrońca braci, mecenas Małgorzata Lubieniecka powiedziała, że decyzja prezydenta w przedświątecznym czasie jest bardzo ważna. - Rozmawiałam po ułaskawieniu z braćmi, są ogromnie wdzięczni a ich rodziny płaczą - podkreśliła.
Do linczu we Włodowie doszło 1 lipca 2005 roku. Z rąk sąsiadów zginął wówczas recydywista Józef C. Mieszkańcy wsi i skazani w tej sprawie przez kilka lat utrzymywali, że do linczu doszło, ponieważ C. zagrażał wsi, biegał po ulicach z maczetą, ale Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że te tłumaczenia nie znajdują odzwierciedlenia w aktach sprawy. Sąd apelacyjny potwierdził jednak, że w dniu linczu policja nie zareagowała właściwie na prośby mieszkańców Włodowa o interwencję i nie wysłała na czas radiowozu - odpowiedzialni za to dwaj funkcjonariusze zostali prawomocnie skazani na kary więzienia w zawieszeniu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24